poniedziałek, 5 października 2015

Rozdział 4 - 'It Suddenly Seems Empty'



- Czas najwyższy moja droga, żebyś i ty, stała się pełnoprawnym Śmierciożercą…- powiedziała czarnowłosa kobieta, podchodząc do niej chwiejnym krokiem. Piętnastoletnia dziewczyna popatrzyła na nią niewzruszona i wyciągnęła w kierunku Czarnego Pana rękę z odsłoniętym przedramieniem. Voldemort powrócił w pełni sił zaledwie kilka tygodni temu, a Śmierciożercy już rozpoczęli nabór do swoich oddziałów. Poczuła jak łapie jej dłoń i za pomocą zaklęcia tworzy na jej bladej ręce Mroczny Znak. Czuła ból, ale nie mogła tego okazać. Jej delikatna skóra stała się zaczerwieniona i piekła jeszcze długo po zakończonym procesie naznaczania. 


Śmierć wydawała jej się teraz całkiem niezłą opcją.

Bellatrix przyglądała jej się cały czas szukając oznak słabości.- A teraz, powiedz mi… co takiego specjalnego jest w tobie, że Czarny Pan tak ci ufa?- spytała przekręcając głowę w lewą stronę. Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko wpatrywała się w ścianę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Czarownica okrążyła ją przyglądając się jej sylwetce z zaciekawieniem.- Crucio…- powiedziała cicho, a dziewczyna zachwiała się lekko, ale nie dała po sobie poznać jak bardzo chciałaby w tej chwili umrzeć.


***

Podniosła się oddychając szybko i ocierając pot z czoła. Powoli nie dawała rady, koszmary nawiedzały ją niemal każdej nocy, przez co jej sen ograniczał się do maksymalnie 2 godzin. Jej organizm zaczynał się buntować, chociaż próbowała skutecznie zaspokoić zmęczenie różnymi eliksirami i jedzeniem. Jednak już niedługo nie będzie w stanie ukryć braku koncentracji czy opóźnionych reakcji. Był czas kiedy nie miała koszmarów, a jej łóżko nie było puste. W takie dni, nawet jeśli budziła się w środku nocy z krzykiem, wiedziała jak się uspokoić. Teraz, oprócz sporych rozmiarów kota, który spał koło jej nóg, druga strona łóżka była pusta.


Tak jak ona.

 Chwyciła jedną z poduszek objęła ją mocno rękami i próbowała uspokoić oddech i serce. W końcu się podniosła i otworzyła okno, gdyż temperatura ciała nie pozwalała jej spać. Od razu pożałowała tej decyzji, bo do pomieszczenia wpadło chłodne, jesienne powietrze. Zadrżała i oparła dłonie o parapet, pochylając głowę w dół i wpatrując się w podłogę. Zaczęła sobie uświadamiać, że Draco jest jej potrzebny bardziej niż zdawała sobie z tego sprawę. Jęknęła głośno i opadła na łóżko. Nie miała zamiaru nic robić, bo nie ona to zepsuła. Nie pozwalała jej na to duma. Poza tym zranił ją i nie mogła teraz sama do niego lecieć jak wierny piesek. Wypuściła powietrze z płuc i poczuła jak jej Maine Coon kładzie się obok i zaczyna mruczeć, a jego czarne futerko smyra nagą skórę jej talii.


W tym samym czasie, kilka pięter niżej, blondwłosy chłopak leżał na wznak na łóżku i wpatrywał się w baldachim. Dziękował za to, że jako prefekt ma osobny pokój i nie musi się nikim przejmować. Za każdym razem gdy zamykał oczy, widział  sceny jakie rozgrywały się w jego domu, od kiedy ojciec pozwolił Śmierciożercom się w nim spotykać. Krzyki torturowanych ludzi, kłótnie, planowanie kolejnych zbrodni, karanie go za każdym razem gdy nie wykonał polecenia. Pamiętał jak jego ciotka testowała wytrzymałość Aurory, i jak po jakimś czasie słyszał jej krzyki i widział jak ledwo trzymała się na nogach. I tak zawsze znosiła to dłużej niż wszyscy pozostali, ale potem była w takim stanie, że chciał rzucić się na Bellatrix i pozbawić ją życia. Zawsze była zazdrosna o dziewczynę, która była lepiej traktowana przez Voldemorta. Z satysfakcją patrzył jak dziewczyna się jej odpłacała i rzucała zaklęcia na kobietę.


Była najsilniejszą osobą jaką znał i wiedział, że jest w stanie znieść wiele. 

Czuł się podle po tym jak ją potraktował. Nie wiedział tylko jak ma to naprawić, bo za dobrze ją znał. Zwykłe “przepraszam” w jej przypadku to było zdecydowanie za mało.

Zaczynał jednak rozumieć, że potrzebuje ją jak p o w i e t r z a.

***

- … ponieważ chcecie być aurorami, dyrektor zdecydował, że mamy prowadzić wasze zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią i przygotować was na to, co was czeka w terenie. Witaj Auroro, cieszę się, że do nas dołączyłaś.- powiedział auror po czterdziestce, który miał zająć się dzisiejszą lekcją. Dziewczyna wzruszyła ramionami i przeszła przez środek sali, a potem stanęła na szczycie schodów, które prowadziły do pokoju zajmowanego z reguły przez nauczyciela i rozpięła guzik swojego żakietu.
- Ja mam tylko nadzorować…- powiedziała i oparła się o barierkę patrząc na uczniów, specjalnie omijając wzrokiem Malyfoy’a.
- Posłuchajcie, praca aurora nie jest usłana różami. Czasem musimy wykorzystać niewybaczalne zaklęcie, żeby zmusić przeciwnika do poddania się. Z reguły są to ludzie twardzi i nieustępliwi i zwykła drętwota wam nie pomoże. Równocześnie nie myślcie sobie, że użycie zaklęcia Avada Kedavra nie kończy się poważnymi konsekwencjami. Zawsze wtedy jest proces, wielokrotnie aurorzy oczekiwali na niego w Azkabanie. Musicie pamiętać, że to nie są drobni złodzieje. W większości to mordercy, którzy nie zawahają się, aby was skrzywdzić… Dlatego musicie stać się odporni i silni. To może jest nie czułe co właśnie wam powiem, ale musicie zostawić uczucia i emocje w domu…
I wtedy Aurora przestała słuchać. Odwróciła się do nich tyłem i wpatrywała się w okno po drugiej stronie pokoju. Czuła się bardzo źle i dziękowała za czary i kosmetyki, które ukryły to pod makijażem. Nie udało jej się jednak wyłączyć pulsującego bólu głowy, który towarzyszył jej przy każdym kroku. Nagle odwróciła się gwałtownie i wycelowała różdżkę w jednego z uczniów, który nie zdążył odeprzeć zaklęcia i po chwili leżał bez ruchu na podłodze.
- Pierwsza zasada…- powiedziała i znowu odwróciła się do nich tyłem.- Zawsze macie być przygotowani na atak.

***

- Jesteś smutna, przybita i bez życia…
- Nie, nie jestem. Nie widzisz? Czuję się fantastycznie…- powiedziała przy obiedzie i uśmiechnęła się sztucznie, próbując wyglądać jak najnormalniej się dało.- Boli mnie głowa. To tyle.
- Jak sobie chcesz, ale ja nadal uważam, że coś się z tobą dzieje. Twoje włosy są szare…- odparł młody auror i uniósł jedną brew.
- I co z tego?
- A to, że jak coś złego się dzieje z tobą, to szarzeją. Zdążyłem to zauważyć.
- Brawo za spostrzegawczość, mistrzu…
- Miałem wczoraj pogadankę ze Ślizgonami… Będą towarzyszyć aurorm przy wieczornych patrolach. Zabiorę tego czarnoskórego na przechadzkę po Zakazanym Lesie.
- Yhym…- powiedziała cicho i skupiła się na czytaniu Proroka. Jej uwagę przykuł dość spory artykuł na dole pierwszej strony.

Jedni z najbliższych współpracowników Voldemorta złapani!
Wczoraj wieczorem w jednym z francuskich miasteczek, grupa aurorów odnalazła Lucjusza i Narcyzę Malfoy, którzy od czasu śmierci Voldemorta ukrywali się i skutecznie uciekali przed wymiarem sprawiedliwości. Ich syn, osiemnastoletni Draco Malfoy, został osądzony kilka tygodni temu, po krótkim pobycie w Azkabanie. Został uznany za niewinnego i zmuszonego do współpracy ze Śmierciożercami. Aktualnie przebywa on w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie i planuje ukończyć swoją edukację. 
Państwo Malfoy już zostali przetransportowani do Azkabanu, w którym spędzą czas do procesu. Nie znana jest jeszcze jego data, jednak jak donoszą nasi informatorzy, Lucjusz najprawdopodobniej zostanie skazany na długie lata w murach więzienia. Nie wiadomo nadal jak potoczą się losy jego żony, gdyż nie znana jest rola, jaką odegrała w zastępach Voldemorta.

Pod spodem były zdjęcia więzienne obojga. O ile Lucjusz jak zwykle wyglądał wyniośle i był pewny siebie, o tyle Narcyza wyglądała strasznie. Miała podkrążone oczy, rozczochrane włosy i rozcięty policzek.
- Pieprzone pismaki…- warknęła dziewczyna, odłożyła gazetę na stół i wróciła do jedzenia posiłku. Kątem oka próbowała namierzyć przy stole blondyna, ale go nie widziała.
- Co mówiłaś?
- Nic. Po prostu drażni mnie, że ci dziennikarze nie mają za grosz wyczucia…- powiedziała cicho i wstała.- Wrócę na wieczorny obchód. 
Wyszła z Wielkiej Sali i ruszyła w stronę wyjścia z zamku. Kiedy znalazła się na błoniach jej ciało zmieniło się w czarny dym, przekraczając granicę ochronną szkoły.

***

- Trudno mi to znieść…- powiedziała kobieta przechadzając się po pięknym i zadbanym ogrodzie.- Nie pisałam się na takie życie. Kocham Lucjusza, ale bycie ze Śmierciożercą jest takie trudne. Boję się każdego dnia, że powinie mu się noga, a wtedy Voldemort…
- Uspokój się… Jak na razie nie widzę powodu dla którego Czarny Pan miałby aż tak się zdenerwować…- odparła blondynka i spojrzała na białego pawia, który stał kilka metrów od nich. Dłonie miała skrzyżowane na dole pleców, a głowę uniesioną lekko do góry. Ogród Malfoy’ów był naprawdę przepiękny i ogromny. Mogła się tylko domyślać jak to wyglądało, gdy na niebie nie było czarnych chmur, które nie odstępowały tego miejsca nawet na krok od czasu kiedy najbardziej bezwzględny czarodziej upodobał sobie ten dom na miejsca spotkań. Jedynym pozytywnym aspektem były ptaki, które dumnie kroczyły wśród idealnie przyciętych żywopłotów.
- Lucjusz jest u kresu. Kiedyś, kiedy Voldemort był nieobecny, był pewny siebie, wierzył w to wszystko. A teraz jest zastraszony… Boi się odezwać, bo wie, że Czarny Pan mu nie ufa. A dobrze wiemy, kto zginie jeśli…
- Narcyzo, wiesz że do tego nie dopuszczę. Wiem, że Voldemort bywa porywczy i impulsywny, ale nie dam skrzywdzić Draco. 
- Za bardzo się boję odejść i go ze sobą zabrać. Boże to tylko dziecko! Słyszałaś, że kazali mu zabić Dumbledora?! To jakieś szaleństwo.
- Ucieczka nic nie da…- powiedziała cicho Aurora.- Wszędzie was znajdą. Wiem, że robisz to tylko dla niego…
- Powinnam odejść kiedy się urodził. Skończyć to już wtedy.
- Narcyzo… Obiecuję, że jeśli będzie trzeba to się postawię Czarnemu Panu… Zasłonię twojego syna własnym ciałem…- szepnęła kładąc jej dłoń na ramieniu.
- Skąd ty się wzięłaś… Jesteś zbyt dobra, żeby być wśród tych ludzi…
- Ja po prostu nie pozwolę, żeby niewinni cierpieli, bo ktoś ma taki kaprys. Nie wspominaj tylko nikomu o tej rozmowie. Wolałabym, żeby nie wiedzieli, że jestem w stanie zrobić coś takiego. 
- Auroro… Dziękuję… Mój syn ma szczęście, że się pojawiłaś.
Dziewczyna uniosła nieznacznie kąciki ust i spuściła wzrok na swoje buty. Nikt nie mógł wiedzieć co czuje. Nikt nie mógł wiedzieć że od jakiegoś czasu to, co jest między nią a młodym Malfoy’em to coś więcej niż tylko solidarność dzieci, wrzuconych do świata bezwzględnych dorosłych. 


Nikt nie mógł wiedzieć, że go kocha.

***

Szła powoli przez Zakazany Las, trzymając różdżkę z zapalonym końcem. Wróciła zaledwie kilka minut temu i zdecydowała się od razu zrobić obchód i położyć spać. Otaczający mrok znowu ją przytłoczył i spowodował, że jej głowę zalała fala zmartwień i wspomnień. Przetarła oczy, które piekły ją od kilku godzin i weszła nieco głębiej, idąc tuż przy granicy. Nagle poczuła silne uderzenie i twardą ziemię pod plecami. Jej różdżka upadała kilka metrów dalej.
- Nie jesteś tego godna…- wyszeptał ktoś, dziwnym niemal szepczącym głosem, odsłaniając jej przedramię z Mrocznym Znakiem. Zaczęła się wyrywać i próbowała kopnąć napastnika, ale nie udało jej się. Wiedziała, że człowiek w kapturze to mężczyzna, bo jego uścisk był za silny na kobietę. Otworzyła szeroko oczy, bo zdawała sobie sprawę, że nie ma sposobu, żeby pozbyć się tego znaku. Chyba, że ktoś wyciąłby cały płat skóry nim pokryty. I wiedziała, że ten człowiek chce to zrobić. Znowu spróbowała się wyrwać, ale na próżno. Poczuła jak stalowe ostrze noża wsuwa się pod jej skórę, a potem przejeżdża niemal od łokcia w dół. Krzyczała głośno, bo ból był nie do zniesienia, a ona była zbyt zmęczona, żeby się opierać. Z jej oczu kapały łzy, a z gardła wydobywał się niemal nieludzki wrzask. Jednak po chwili uścisk zelżał, a mężczyzna zniknął w gęstej mgle. 
- Co się stało, na Merlina!?- krzyknął Gregory podbiegając do niej. Uniosła się lekko na łokciach i popatrzyła na niego i na towarzyszącego mu Zabiniego.
- I jak tam pierwsza nocna wyprawa do lasu?- spytała i straciła przytomność.

***

Nie powinno go tu być. Był środek nocy, a on nie miał pozwolenia na opuszczanie dormitorium. A jednak gdy usłyszał od przyjaciela co wydarzyło się w lesie, nie mógł usiedzieć w miejscu i spróbował przedostać się do Skrzydła Szpitalnego. Na jego szczęście nikt nie przeszkodził mu w nocnej wyprawie, i już po chwili stał przy łóżku śpiącej blondynki.


Wydawała się taka krucha i bezbronna.

Siadł na krzesełku koło niej i popatrzył na przedramię, które najwyraźniej pani Pomfrey próbowała naprawić. Nie było zawinięte bandażem, ale rana pokryta była dziwną cieczą, która prawdopodobnie miała spowodować, że wszystko się zrośnie. Napastnik wyciął niemal cały Znak i gdyby skończył, to dziewczyna wylądowałaby z wielką dziurą na ręce. Był wściekły, że ktokolwiek był w stanie tak ją skrzywdzić, a jego nie było, żeby ją uratować. Delikatnie dotknął jej ręki, nie mogąc się pogodzić z okrutną prawdą.


Zostawił ją.

W końcu zdecydował się na powrót do pokoju, bo nie chciał, żeby ktokolwiek przyłapał go w tej emocjonalnej chwili. Nie zdawał sobie jednak sprawy, że jego zapach unosił się w powietrzu jeszcze długi czas, przez co dziewczyna bardzo dobrze wiedziała, że ją odwiedził.


***

Jedynym dźwiękiem na pustym korytarzu, był stukot jej obcasów o kamienną posadzkę. Część uczniów już wróciła do swoich dormitoriów, inni siedzieli jeszcze w Wielkiej Sali na kolacji. Ona miała jedynie ochotę na ciszę i spokój. Sama się sobie dziwiła, bo zrezygnowała dzisiaj z koloru czarnego i miała na sobie biały top i szary sweter. Mocniej naciągnęła rękaw na lewą dłoń, bo nadal nie mogła się przyzwyczaić do szpetnej blizny. Zaczęła już zastanawiać się nad tym, czy znajdzie sposób, żeby ją usunąć. Z zamyślenia wyrwało ją silne uderzenie i dłonie, które uchroniły ją przed upadkiem. Podniosła wzrok na chłopaka, na którego wpadła. Uśmiechnął się łobuzersko.
- Czyżby jakiś mężczyzna zaprzątał ci głowę do tego stopnia, że wpadasz na innych? A może rozmyślasz o tym dzielnym rycerzu, który cię uratował?- spytał z szerokim uśmiechem czarnoskóry uczeń.
- Czy wyglądam jakbym rozmyślała o jakimś mężczyźnie?- odparła z ironią i poprawiła sweter.- Dziękuję. Gregory powiedział, że to ty zrzuciłeś tego… kogoś ze mnie. 
- Czułem, że to mój obowiązek, aby uchronić cię przed tym barbarzyńcą…- powiedział kłaniając się przed nią nisko.- A’propo… Możemy porozmawiać? Mam pewne podejrzenia i nie bardzo wiem jak to powiedzieć i komu. Wydajesz się odpowiednia…
- Słucham…
- Widzisz, tamtego dnia, gdy ktoś cię napadł zauważyłem Mroczny Znak na jego przedramieniu, gdy podwinął mu się rękaw przy uderzeniu zaklęciem. W tej szkole jest tylko dwóch naznaczonych uczniów. 
- Nott i Malfoy.- powiedziała cicho nie patrząc na chłopaka.
- Wiem, że to nie mógł być Draco. Słyszałem za to kiedyś rozmowę Notta z Pansy… Nie do końca wiem o co chodziło, ale usłyszałem, że muszą w końcu wprowadzić plan w życie i zacząć działać. Tak sobie myślałem… Może to on cię zaatakował tamtej nocy? Nott nadal jest zapatrzony w Śmierciożerców i… Z drugiej strony miał mieć wczoraj patrol z jednym z aurorów. Wydaje mi się, że stawił się na nim, dlatego moja teoria się trochę sypie…- szepnął ze zmartwioną miną.
- Nie ma dowodów na to wszystko, a wiemy jak popatrzą na twoje zeznania. To, że widziałeś Mroczny Znak… Powiedzą, że było ciemno, że to mógł być cień, że mogło ci się przewidzieć. Niemniej jednak dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. Będę go obserwować. A ty uważaj, skoro był w stanie mnie zaatakować to lepiej, żeby nie wiedział że coś podejrzewasz.
- Chcę naprawić to jakim byłem dupkiem… Wpływ rodziców i te sprawy…
- Nie tłumacz się. Dobrze cię rozumiem. Po prostu nie sprowokuj go i jakbyś coś wiedział to do mnie od razu przyjdź.- dodała i ruszyła w stronę swojej sypialni. Od razu wiedziała, że to był Śmierciożerca. Nie zdawała sobie tylko sprawy z tego, że mógł to być uczeń, który cały czas chodzi po szkole.


2 komentarze:

  1. Aaa przeczytałam wszystko i bardzo mi się podoba! Aurora i Malfoy hmm... Moim zdaniem para idealna - oboje doświadczeni przez życie, zniszczeni przez wojne i o podobnych charakterach. Podoba mi sie też pomysł na przywrócenie Snape'a ( uwielbiam go ). Pomimo ostatniej kłótni i niewybaczalnego zachowania Draco, to mam nadzieję, że będzie między nimi dobrze, bo już pokochałam tą parę! Jestem też ciekawa co knuje Nott i mopsica! Byłby jakiś problem, gdybym poprosiła Cię o informowanie mnie o nowych postach? Byłabym wdzięczna :)
    Ogólnie komentarz bez ładu i składu, ale nie potrafiłam sensownie sklecić uczuć jakie mną teraz targają.

    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością! :* :)

    www.the-evil-daughter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie! Czemu Nott musi być zły ;( Teoś :( Mam nadzieję, że pomimo bólu Aurora przebaczy Malfoyowi.

    OdpowiedzUsuń