Wszedł, trzymając Astorię za rękę, na taras, z którego schodziło się do ogrodu. To właśnie tam jego przyjaciel miał za kilkadziesiąt minut wziąć ślub. Dwór znajdował się na wzniesieniu, które kończyło się klifem, znikającym w wodach jeziora. Było magicznie.
- Malfoy! Przyjacielu, cieszę się, że się zjawiłeś. Nie byłem pewny czy dostałeś moje Patronusy.- powiedział czarnoskóry czarodziej, ściskając go na powitanie.
- Patronusy? Dostałem jednego, na temat twojego ślubu.- odparł zdezorientowany blondyn. Miał na sobie idealnie dopasowany garnitury w granatowym kolorze, białą koszulę i czarny krawat. Zabini za to postawił na klasyczną czerń.
- A ta urocza dama…?
- Astoria, pamiętasz ze szkoły? Siostra Daphne Greengrass. Spotkaliśmy się w Bułgarii i… Jesteśmy zaręczeni.- powiedział na co dziewczyna uśmiechnęła się szeroko pokazując subtelny pierścionek.
- Zaręczeni…- odparł udając entuzjazm i spojrzał na wychodzącego z dworu Harry’ego.- Gratuluję! A teraz wybaczcie. Obowiązki wzywają.- powiedział i pospiesznie odszedł w kierunku Wybrańca, który skinął na Malfoy’a i lekko się uśmiechnął. Blondyn odwzajemnił gest i ruszył z dziewczyną do ogrodu.
- Co do…?!- niemal krzyknął czarnowłosy, kiedy Zabini pociągnął go do środka.
- Zaręczył się! Amortencja!
- Skąd… Może się zakochał.
- Potter, nie denerwuj mnie. To nie jest to, rozmawiałem z nim przed wyjazdem. Kocha Aurorę i nie wierzę, że nagle by mu się odmieniło. A na pewno nie w takim czasie.
- Blaise… Doszukujesz się jakiś teorii spiskowych, gdzieś gdzie może ich nie być.
- Harry… Rozmarzony, trochę nieobecny wzrok… Poza tym poczułem wyraźnie zapach perfum Emily.
- Może...
- Potter… Jej nawet tu nie ma. On jest naprany tym eliksirem po brzegi. Musi go faszerować cały czas, to w dużych ilościach i to od dawna. Już w szkole miała na jego punkcie obsesję!
- Okey. Poddaję się, co teraz?
- Nie wiem… To znaczy Aurora nic nie pamięta, ale mieliśmy jej dolać eliksiru, żeby sobie przypomniała. Nie jestem tylko pewny czy się pojawi. Nie mam z nią kontaktu od kilku miesięcy.
- Co się dzieje?- spytał Gregory, podchodząc do nich z Annabelle i Hermioną.
- Malfoy jest naćpany Amortencją.- wyjaśnił Harry.
- Co?!
- I zaręczony.- dodał Blaise.
- Cholera….- jęknął Gregory.- I plan się sypie.
- Nie ma ktoś zapasu eliksiru niwelującego działanie Amortencji?
***
Wolnym krokiem zeszła po schodach i między krzesełkami podeszła do pierwszego rzędu, w którym miała usiąść. Miała na sobie miętową sukienkę, opiętą, rozszerzającą się nieco na dole, która pokryta była warstwą diamentów, układających się w piękne wzory, a które stopniowo zanikały aż do poziomu kolan. Włosy miała proste i idealnie wystylizowane, a makijaż minimalny, z miętowymi kącikami oczu. Wyglądała zjawiskowo. Nie była pewna czy powinna się pojawiać. Nie wiedziała jaki stosunek do niej mają zgromadzeni tam ludzie. Zerwała kontakt ze wszystkimi od kiedy wyjechała do Edynburga.
- Aurora! Bałem się, że nie przyjdziesz!- krzyknął Blaise odsuwając się od znajomego blondyna i przytulając ją mocno.- Nie wiem czy pamiętasz mojego przyjaciela. Draco Malfoy, Aurora Blackstone.- powiedział przypominając ich sobie.
Ona spojrzała na niego, jakby go tylko kojarzyła z widzenia.
On popatrzył na nią jakby była tylko znajomą.
- Cześć…- uśmiechnęła się szeroko i wyciągnęła w jego kierunku smukłą dłoń o długich palcach, ozdobionych kilkoma pierścionkami. Między innymi tym, który sam jej dał, ale o czym żadne z nich nie miało pojęcia.
- Cześć…- odparł zatapiając się w jej niebieskich oczach i chcąc by ten moment trwał wiecznie. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale w tym momencie, ta dziewczyna, zdawała mu się wszystkim. Czarnoskóry auror uśmiechnął się szeroko widząc jak na siebie reagują, mimo wszystko.
- Wybaczcie kochani, że przerywam wam ten moment, ale chyba powinniśmy zaczynać…- powiedział i wskazał im ich miejsca. Aurora siadła tuż obok blondyna, który złapał swoją narzeczoną za rękę, a która z tryumfem spojrzała na dotychczasową rywalkę. A ona siedziała z delikatnym uśmiechem, nie zwracając uwagi na niemal zupełnie obcego mężczyznę obok niej. Zdawał sobie sprawę, że poznali się w świecie Śmierciożerców, ale nie potrafił wyjaśnić tego uczucia, że była dla niego kimś ważnym.
***
Aurora wypiła kolejną szklankę wody, zajmując chwilowo miejsce przy stole. Nie tańczyła, ale krążyła wokół ludzi i rozmawiała z nimi.
- W ile ten eliksir powinien zadziałać?- spytał Harry, kiedy razem z Hermioną stali i obserwowali jak podchodzi do niej Malfoy i prosi do tańca.
- Moi rodzice mieli pamięć z powrotem po ponad godzinie. Co do antidotum na Amortencje… Nie wiem, pewnie zależy jak długo i w jakich ilościach była mu dostarczana.
- Wiedziałem, że Aurora ma takie rzeczy w mieszkaniu.
- Będzie wściekła za włamanie.
- To w dobrej wierze. A teraz… Zatańczysz?- spytał wyciągając dłoń w jej kierunku. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i zatraciła się w tańcu ze swoim ukochanym. Tymczasem Aurora zarzuciła jedną rękę na ramie chłopaka, a drugą złączyła razem z jego dłonią.
- Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie że już gdzieś cię spotkałem.
- Pewnie wśród Śmierciożerców…- wskazując na jego przedramię.
- Pewnie tak… Dziwne, że nie pamiętam szczegółów.- szepnął, nadal się w nią wpatrując. W tym momencie wszystko zaczęło dziać się bardzo szybko. Aurora poczuła silny ból głowy. Zamknęła oczy, czując jak jej partner troskliwie obejmuje ją, żeby nie upadała. Gdy je otworzyła, dokładnie wiedziała kim jest i co do niego czuje i nie mogła uwierzyć, że właśnie patrzy na jego twarz. Chwilę później siła Amortencji zupełnie osłabła i Draco zrozumiał, że właśnie stoi na wprost miłości swojego życia, którą ktoś brutalnie mu odebrał.
W końcu oboje byli cali.
Moment później, kula ognia wpadła między drzewa otaczające polanę, na której wylądowali Śmierciożercy z jej ojcem i Nottem na czele. Draco objął dziewczynę zasłaniając ją przed lecącym w ich kierunku zaklęciem. Była chwila, w której zaczęła się zastanawiać po której stronie stanąć podczas walki, o której dobrze wiedziała. Ale gdy zobaczyła jak jej ojciec celuje w Draco i rzuca jakieś zaklęcie, wpadła w furię.
- Nikt nie będzie mierzył w mojego…- nie skończyła i odrzuciła ojca jednym, sprawnym zaklęciem. Popatrzyła na blondyna po czym rzuciła się do walki u boku Ministerstwa. Powaliła kilku Śmierciożerców, aż doszła do Carrowa.
- A jednak… Jesteś podstępną małą wywłoką, która zaraz skończy martwa…- powiedział kierując na nią różdżkę.- Avada…
- Crucio!- krzyknął Draco pojawiając się za jej plecami. Carrow zatoczył się i nim się obejrzeli runął z klifu, wprost do jeziora.- Cholera!
Nie było jednak czasu na zastanawianie się nad tym co się z nim stało. Śmierciożerców był dużo i atakowali bez opamiętania. Niektórzy wpadli do wnętrza dworku i tam walczyli dalej. Aurora natomiast stanęła twarzą w twarz ze swoim ojcem.
- Znalazłaś matkę?- warknął z szaleńczym uśmiechem.- Dobrze, teraz wykończę was obie.
Zaklęcia leciały z obu stron, żadne nie chciało się poddać. W końcu blondynka zbliżyła się na tyle, że bez ostrzeżenia uderzyła go w twarz i wytrąciła mu różdżkę. Uderzył ją w odwecie i schylił się żeby znowu atakować ją za pomocą magii.
- Nie jesteś w stanie mnie zabić!- krzyknął.
- Infarct*!- krzyknęła, a jej ojciec złapał się za serce.
- Brawo…- powiedział cicho i padł przed nią martwy.
***
Wszyscy zgromadzeni próbowali odtworzyć co się wydarzyło. Najpierw Aurora stała opatrywana przez Uzdrowicieli. Jej ciało okryte były ciepłym kocem i oprócz kilku rozcięć na twarzy, wyglądała całkiem w porządku. Potem Malfoy przedarł się przez grupę ludzi i podbiegł do niej, biorąc w ramiona, nie zwracając uwagi na protesty narzeczonej. Zrzuciła z siebie koc i mimo niedawnych wydarzeń w ich życiu, mocno wtuliła się w jego ciało, najprawdopodobniej płacząc cicho. Zgromadzeni dookoła ludzie obserwowali jak para rozmawia chwile, po czym łączy się w długim pocałunku. Eliksiry, zaklęcia, przestały działać i życie wróciło do normy. Ogromnie żałował tych ostatnich miesięcy. Tego, że ją zostawił, że stracił czujność, że dał się podejść. Nigdy nie wybaczy sobie tego wszystkiego.
Zostawił ją samą.
Mieli dać sobie czas na nauczenie się oddzielnego życia. A tymczasem ona znalazła się w samym środku walki i nie był pewny czy jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy. Odgarnął zlepione włosy z jej twarzy i spojrzał w jej niebieskie oczy. Uśmiechnął się niepewnie i objął przyciskając do siebie. Wszyscy dookoła mogli myśleć co chcieli, ale ona nie potrafiła bez niego żyć. Na swój dziwny i pokręcony sposób, pomimo wszystkich ran jakie jej zadał, to właśnie w jego ramionach czuła się najbezpieczniej. Wiedziała, że teraz dadzą sobie radę ze wszystkim.
I wtedy to się stało.
Dla niej to było jak film w zwolnionym tempie, dla innych trwało to sekundę. Ktoś wyprowadzał Notta z budynku i nie wiadomo jakim cudem ten, wyrwał różdżkę aurorowi i skierował na parę. Wystrzeliły z niej zielone iskry, co w porę zauważył blondyn i osłonił Aurorę swoim własnym ciałem. Zaklęcie trafiło prosto w jego pierś. Osunął się na ziemię z otwartymi szeroko oczami bez wyrazu. Jego serce powoli przestawało bić, a każdy skrawek jego ciała, każda nawet najmniejsza komórka umiera. I jedyne co widział to jej niebieskie, przerażone oczy. Uśmiechnął się pod nosem, mogąc odejść w ten sposób. Chroniąc kobietę, którą kocha. Z gardła dziewczyny wydobył się niemal nieludzki krzyk. Upadła na kolana, układając jego martwe ciało przy swoim i tuląc je do siebie, jakby to miało pomóc.
I wtedy to się stało.
Dla niej to było jak film w zwolnionym tempie, dla innych trwało to sekundę. Ktoś wyprowadzał Notta z budynku i nie wiadomo jakim cudem ten, wyrwał różdżkę aurorowi i skierował na parę. Wystrzeliły z niej zielone iskry, co w porę zauważył blondyn i osłonił Aurorę swoim własnym ciałem. Zaklęcie trafiło prosto w jego pierś. Osunął się na ziemię z otwartymi szeroko oczami bez wyrazu. Jego serce powoli przestawało bić, a każdy skrawek jego ciała, każda nawet najmniejsza komórka umiera. I jedyne co widział to jej niebieskie, przerażone oczy. Uśmiechnął się pod nosem, mogąc odejść w ten sposób. Chroniąc kobietę, którą kocha. Z gardła dziewczyny wydobył się niemal nieludzki krzyk. Upadła na kolana, układając jego martwe ciało przy swoim i tuląc je do siebie, jakby to miało pomóc.
Ostatnie uderzenie serca.
Ostatnie spojrzenie.
Ostatni oddech.
Ból.
Zrzuciła koc i wpadła w jego ramiona. Nie obchodziło ją to, jak ją zranił. Przy nim czuła się bezpiecznie i nie potrzebowała w tym momencie nic innego. Ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi.
Uśmiechnęła się czule i zamknęła oczy. Wdychała jego zapach, tak dobrze jej znany, kojarzący się z dobrymi wspomnieniami.
- Tak bardzo cię przepraszam…- wyszeptał w jej włosy.- Te miesiące… To nie tak miało wyglądać… Miałem wrócić... Miałem pierścionek, plany...- dodał cicho, czując że blondynka szeroko się uśmiecha.
- Jeśli to oświadczyny...
Kątem oka zauważył, że wyprowadzają Theodora, który wyrwał różdżkę jednemu z prowadzących go mężczyzn i kieruje ją w ich stronę. Nie zastanawiał się długo tylko osłonił dziewczynę, bez względu na to jakie zaklęcie rzucał Śmierciożerca. Kiedy otworzyła oczy z przerażeniem stwierdziła, że stalowe tęczówki chłopaka są puste. Nie ma w nich zupełnie nic, a jego ciało osuwa się w jej ramionach. Aurorzy powalili Notta, ale do niej niewiele docierało. Usiadła z jego głową na piersi i wydała z siebie krzyk bólu, rozpaczy i bezsilności. Głaskała jego włosy, licząc, że do jego oczu, które tak uparcie się w nią wpatrywały, powróci życie. Uśmiechnął się blado. Czuła jak jego serce uderza po raz ostatni. Jak spomiędzy jego ust, uchodzi ostatnie westchnienie, a razem z nim jego życie. Nie potrafiła nawet opisać jak się teraz czuje. Rozpadła się na miliardy kawałeczków, widząc jego martwe ciało, leżące na niej. Mógł ją ranić i krzywdzić, ale ona nie mogła bez niego żyć. To nie było życie. Czuła, że brakuje jej powietrza, jakby ktoś wyrwał jej z piersi serce. To uczucie było gorsze niż to kiedy się rozstali, bo teraz nic nie było w stanie zmienić rzeczywistości. Zamknęła jego oczy, nie będąc w stanie wpatrywać się w jego martwe tęczówki. Widziała jak wszyscy biegną w ich kierunku, ale nie miała siły na konfrontację. Nie myśląc wiele teleportowała się do mieszkania i z uczuciem zagubienia, przeszywającym bólem w klatce piersiowej i zawrotami głowy, ułożyła głowę na nieruchomej piersi chłopaka, licząc, że znowu usłyszy rytmiczne bicie jego serca. Czekała… Nic się nie działo. Czuła, że się dusi, że jej serce pęka, a każda komórka jej ciała tak desperacko go potrzebuje, że umiera razem z nim. Leżała dłuższą chwilę, powoli tracąc kontakt z rzeczywistością. I nagle poczuła spokój... Spłynął na nią nagle, nie do końca wiedziała skąd. Uśmiechnęła się lekko rozumiejąc co się dzieje.
- Jeśli to oświadczyny...
Kątem oka zauważył, że wyprowadzają Theodora, który wyrwał różdżkę jednemu z prowadzących go mężczyzn i kieruje ją w ich stronę. Nie zastanawiał się długo tylko osłonił dziewczynę, bez względu na to jakie zaklęcie rzucał Śmierciożerca. Kiedy otworzyła oczy z przerażeniem stwierdziła, że stalowe tęczówki chłopaka są puste. Nie ma w nich zupełnie nic, a jego ciało osuwa się w jej ramionach. Aurorzy powalili Notta, ale do niej niewiele docierało. Usiadła z jego głową na piersi i wydała z siebie krzyk bólu, rozpaczy i bezsilności. Głaskała jego włosy, licząc, że do jego oczu, które tak uparcie się w nią wpatrywały, powróci życie. Uśmiechnął się blado. Czuła jak jego serce uderza po raz ostatni. Jak spomiędzy jego ust, uchodzi ostatnie westchnienie, a razem z nim jego życie. Nie potrafiła nawet opisać jak się teraz czuje. Rozpadła się na miliardy kawałeczków, widząc jego martwe ciało, leżące na niej. Mógł ją ranić i krzywdzić, ale ona nie mogła bez niego żyć. To nie było życie. Czuła, że brakuje jej powietrza, jakby ktoś wyrwał jej z piersi serce. To uczucie było gorsze niż to kiedy się rozstali, bo teraz nic nie było w stanie zmienić rzeczywistości. Zamknęła jego oczy, nie będąc w stanie wpatrywać się w jego martwe tęczówki. Widziała jak wszyscy biegną w ich kierunku, ale nie miała siły na konfrontację. Nie myśląc wiele teleportowała się do mieszkania i z uczuciem zagubienia, przeszywającym bólem w klatce piersiowej i zawrotami głowy, ułożyła głowę na nieruchomej piersi chłopaka, licząc, że znowu usłyszy rytmiczne bicie jego serca. Czekała… Nic się nie działo. Czuła, że się dusi, że jej serce pęka, a każda komórka jej ciała tak desperacko go potrzebuje, że umiera razem z nim. Leżała dłuższą chwilę, powoli tracąc kontakt z rzeczywistością. I nagle poczuła spokój... Spłynął na nią nagle, nie do końca wiedziała skąd. Uśmiechnęła się lekko rozumiejąc co się dzieje.
I sama osunęła się w krainę mroku.
Cała grupa weszła do mieszkania i zastali czarnego kocura, który siedział na środku przedpokoju i wpatrywał się w nich z dziwnym, smutnym błyskiem w swoich zielonych oczach. W końcu podniósł się i podreptał po schodach na piętro, a tam do sypialni swojej właścicielki. Pierwszy ruszył za nim Snape, potem Lucjusz i Narcyza, a za nimi Harry z Hermioną, Blaise i Gregory, którzy od razu teleportowali się pod drzwi mieszkania. Kiedy weszli do dużej sypialni, kobieta zakryła dłonią usta i podbiegła do łóżka. Już wiedziała, że jej syn nie żyje, ale to co zobaczyła przeszło jej najgorsze wyobrażenie. Wszyscy spodziewali się, że zastaną zupełnie załamaną, zrujnowaną blondynkę, która w najgorszym razie nie pozwoli zabrać jego ciała. Tymczasem w pomieszczeniu było jasno, wpadały do niego promienie słońca, które oświetlały nieruchome ciała leżące na łóżku. Nie oddychali, mieli zamknięte oczy, a ich dłonie były ze sobą splecione. Wyglądali, jakby zasnęli i zaraz mieli się obudzić. Ich twarze były spokojne, na ich ustach malował się delikatny uśmiech, skóra i włosy odbijały promienie słoneczne tworząc delikatną poświatę dookoła ich ciał. Kot wskoczył na łóżko i stanął za swoją właścicielką. Uderzył łebkiem w jej plecy i wydał z siebie żałosne miauknięcie, po czym położył łebek na jej talii i wpatrywał się przed siebie. Narcyza podeszła do niej i złapała jej szczupły nadgarstek. Po chwili zakryła dłonią usta tłumiąc głośny szloch.
- Nie żyje…- powiedziała cicho opadając na łóżko.
Rozpacz ją zabiła.
__________
*- z łac. zawał
~*~
Popłakałam się :'(
OdpowiedzUsuńRozdział sam w sobie jak zwykle niesamowity:)
Oh, to niesamowity komplement, dowiedzieć się, że moje pisanie aż tak mocno na kogoś oddziałuje! Bardzo dziękuję! :)
UsuńNie wiem co powiedzieć. To było niesamowite, magiczne. Czytając o śmierci Draco, myślałam, że Happy-endu nie będzie. Napisałaś go po prostu na swój sposób i myślę, że to lepsze od nigdy nie zaznającej szczęścia Aurory. Jedyne czego mi szkoda, to że w ostatnich rozdziałach było mało tej pary i mieli dla siebie tak mało czasu, by cokolwiek zmienić. Po tym opowiadaniu już wiem, że Astoria to największe zło Fan-ficków. Bardzo mi się podobało i nie mogę doczekać się dodatku. Pozdrawiam mocno i życzę dużo veny! :)
OdpowiedzUsuńStarałam się napisać ten rozdział najlepiej jak potrafię i naprawdę mam nadzieję, że wyszło mi to dobrze :)
UsuńW dodatku zdecydowanie będzie więcej ich jako pary :) Serdecznie zapraszam jutro na godzinę 18 :)
Czy nie chciałabyś spróbwać swoich sił w pisaniu na PBF?
OdpowiedzUsuńTo tylko moja mała propozycja, w razie pytań zostawiam namiar na siebie w postaci gadu i link do forum. :)
gg 8660039
http://magiclullaby.forumpl.net/