Półtora roku później
Podniosła się na łokciach i przetarła dłonią zmęczoną twarz. Spała, ale tylko dzięki Eliksirowi Słodkiego Snu.
Jednak nie śniła.
Od rana do wieczora pracowała, rzadko opuszczała Ministerstwo, aby łapać zbrodniarzy. Z reguły robiła to tylko po to, żeby sprawdzić kolejny trop w sprawie Notta. Miała dość tego, że Draco gnił w więzieniu za zbrodnie, których nie popełnił. Wstała z podwójnego łóżka, którego drugą połowę zajmował jej kot. Podrapała go za uchem, na co zamruczał głośno i otworzył swoje niebieskie oczy. Spojrzała w lustro i aż się przeraziła. Miała zapadnięte policzki, podkrążone oczy, szarą cerę i włosy w podobnym kolorze. Wzięła szybki prysznic, założyła swój standardowy strój do pracy i jak zwykle zakryła zmęczenie i zmartwienie pod warstwą makijażu i czarów. Schowała różdżkę do ukrytej kieszeni w swoim żakiecie i opuściła mieszkanie. Wpadła w straszną rutynę i zaczynała mieć tego dość. Bardzo potrzebowała Malfoy’a, a jak na razie, ku jej ogromnemu niezadowoleniu, sprawa się nie poruszyła do przodu, chociaż pracowało nad nią kilka osób. Wkroczyła do Biura Aurorów, zastając Harry’ego i Zabiniego pogrążonych w rozmowie, którą przerwali jak ją zauważyli. Skrzywiła się lekko i popatrzyła na nich zdziwiona.
- Co się dzieje?- spytała podchodząc do nich.
- Oh, Hermiona wpadła na pomysł kolacji. Wpadniesz?- zaczął Harry.
- Hmmm… Tak, myślę że wpadnę.
- Chodź… Musimy porozmawiać.- dodał i pociągnął ją w kierunku jej biura.- Aurora… Musisz odpuścić.
- Słucham?!- warknęła zdenerwowana.
- Wykańczasz się, a sprawa się nie poruszyła ani o centymetr. Nott skutecznie się ukrywa, według nas powinnaś wziąć wolne i odpocząć.
- Nie odpocznę, dopóki on nie będzie na wolności.
- To polecenie szefa.
- Gdzie on jest?!- warknęła wychodząc z pomieszczenia i idąc w kierunku biura Gregory’ego.- YOUNG!!- krzyknęła otwierając szeroko drzwi.
- Nic nie wskórasz… Idź do domu, odpocznij. Daj nam pracować i zrelaksuj się. To jest rozkaz.- powiedział nie podnosząc wzroku znad jakiś dokumentów, które wypełniał.
Krzyknęła głośno sfrustrowana i zrezygnowana wyszła trzaskając drzwiami. Zgromiła wzrokiem pozostałych zebranych w głównym pomieszczeniu i wyszła. Nie miała zamiaru wracać do mieszkania, dlatego kupiła sobie kawę na wynos i siadła w parku. Było chłodno, bo jesień powoli zamieniała się w zimę, ale nic ją to nie obchodziło. Patrzyła na ludzi, którzy ją mijali i próbowała uspokoić się, co jednak jej nie wychodziło. Była na granicy wytrzymałości i dobrze o tym wiedziała. Jej organizm się buntował przeciw kolejnej dawce eliksiru, ale jednocześnie domagał się snu. A ona za każdym razem gdy zamykała oczy, widziała wychudzoną twarz Draco, którą widziała tamtego dnia, gdy przyprowadzili go na rozprawę o jego przynależność do Śmierciożerców. Otrząsnęła się z tego wspomnienia, wyrzuciła kubek do kosza na śmieci i po drodze do domu weszła do sklepu. Zrobiła porządne zakupy, przygotowała sobie coś smacznego do jedzenia i siadła na wygodnej, czarnej kanapie decydując się na skorzystanie z mugolskiego sposobu rozrywki, na który postanowiła wydać trochę pieniędzy: telewizor. Włączyła jeden z kanałów, na którym akurat leciał dziwny serial, o losach dziewczyny, która miała problem z wyborem partnera życiowego. Chyba miał być śmieszny, ale jakoś nie miała ochoty się śmiać. Kupiła ten przedmiot tylko dlatego, że czasem gdy siedziała sama w domu, nie miała zupełnie nic do roboty, a na czytanie nie miała nastroju. Włączała wtedy to magiczne urządzenie i oglądała to co przeciętny mugol. Musiała przyznać, że niektóre z tych programów były wyjątkowo ciekawe i starała się je oglądać regularnie. Kiedy wybiła godzina piąta zdecydowała się przebrać w czarną obcisłą sukienkę przed kolano, urozmaiconą o złotą biżuterię i czarne obcasy. Rozczesała włosy i spryskała jakimś specyfikiem, który nadał im blasku. Szyję otuliła czarnym, kaszmirowym szalikiem Malfoy'a, który leżał na jednej z półek w jej garderobie. Mieszkanie opuściła niedługo przed osiemnastą i skorzystała jak zwykle z bocznej, zawsze pustej uliczki, teleportując się na przedmieścia, w okolice domu Pottera. Westchnęła głośno i ruszyła w stronę niewielkiego budynku, otoczonego przez czarny, zdobiony płot. Zapukała energicznie i chwilę później stała przed nią uśmiechnięta Hermiona.
- Tak się cieszę, że jesteś!- powiedziała wpuszczając ją do środka.- Jesteśmy na razie same, bo inni są jeszcze w pracy, ale to nic! Chcesz się czegoś napić?
Miała ochotę krzyknąć, żeby od razu dała jej całą butelkę whisky, ale ugryzła się w język i poprosiła jedynie o szklankę wody. Usiadła w niewielkim salonie, który był urządzony w nieco staromodnym stylu jak na jej gust. Pełno w nim było zdjęć, książek i innych przedmiotów, które ocieplały to miejsce i nadawały mu klimat. Nagle jej mieszkanie wydało jej się bardzo proste i sterylne. Nawet pomimo mnóstwa roślin, które były w każdym pomieszczeniu.
Były swoimi przeciwieństwami.
- Jak się czujesz?- spytała siadając obok niej na brązowej kanapie.
- Chyba dobrze, tak myślę…- powiedziała cicho.
- Wszystkich próbujesz oszukać, prawda?- nie patrzyła na nią. Blondynka westchnęła głośno.
- Daję radę.
- Kazali ci wziąć urlop?
- Chyba będę miała za dużo wolnego czasu. Nie umiem go spożytkować. Dzisiaj siedziałam i oglądałam telewizję. A to dopiero pierwszy dzień… Zeświruję.
- Może jakaś podróż?
Wzruszyła ramionami opróżniając szklankę do końca. Przymknęła lekko oczy.
***
Zatrzasnęła za sobą drzwi i osunęła się pod nich na ziemię. Nie płakała, ale siedziała w otępieniu przez niemal dwie godziny. Odprowadziła go do Ministerstwa i niemal od razu doskoczyło do nich trzech aurorów, którzy zarekwirowali jego różdżkę i teleportowali prawdopodobnie do Azkabanu. Zero pożegnania. Ledwo na siebie spojrzeli, zanim zniknął razem z nimi. Przeklęła pod nosem i wróciła do siebie. Bała się, że nie będzie mogła sobie znaleźć miejsca. Że nagle to wielkie mieszkanie stanie się dla niej za duże, zbyt puste. W końcu podniosła się z ziemi i ruszyła do sypialni. Założyła na siebie krótkie szorty i jedną z jego koszulek, które zdążyła poukładać na półkach garderoby. Zeszła, żeby zrobić sobie jedzenie, na które nie miała ochoty. Ale musiała się czymś zająć. Jutro zaczynały się testy potencjalnych aurorów, które miała poprowadzić. Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi. Otworzyła niechętnie, patrząc na Gregory’ego.
- Miałem ci postawić piwo. No to dostawa do domu.- powiedział z uśmiechem.- Wybrałem najmocniejsze jakie mieli w tym mugolskim sklepie.
- Chcesz mnie upić?- spytała zrezygnowana i wpuściła go do środka.
- Chcę cię upić, żebyś o niczym nie myślała.
Przekroczył próg i zajął miejsce na kanapie rozstawiając piwo. Popatrzył na nią uważnie. Weszła wprawdzie wyprostowana, ale po spiętych niechlujnie włosach i ubraniu poznał, że czuje się źle.
- Możesz: mówić, milczeć, krzyczeć, szeptać, wkurzać się albo kompletnie olać i pić. Twój wybór.- wyciągnął w jej kierunku butelkę. Wzięła ją do ręki i opróżniła do połowy.
- Nie wiem jak wyjść z tej sytuacji. Szukałam przez dwa miesiące i nic…
- Od tego masz mnie!- krzyknął i stuknął swoją butelką o jej. Uśmiechnęła się nieznacznie i podkuliła nogi.
Czasami, miała ochotę się schować.
***
- A co u was?- wyrwała się nagle z zadumy i popatrzyła na czarownicę.
- Rozmawiałam po raz pierwszy od prawie dwóch lat z Ginny. Ron nadal się izoluje…
- Zrezygnował z pracy w Ministerstwie. Pracuje z bratem w jego sklepie.
- Właśnie Harry coś wspominał. Nie do końca wiedział o co chodziło.
- Podobno przyszedł i złożył wymówienie. Bez powodów, bez wyjaśnień. Stwierdził, tylko że to nie dla niego.
- Myślę, że nigdy nie pogodził się z naszym rozstaniem…- powiedziała smutno.
- Czasem jest tak, że nie jesteśmy w stanie kontrolować naszych uczuć. Nie czuj się winna, bo pokochałaś innego. Czasem trzeba być egoistą w życiu i wybierać to co dla nas najlepsze. Jeśli oznacza to, że nie jesteś z Ronem. Cóż…
- Harry mi się oświadczył…
- Naprawdę? Nic nie wspominał, gratuluję!- powiedziała ściskając dziewczynę i uśmiechając się szeroko, chociaż jej oczy nadal pozostały smutne.- To naprawdę cudowna wiadomość.
- Byłam zaskoczona, ze stało się to tak szybko. Ale pewnie zanim zorganizujemy ślub minie jeszcze trochę czasu…
- Musi być idealnie…- szepnęła blondynka.
- Przepraszam. Po prostu stałaś się bardzo ważna i dla Harry’ego i dla mnie i chciałam…
- Daj spokój, Hermiono. Naprawdę cieszę się waszym szczęściem, nie musicie się obchodzić ze mną jak z jajkiem i nie rozmawiać o związkach, miłości i byciu szczęśliwym. Mam ostatnio wrażenie, że gdziekolwiek się pojawiam ludzie nagle ze szczęśliwych stają się wycofani i ukrywają swoje emocje. Ja tak na ludzi działam, bo się mało uśmiecham, czy uważacie, że nie można być przy mnie szczęśliwym, bo ja nie jestem?
- Wybacz… Chyba nie potrafimy się zachować.
***
- …tak jak mówiłam, testy nie należą do prostych. To, że świetnie zdaliście egzaminy nie znaczy jeszcze, że nadajecie się na aurorów. Musicie być szybcy, sprawni, nie możecie się zawahać. Szybkie podejmowanie decyzji!- powiedziała patrząc na grupę około 25 osób.
On powinien być wśród nich.
A jednak go nie było.
Wypuściła głośno powietrze i zobaczyła jak Zabini wyciąga różdżkę i uderza w kogoś za nią. Odwróciła się i zobaczyła jednego z aurorów, który najwyraźniej próbował ją zaatakować.- Bardzo dobrze! A teraz zostaniecie podzieleni na grupy! Znowu ratujesz moje życie. Nieźle, Zabini.- powiedziała podchodząc do chłopaka.
- Cóż mogę powiedzieć. Jestem twoim rycerzem.
- Zauważyłam.- uśmiechnęła się blado.
- Draco by mnie zabił, gdyby stała ci się krzywda, więc mam kolejny powód, żeby dołączyć do aurorów.
- Będziesz mnie miał na oku?
- Ależ oczywiście! Będę chodził za tobą krok w krok, żebyś nie oberwała nawet najłagodniejszym zaklęciem.
- Trzymam cię za słowo. Idź do reszty…- powiedziała odwracając się do niego tyłem i wzdychając głęboko.
***
Podniosła się z miejsca i ruszyła w stronę drzwi. Zarzuciła na ramiona płaszcz i otuliła się szalikiem, który nadal utrzymywał zapach jego perfum. Nie chciała nikomu mówić o tym, że one stały na półce i co jakiś czas skraplała go nimi, żeby to czuć. Żeby czuć j e g o.
- Przepraszam, ja chyba się dzisiaj nie nadaję do towarzystwa.- powiedziała i otworzyła drzwi.
- Aurora, poczekaj! Chłopaki zaraz przyjdą, posiedzimy, spędzimy razem czas. Nie będziesz siedzieć sama w domu i rozmyślać.
- Chyba się przeliczyłam, Hermiono. Dziękuję za zaproszenie, ale nie dam rady dzisiaj…- powiedziała wychodząc z domu i zatrzaskując za sobą drzwi. Wyszła na ulicę i ruszyła w stronę miasta, chcąc jak najwięcej czasu spędzić na powietrzu, zanim się teleportuje. Potrzebowała ochłonąć. Wiedziała, że gdyby powiedziała Hermionie, że to informacja o zaręczynach i o tym, ze nikt nie wie jak się przy niej zachować, wytrąciła ją z równowagi, dziewczyna zaczęła by się za bardzo przejmować.
- Słyszałem, że masz być na tej kolacji a ty tymczasem wychodzisz… Chyba powinienem złożyć reklamację!- usłyszała za sobą i odwróciła się gwałtownie.
Stał tam.
We własnej osobie.
Z krwi i kości.
Wprawdzie wyglądał dość marnie, ale tam był. Nie zwracała uwagi na wychudzone ciało, zapadnięte policzki, podkrążone oczy, lekkie zadrapania na twarzy i zmierzwione włosy, a nawet zupełnie nie pasujący do tego obrazka garnitur.
On. Tam. Stał.
Dzieliło ich kilka metrów, które nagle zdawały się ogromną odległością. Uśmiechał się lekko, a ręce miał wciśnięte w kieszenie. Podeszła do niego pospiesznie i dotknęła jego twarzy. Nie potrafiła nawet opisać jak się teraz czuła. Po tylu miesiącach, był przed nią.
- Jesteś prawdziwy, czy tylko śnię na jawie?- spytała. Zaśmiał się głośno i dotknął jej dłoni.
- Ostatnio jak sprawdzałem to byłem całkiem prawdziwy. Wiesz, to już jest obsesja, mój szalik?- nachylił się nad nią i dotknął linię jej szczęki, swoimi nieco palcami.- I moje perfumy!- zaśmiał się cicho.- Zwariowałaś... Wrócisz na kolację? Wybiegłaś akurat jak pojawiliśmy się przed domem. Potter całkiem sporo zrobił żeby mnie wyciągnąć. Nie to, żebym nagle zaczął go lubić…
- Nie.- powiedziała stanowczo.
- Słucham?
- Nigdzie nie idę. No chyba, że do domu. Draco, nie widziałam cię zdecydowanie za długo.- warknęła i bez ostrzeżenia teleportowała ich do mieszkania.
- To nie jest miłe…
- Nic mnie to nie obchodzi. Dzisiaj mam zamiar być egoistką i mieć cię tylko dla siebie, zrozumiano? Od kiedy to ty jesteś miły?- powiedziała zdenerwowana i wepchnęła go do mieszkania.
- Na Merlina, spokojnie kobieto! Chcesz mnie wykończyć?- zaśmiał się kiedy zerwała z niego marynarkę i koszulę.- Jestem trochę nie w formie.
- Naprawię to…- powiedziała całując go namiętnie.
***
- Złapali go wczoraj… Przypadkiem podobno, nawet się nie spodziewał… Od razu wzięli go na przesłuchanie i po podaniu eliksiru wyśpiewał wszystko. Trochę przyczyniła się do tego Pansy…- powiedział, kiedy kilka godzin później leżeli na łóżku, w mroku, wpatrując się w sufit. Głaskał delikatnie jej nagie ramie, wywołującą przyjemne dreszcze.- Okazuje się, że trochę o tym wiedziała.
- Przypadkowo go złapali?
- Mieli kilka miejsc, w których mógł być. Sprawdzili jedno z nich, ale nikogo nie zastali. To Parkinson im o tym powiedziała. Kiedy wychodzili, pojawił się tam, nie spodziewając się wizyty. I wtedy wpadł.
- Odsunęli mnie od tej sprawy dopiero wczoraj… Jak to możliwe że nic nie wiedziałam?
- Cóż… Blaise powiedział, że działali za twoimi plecami.- szepnął całując ją w czubek głowy.
- A to wredne…
- Hej, jestem tutaj, prawda? Nie wkurzaj się na nich. Chcieli dobrze.
- Nie wierzę, że mówisz to akurat ty… Mają szczęście… Bardzo mi ciebie brakowało…- powiedziała wtulając się w jego ciało.
- Przy zdrowych zmysłach trzymała mnie tylko myśl, że do ciebie wrócę. Nigdy więcej tego przeklętego miejsca!
- Teraz muszę cię podtuczyć…- zaśmiała się głośno.
- No, średnio tam karmią… Ale ty też nie wyglądasz najlepiej.
- Świetnie ci wychodzą komplementy, Malfoy.- jęknęła cicho.- Co mam ci powiedzieć? Że było łatwo? Że dawałam sobie radę? No jak widzisz średnio…- wskazała głową na półkę, gdzie stał eliksir. Przyciągnął ją do siebie.
- Teraz będzie lepiej… Obiecuję. Z całą pewnością nie pozwolę ci brać tego świństwa.
- Myślę, że z tobą u boku nie będę miała problemu ze spaniem.- pocałował ją w czubek głowy.
- Teraz będzie normalnie?
- Mam nadzieję. Ale myślę, że najpierw… powinieneś zobaczyć się z rodzicami.- jęknął głośno, na co ona wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem.
~*~
Następny rozdział: 03.12.2015, godzina: 18:00
O kurcze tyle się tu u Ciebie wydarzyło, że nawet nie wiem od czego zacząć ( nie myśl, że nie czytałam poprzedniego rozdziału ) po prostu nie zawsze mam możliwość skomentowania, potem zapominam itp itd... Przejdźmy do rozdzialiku! Wiesz, że jestem fanką tego opowiadania i z niecierpliwością czekam ma te nowe rozdziały ( wielki ukłon za regularne dodawanie postów, bo u mnie z tym bardzo ciężko ). Lubię takie przeskoki w czasie, gdy okazuje się, że życie bohaterów zmieniło się o 180 stopni ( oczywiście licze na Aurorowe powroty do przeszłości ), najczęściej na gorsze, bo zdążyli się w tym czasie wpakować się w kłopoty. Uwielbiam związek Draco i Aurory - jest między nimi ogromno chemia i to nie kwas! Próbuję postawić się w jej sytuacji, gdy Draco siedział tyle czasu w Azkabanie i... powiem Ci, że jesteś okrutna! ( Taki żarcik ) . Na zakończenie mojego wyczerpującego komentarza, w którym mogłabym wychwalać Twoje opowiadanie dodam, że jak zwykle pozdrawiam i życzę veny, żebyś dalej była przykładną ( punktualną ) autorką i zadowalała gusta czytelników.
OdpowiedzUsuńCałuję!
P.s. musisz mi wybaczyć błędy, jednakże ciężko pisać mi komentarze z telefonu! :)
Usuń