czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 25 - 'Everything's Gone'



2 miesiące później
Odetchnęła głęboko i nasunęła kapelusz na oczy. Wkroczyła do niewielkiej kawiarni przy Rue de Rivoli i siadła niedaleko blondwłosej kobiety, którą obserwowała już od kilku godzin. Uśmiechnięta chodziła po sklepach, z każdego wychodząc z nową torbą pełną zakupów. Była trochę wyższa od niej, ubrana w dopasowane spodnie i jasnoniebieski żakiet, który idealnie podkreślał jej figurę. Wokół oczu miała nieliczne zmarszczki, które dodawały jej uroku. Cieszyła się, że detektyw namierzył ją tak szybko. Mogła rzucić się w wir pracy, potem przygotowań do wyjazdu do Paryża. Kiedy już się w nim znalazła, od razu pokochała to miasto i jego niesamowity klimat. Pozwoliło jej to ukoić nieco ból jaki rozsadzał ją od środka. Od dwóch miesięcy wegetowała, trochę jak roślina. Wstawała rano, szła do pracy, wracała do domu. Niewiele mówiła, niewiele jadła, jej ruchy były wolne, a na twarzy nie było żadnych emocji. Jej depresja była głęboka, ale przynajmniej odstawiła alkohol i gniew. Zamówiła kawę i usiadła przy oknie, z jednej strony obserwując kobietę, z drugiej ulicę pełną uśmiechniętych ludzi, którzy napawali się słońcem, które świeciło mocno. 

Zazdrościła im.

Kiedy po godzinie kobieta opuściła kawiarnie ruszyła za nią. Kroczyła pewnym krokiem, a kiedy ta weszła w zaułek, weszła tam za nią. I wtedy poczuła, że jej plecy łączą się ze ścianą.
- Po co mnie śledzisz?! Widziałam cię od rana!- wysyczała kobieta, patrząc na jej odsłonięte przedramię, a na nim Mroczny Znak.- Czego chcesz?! 
- Gabrielle Lacroix?- spytała ledwo łapiąc powietrze.
- A na co ci ta wiedza?!
- Myślę, że jesteś… moją matką…

***

Siedziała z filiżanką herbaty na kolanach w jej mieszkaniu i przyglądała się jak kobieta chodzi po salonie i sprząta rozrzucone ubrania. Była zaskoczona, że zaprosiła ją do środka. Mieszkała w kamienicy przy 16. Dzielnicy, czyli najdroższej i najzamożniejszej w Paryżu. Mieszkanie było jasne, eleganckie, urządzone ze smakiem i idealnie pasowało do kobiety która obserwowała. Była do niej wyjątkowo podobna, dlatego zapewne nie zadawała ona pytań tylko od razu je tu teleportowała. 
- Wybacz za ten bałagan…- powiedziała cicho siadając w końcu na przeciwko niej.
- Nic się nie stało. Nie myślałam, że zabierzesz mnie do siebie…
- Jaki był twój plan? Chciałaś za mną chodzić cały czas?
- Nie wiem. Chyba nie miałam planu.- spuściła wzrok i odstawiła filiżankę na stolik. Kobieta wpatrywała się w nią intensywnie. 
- Wyrosła z ciebie naprawdę piękna kobieta…
- Aurora.
- Idealnie…- uśmiechnęła się.- Przepraszam… Jestem w szoku, bo Marcus powiedział że urodziłaś się martwa.
- Wmówił mi, że zmarłaś przy porodzie. Zorientowałam się, że coś jest nie tak gdy trzymałam w dłoni Kamień Wskrzeszenia i się nie pojawiłaś…- wyznała patrząc w jej niebieskie oczy.
- Twój ojciec miał co do ciebie plany, na które nie chciałam się zgodzić… Widzę, że je zrealizował…
- Zostałam mu odebrana jak miałam 10 lat…- zaczęła swoją historię, a kobieta słuchała z narastającym przerażeniem.

***

Wkroczyła do salonu i z niepokojem stwierdziła, że trzy fotele Malfoy’ów są puste. Słyszała o potyczce w Departamencie Tajemnic, kiedy to Lucjusz zniszczył Przepowiednię związaną z Czarnym Panem i Potterem.
- Moi drodzy to koniec.- powiedział czarownik, na co Śmierciożercy zaczęli wychodzić.- Auroro, mam bardzo ważne zadanie. Usiądź…- powiedział wskazując krzesełko po swojej prawej stronie. Niepewnie zajęła miejsce i popatrzyła na niego niewzruszona.- Jak dobrze wiesz, Lucjusz zawiódł mnie podczas swojej misji w Departamencie. Miał zdobyć Przepowiednię, a tymczasem ona została zniszczona. Od razu powinienem tam wysłać ciebie. Ty byś mnie nie zawiodła.
Na jej ustach pojawił się drwiący uśmieszek.
- Musi zapłacić za swoje niepowodzenie. Chciałbym, żebyś zabiła Dracona.
Spojrzała na niego zaskoczona. Przecież nie mogła tego zrobić. Nie mogła zabić chłopaka.
- Panie… Pozwolę się nie zgodzić z tą decyzją. Dlaczego chłopak ma ginąć za błędy ojca? Wydaje mi się, że tkwi w nim niesamowity potencjał, można go wyszkolić i stanie się świetnym Śmierciożercą. Poza tym ma czystą krew. Wydaje mi się, że zdarza się to coraz rzadziej.- powiedziała patrząc mu prosto w oczy pomimo strachu. 
- A jednak jego ojciec zawiódł i powinien ponieść konsekwencje.
- Wiem, że utrata syna na pewno byłaby dla niego ogromnym ciosem. Ale czy warto marnować takie geny i potencjał? Nie lepiej dać nauczkę Lucjuszowi w inny sposób?
Bała się, bo sprzeciwiała się woli Czarnego Pana, a to mogło się skończyć dla niej tragicznie, ale musiała zaryzykować. Draco nie zasługiwał na śmierć za swojego ojca. Voldemort milczał chwilę wpatrując się przed siebie i zaciskając wargi.
- Dobrze. Masz rację, szkoda marnować potencjał. Pod warunkiem, że zajmiesz się szkoleniem młodego pana Malfoy’a. Włączając to uodparnianie go na ból. 
- Oczywiście, Panie. 
- Wymyślę jeszcze jak ukarać Lucjusza. 
Wstała i ruszyła do wyjścia.
- Auroro… Mam nadzieję, że twoje zamartwianie się o życie Dracona nie jest kierowane jakimiś głębszymi uczuciami.
- Nie, Panie. Po prostu obserwacja  i spojrzenie na to z większej perspektywy.
- Dobrze, że nie bałaś się tego powiedzieć, czasem podejmuję impulsywne decyzje, ale nie sprzeciwiaj mi się więcej…- powiedział wyciągając różdżkę. Już wiedziała co się stanie. Zacisnęła szczękę.- Crucio…- powiedział, a jej ciało zalała fala bólu.

***

- Do czego oni cię zmuszali…- powiedziała załamując ręce.- Ale nigdy nikogo…
- Nie zabiłam.
- Tak bardzo mi przykro… Nie zasługiwałaś na takie życie.
- Nie cofnie się czasu i nie zmieni się przeszłości. Nie wiedziałaś… Okłamał nas obie i… Po prostu chciałam cię odnaleźć… Nigdy nie miałam normalnej rodziny.
- Jak mnie znalazłaś?
- Pomógł mi detektyw, którego polecił mi Severus… Człowiek, który się mną zajął. Nie było idealnie, bo jest oschły i bardzo zasadniczy. Dużo ode mnie wymagał i nie okazywał uczuć, ale nauczyliśmy się ze sobą jakoś żyć. Na swój sposób się o mnie troszczył, a ja o niego.

***

Usłyszała ciche pukanie do drzwi i damskie głosy. Kiedy drzwi do pokoju w którym przebywał Severus się zamknęły, a Glizdogon uciekł i się gdzieś schował, podeszła do nich i przystawiła ucho. Od dwóch dni była u Snape’a, chcąc przeszukać nieliczne przedmioty, które do niej należały.
- Wiem, że nie powinno mnie tu być. Sam Czarny Pan zabronił mi o tym mówić.- powiedziała Narcyza.
- Jeśli więc zabronił, to nie powinnaś tego mówić.- odparł jej opiekun.- Odłóż to, Bella, nie dotykamy rzeczy, które nie należą do nas.- zacisnęła dłonie, bo nienawidziła Bellatrix najbardziej ze wszystkich Śmierciożerców. Nadskakiwała Czarnemu Panu i niczym się nie przejmowała, a w dodatku nie lubiła jej i czekała tylko na jakieś potknięcie.- Tak się składa, że wiem, w jakiej sytuacji się znalazłaś, Narcyzo.
- Tobie?- usłyszała skrzeczący głos Belli.- Czarny Pan powiedział o tym TOBIE?
- Twoja siostra wątpi we mnie. Co dowodzi temu, że ostatnie lata dobrze grałem swoją rolę, tak dobrze, że udało mi się oszukać jednego z najpotężniejszych czarodziejów naszych czasów. Dumbledore to potężny czarodziej, tylko głupiec by w to wątpił.
- Nie wątpię w ciebie, Severusie.- cicho powiedziała pani Malfoy.
- To zaszczyt dla ciebie, Cyziu. I dla Draco.- dłonie blondynki zacisnęły się jeszcze mocniej, aż poczuła, że paznokcie powoli przecinają skórę.
- To tylko chłopiec.
- Nie jestem w stanie zmienić woli Czarnego Pana. Co nie znaczy, że nie mogę pomóc Draconowi.
- Severusie...
- Przysięgnij. Złóż Wieczystą Przysięgę.- z jej ust wydostał się cichy warkot na słowa Lestrange.- To tylko puste słowa. Da z siebie wszystko. A kiedy przyjdzie co do czego, wpełznie z powrotem do swojej nory. Tchórz.
- Wyjmij swoją różdżkę.- Nie, nie, nie, nie, nie! 

GŁUPIEC!

- Czy ty, Severusie Snape, przysięgasz, że będziesz strzegł Dracona Malfoy'a, kiedy będzie próbował wypełnić wolę Czarnego Pana?
- Przysięgam.
- Przysięgasz z całej mocy bronić go przed niepowodzeniem?
- Przysięgam.
- A, jeśli Draco zawiedzie, czy przysięgasz osobiście dokończyć to, na co nasz Czarny Pan czeka już tak długo i niecierpliwie?
- Przysięgam.
Cholerny, niemądry… krzyczały głosy w jej głowie. Widziała jak kobiety opuszczają dom. Stanęła oparta o framugę i spojrzała na niego.
- Głupiec…-  powiedziała cicho. Odwrócił się i spojrzał na nią z wyrzutem.- Składasz Wieczystą Przysięgę, czyli zabijesz Dumbledore’a jeśli trzeba będzie? Wiesz, że Draco tego nie zrobi. Więc, albo zabijesz człowieka który ci ufa, albo sam umrzesz… Bardzo mądre.
- Gdyby nie to, Czarny Pan zabije Dracona i co wtedy? 
Nie odpowiedziała.
- Wiem jakimi uczuciami darzysz chłopaka.- dodał jakby chciał wyjaśnić, że robi to też ze względu na nią. 
- O nie, nie zrzucaj tego na mnie!- warknęła wychodząc z pomieszczenia i wpadając na Glizdogona.- Zmiataj!
Jej wściekłość, żal i smutek mieszały się w tym momencie w jedno, targające nią uczucie. 
***

- A ten chłopak?- spytała jej matka siadając koło niej i wpatrując się w jej twarz.
- To trochę bardziej skomplikowane…- spoważniała i podniosła wzrok.
- Mam czas.
- Bardzo długo byliśmy razem. Nawet wtedy gdy trafił niesłusznie do Azkabanu, czekałam… Naprawdę go kocham. I nie radzę sobie bez niego…
- Ale…
- Kilka miesięcy temu wściekł się, bo zaczęłam chodzić do Marcusa, do Azkabanu. Chciałam wyciągnąć informacje o tobie… chciałam uporać się ze swoimi demonami. Draco on… Potraktował mnie Cruciatusem… Słusznie zresztą. A potem stwierdził, że powinniśmy się rozstać.- szepnęła cicho.- Na rok, żeby zrozumieć czego chcemy od życia.
- Dla mnie to nie jest za bardzo skomplikowane…
Podniosła na nią zdziwiony wzrok.
- Takie coś potrafi zrobić tylko mężczyzna, który bardzo mocno kocha…- uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco.
- A ty co robisz? Masz rodzinę?- zmieniła temat Aurora, chcąc się czegoś dowiedzieć o matce.
- Nie mam męża, jeśli o to pytasz. Ale mam drugą córkę. Jej ojciec zmarł przed jej urodzeniem. Teraz jest w szkole, kończy właśnie Beauxbatons. Jest młodsza od ciebie, trzy lata. Oficjalnie skończyła naukę, ale szkoła oferuje dodatkowe lata praktyki magicznej. Bardzo długo podróżowałam, zwiedzałam różne miejsca. Aż wróciłam do Paryża. Zostałam Uzdrowicielką i pracuję w tutejszym szpitalu. Moja piękna, dorosła córka…- powiedziała głaszcząc ją po policzku.
- Zawsze robiłam wszystko, żebyś była dumna. Chciałam żyć tak, żeby moje życie było coś warte. Że gdybyś żyła to powiedziałabyś, że nie jesteś mną rozczarowana.
- Jestem dumna. Pomogłaś powstrzymać tego okropnego człowieka. Cały świat czarodziejów odetchnął z ulgą. Szkoda, że to inni zbierają całe pochwały za to.
- Nie muszę być znana. Robiłam złe rzeczy… Mam trudny charakter. Wszyscy by widzieli we mnie jedynie Śmierciożercę, który chce się wybielić.
- Miałaś trudny start, kiepskie dzieciństwo. Poza tym z twoich opowieści wynika, że masz bardzo wiele moich cech charakteru.- zaśmiała się głośno.- Jeszcze się przekonasz, że mamy ze sobą więcej wspólnego niż ci się wydaje. 
- Przepraszam, że nie zaczęłam cię szukać wcześniej.
- Przepraszam, że uwierzyłam Marcusowi i zostawiłam się na jego pastwę. Nigdy nie wybaczę sobie, że musiałaś się wychowywać w takim środowisku. Jak długo zostaniesz w Paryżu?
- Kilka dni. Muszę wracać do pracy.
- Nie chciałabym znowu cię stracić.
- Ja też nie. Wydaje mi się, że potrzebuję teraz kogoś bliskiego bardziej niż kiedykolwiek.

***

-… Poznaliśmy się w Paryżu. To nie była miłość. Raczej krótka fascynacja, namiętność. Zaszłam w ciążę. Wyjechałam za nim do Londynu.- powiedziała, kiedy dzień później szły Aleją Pól Elizejskich, zajadając się lodami.- Nie myśl sobie, że nie cieszyłam się z tego. Nie cieszyłam się, że on jest ojcem. Ale cieszyłam się, że będę mieć dziecko. Bardzo chciałam cię jak najszybciej móc trzymać w ramionach. Potem jednak podsłuchałam rozmowę Marcusa, jakie ma plany wobec ciebie.
Aurora napawała się słońcem i widokami. Paryż wyjątkowo ją urzekł swoją historią, architekturą i swego rodzaju spokojem. A może to po prostu ona odnalazła w nim chwilowy spokój.
- Chciałam uciec ale mi na to nie pozwolił. Doczekałam porodu i zaraz po nim wyznał, że zmarłaś. Pokazał mi nawet ciało! Byłam zdruzgotana i uciekłam. Odcięłam się od tego okrutnego człowieka. 
- Cieszę się, że nie zostałaś… Wiem, jak Narcyzie trudno było w związku ze Śmierciożercą, jak martwiła się o syna… A Marcus był… jest dużo gorszy od Lucjusza. To tyran, sadysta i psychopata. 
- Ale ty miałaś trudne życie.
- Ale to się skończyło… Teraz jest lepiej.

***

Blondyn stał i wpatrywał się w okno z szerokim uśmiechem. Czekał aż Astoria wróci do mieszkania. Nagle zaatakował go silny ból głowy. Złapał się za nią i zgiął w pół, mając przed oczami niebieskooką blondynkę z delikatnym, tajemniczym uśmiechem.
- Draco, wszystko w porządku?- spytała ciemnowłosa dziewczyna, kładąc mu dłoń na ramieniu. Dziwnym trafem zawsze pojawiała się w momentach, gdy czuł się kiepsko, a ból głowy niemal zwalał go z nóg. Podała mu szklankę, z której zaczął łapczywie pić. 

Wszystko minęło.

- Miałem bardzo ważną sprawę…- rzucił i pociągnął ją na taras, na którym pełno zawsze było roślin, które teraz były pokryte małymi świecącymi punktami.- Dostałem zaproszenie na ślub przyjaciela. Pomyślałem, że powinniśmy się tam pojawić jako narzeczeństwo dlatego… Astorio Greengrass… Czy wyjdziesz za mnie?
Dziewczyna zakryła dłonią usta, zaskoczona tym gestem i zarzuciła mu dłonie na szyję.
- Oczywiście, że wyjdę! 





~*~
Następny rozdział: 02.01.2016, godzina: 18:00

5 komentarzy:

  1. Świetne opowiadanie! Chłonęłam każde słowo (i to dosłownie! :) ), bardzo lekki masz styl pisania, a co podziwiam, bo sama niestety tego daru nie posiadam. Dodaję do obserwowanych i czekam na kolejne rozdziały :) pozdrawiam!
    www.misty-symphony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojoj, poprawka, nie mogę niestety zaobserwować bo nie widzę odpowiedniego działu :( w każdym razie dodaję do zakładek i pozdrawiam!

      Usuń
    2. Oh, dziękuję za miłe słowa! Sama zajrzę na Twojego bloga w najbliższym czasie :)
      Jeśli chodzi o obserwowanie można to zrobić pod tym:
      LINKIEM
      Niestety sam dodatek się zbuntował i nie jestem w stanie go tutaj dodać :<
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Jak on mógł jej się oświadczyć?! Nie wierzę w to... nie, nie, nie. Tak nie może być! :) Mam nadzieję, że nasz ukochany Draco w końcu się ogarnie i nie spieprzy po raz kolejny tego, co jest między nim a Aurorą. Bardzo cieszę się też, że odnalazła mamę. Super rozdział! Pozdrawiam i życzę dużo veny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobało :) Rozstanie im się przyda i zdradzę, że ta sytuacja niedługo się skończy :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń