poniedziałek, 18 stycznia 2016

Rozdział 32 - 'Day One'



Believe only half of what you see and nothing that you hear.
- Edgar Allan Poe

Kiedy otworzyła oczy, leżała w dziwnym, zrujnowanym pomieszczeniu, w którym stał jedynie stary, rozwalający się fotel, który podejrzewała, że dawno temu służył do unieruchamiania pacjentów podczas zabiegu lobotomii. Było jej zimno, bolała ją głowa i chyba jeszcze nie do końca odzyskała kontrolę nad własnym ciałem, gdyż jak tylko wstała, zachwiała się i zatoczyła, lapiąc za wystający ze ściany pręt. Syknęła głośno, czując jak zaczyna lecieć jej po dłoni krew. Z przerażeniem stwierdziła, że skóra była rozcięta dość głęboko, a krew sączyła się równomiernie, plamiąc już mocno ubrudzoną sukienkę, którą miała na sobie w clubie. Schyliła się by urwać kawałek materiału i zawiązała go na dłoni, żeby zatamować krwawienie. Ktokolwiek ją uprowadził, zabrał jej różdżkę i zadbał o to, żeby wyglądała jak straszydło. Dostrzegła swoje odbicie w kawałku potłuczonego szkła, które leżało na podłodze. Pozlepiane włosy, brudna twarz i ubranie, rozcięty policzek. Nie miała pojęcia kto i czego od niej chciał. Stała tak chwilę zastanawiając się co zrobić i gdzie się znajduje. Podeszła do okna i zauważyła duży plac, a kawałek dalej kolejny budynek. Próbowała dojść do tego gdzie jest. Jedyne co jej przychodziło na myśl to jakiś stary szpital, patrząc na resztki sprzętu, które można było tu znaleźć. Opuszczony, niszczejący szpital, do którego zapewne nikt nie wchodził z obawy przed duchami, o których krążyły legendy. 
- Halo?!- krzyknęła, ale w odpowiedzi usłyszała echo, które odbijało się od ścian. Wolnym krokiem ruszyła do wyjścia, ale nie mogła opuścić budynku. Niewidzialna bariera spowodowała, że odbiła się od niej i upadła na ziemię. Zobaczyła, że na przeciwko niej stoi kobieta w długiej, czarnej szacie. Rozpoznała w niej Pansy Parkinson, do której po chwili dołączyła Astoria.
- Cóż…- powiedziała czarnowłosa.- Nie myślałam, że pójdzie nam tak łatwo.
- Czego chcecie?- zapytała blondynka, wstając, otrzepując się, chociaż poprawa wyglądu nie była w stanie dać jej wiele w tym momencie. W przeciwieństwie do nich wyglądała żałośnie i marnie.
- Oh zupełnie nic. Zostaniesz tutaj… Miejmy nadzieję, że do końca życia, czyli niedługo, biorąc pod uwagę wychłodzenie, brak jedzenia i picia oraz atrakcje jakie przygotowałyśmy. Jeśli sama się nie zabijesz, to twój organizm nie wytrzyma…- powiedziała Astoria zbliżając się do niej.
- A my w tym czasie zajmiemy się Draco… Okażemy mu niesamowite wsparcie.
- Wiecie, że on jest jeden, a wy dwie?- odparła od niechcenia Aurora, która mimo iż w środku była przerażona swoim położeniem, to na zewnątrz nadal starała się być arogancka i niewzruszona. 
- Ty się nie martw takimi drobiazgami. Martw się raczej tym, jak długo przeżyjesz…
- Żegnaj Auroro. Życzymy ci długiej, powolnej i bolesnej śmierci.

***

Siedziała pod ścianą, na kupie gruzów i już wiedziała, że pożałuje tej decyzji. Na zewnątrz zapadł mrok, który wkradł się także do budynku, pozostawiając ją w kompletnych ciemnościach na kilka godzin. Marzyła teraz jedynie o cieple wydobywającym się z kominka, grubym kocu i kubku wypełnionym herbatą. Zatrzęsła się, gdy zimny podmuch wpadł przez okno, w którym najwyraźniej od wielu lat brakowało szyby. Była w sytuacji gorzej, niż beznadziejnej. Nie miała różdżki, utknęła tu i nie była w stanie wyjść. Jeszcze kilkanaście minut temu próbowała znieść barierę na wszystkie znane sobie sposoby, do których nie potrzebowała drewnianego kijka, ale nie wyszło. W dodatku szansa na to, że ktoś dojdzie do tego gdzie jest, była nikła.  Znajdowała się daleko od Londynu i nawet najmniejsza wskazówka nie pokazywała nikomu gdzie powinien jej szukać. Westchnęła głośno, widząc jak spomiędzy jej ust wydobywa się obłok pary.
- Pięknie, Blackstone…- powiedziała sama do siebie.- To jesteś w czarnej dupie.
Nie zdawała sobie jednak sprawy, jak źle to wszystko wygląda.

***

- Macie przeszukać cały kraj, wzdłuż i wszerz, zrozumiano?! Ona ma się odnaleźć!- warknął Gregory do zespołu, który udało mu się zorganizować w tak krótkim czasie.- Ja już nie wiem, jak my mamy ją znaleźć… Nie mamy pewności czy jest w Londynie, czy jest w Wielkiej Brytanii. Ktokolwiek ją uprowadził, mógł ją zamknąć gdziekolwiek.
- Musimy myśleć pozytywnie…- szepnął Zabini opierając się o biurko.- Nawet jeśli wiemy jak beznadziejna jest sytuacja. Malfoy jest na granicy. Jeden krok dzieli go od przekroczenia jej i zrobienia tu istnego piekła.
Tymczasem blondyn siedział w swoim gabinecie i wpatrywał się w przestrzeń. Minęło zaledwie kilka godzin, a on już odchodził od zmysłów, obawiając się o Aurorę.
- Mogę?- spytała czarnowłosa dziewczyna wchodząc do pomieszczenia.
- Jak powiem nie to sobie pójdziesz?
- Nie musisz być nie miły. Kiedyś się przyjaźniliśmy.
- Na Merlina, to był błąd.- jęknął odchylając się na fotelu do tyłu.
- Posłuchaj, chciałam tylko powiedzieć, że przykro mi z powodu Aurory, zapewne bardzo się martwisz.
- To wszystko?
- Gdybyś potrzebował pomocy, to wiesz gdzie mnie znaleźć ale…
- Co jeszcze, Parkinson?
- Nie myślałeś o tym, że ona po prostu odeszła?- spytała kładąc różdżkę Aurory na jego biurku.- Znalazłam to w zaułku koło clubu. 
- A co ty tam robiłaś?- warknął.
- Byłam na randce w restauracji. Jak wracałam do siebie to ją zobaczyłam… Przecież wiem jak wygląda jej różdżka.
- Wyjdź…- warknął i wziął do ręki tak ważny dla blondynki przedmiot.

***

Blondynka dokładnie wiedziała ile czasu minęło, od kiedy została tu zamknięta. Pięć godzin i trzydzieści minut, w tym przez około godzinę była nieprzytomna, a pozostałe cztery i pół spędziła w ciemnościach. Z braku jakiekolwiek innego zajęcia liczyła, prosząc w duchu, żeby ktoś jednak ją odnalazł. W końcu, około godziny 6 rano, na którą nic nie wskazywało, bo mgła i ciemne chmury skutecznie odcinały dostęp słońca, usłyszała jakiś hałas w okolicach wejścia. Pobiegła tam, jednak ani nikogo, ani niczego nie znalazła. Dźwięki zaczęły dochodzić z różnych części budynku. Zaczęła się bać i nie chciała wiedzieć co jej wywoływało. Kiedy jednak chciała wrócić do pomieszczenia, w którym dotychczas siedziała, nie mogła go odnaleźć. Biegła korytarzem, ale wszystkie pomieszczenia się zmieniły. Ściany wyglądały, jakby były pokryte pleśnią, wszystko zdawało się żyć. Usłyszała szepty, które ją otaczały i dochodziły zewsząd.

Potwór…

Morderczyni…

Sadystka…

Śmierciożerca…

Teraz się wybiela, ale jest jak każdy….

Torturowała niewinnych…

Krzywdziła ludzi, w imię Czarnego Pana…

Nic tego nie zmyje. Nic tego nie wymaże…

Na zawsze pozostanie potworem…

Chciała uciec, nie chciała słyszeć tych rzeczy. Nie mogła tego wyłączyć. Zatkała uszy dłonią i kucnęła pod ścianą. Nic nie pomogło. Głosy cały czas wkradały się do jej głowy i przypominały o tym kim była, kim jest i kim będzie. Z jej oczu pociekły łzy, które ginęły gdzieś pomiędzy jej wargami, które rozchylone były w niemym krzyku. Głosy powtarzały swoje oskarżenia w kółko. Jak skończyły jedną serię to zaczynała się kolejna. Nakładały się na siebie, otaczały ją. Przenikały.

Pamiętasz tego mężczyznę, który błagał o litość?! Prosił żebyś przestała, ale nie mogłaś…

Pamiętasz tych ludzi, którzy umierali na Ulicy Pokątnej?! Nic nie zrobiłaś! Szłaś ramię w ramię z tymi, którzy ich zabijali! 

Pamiętasz, tych wszystkich ludzi, których torturowali na twoich oczach?

Tego Śmierciożercę, na którego z pogardą splunęłaś?!

Pamiętasz, jak twój ojciec wił się z bólu pod wpływem Cruciatusa?!

POTWÓR!

- DOŚĆ!- krzyknęła, ale głosy nie ustawały. Po raz kolejny jej dłoń, zakończona długimi paznokciami, powędrowała do Mrocznego Znaku. Po raz kolejny desperacko chciała go zdrapać, chociaż wyblakł już dawno temu.

Ten znak pozostanie z tobą na zawsze.

Zawsze będzie ci przypominał kim jesteś.

Potworem…

Sadystką…

Morderczynią…

Śmierciożercą…

Jej ciało zareagowała instynktownie i już po chwili biegła po korytarza, jakby chciała uciec od wszechogarniających ją dźwięków. Kilkukrotnie się przewróciła co skutkowało licznymi rozcięciami i otarciami. Oddychała głęboko, gdyż powoli zaczynała zakradać się do jej głowy panika. Puls przyspieszył, wzrosło ciśnienie, a w okolicach klatki piersiowej pojawił się nieprzyjemny ucisk.

Panika.

W końcu, próbując uciec przed nieistniejącym napastnikiem, uderzyła głową o obniżony strop, który kiedy najprawdopodobniej utrzymywał framugę drzwi. Upadła nieprzytomna na ziemię.

***

Kiedy otworzyła oczy, ledwo była w stanie się podnieść. Nie wiedziała ile czasu była nieprzytomna, ale wyglądając przez okno, widziała że chmury nieco odsłoniły niebo, a słońce jest w połowie swojej wędrówki ku zachodowi, dlatego uznała, że jest około południa, wiec przespała jakieś od 5 do 6 godzin. Nie chciała nawet patrzeć na to jak wygląda. Podrapane nogi, pełno siniaków, strupów i krwi. Podeszła jedynie do szyby w drzwiach, która jako jedyna była cała i zobaczyła, że twarz ma w jednej czwartej pokrytą krwią, która sączyła się do niedawna z rany na czole. Trudne okazało się ustanie na nogach, gdyż ból i zawroty głowy spowodowane uderzeniem i upadkiem, były dość uciążliwe. Jedyny pozytyw jaki odkryła, to to, że głosy, które ją dręczyły ustały. Obawiała się jednak, że to nie koniec atrakcji, dlatego siadła pod ścianą i zaczęła skubać rąbek sukienki, próbując skupić się na czymś, poza swoją beznadziejną sytuacją. W budynku nadal było zimno, ale odrobina słońca, która wpadała przez okno dawała jej nikłe poczucie bezpieczeństwa. Podkuliła nogi i zaczęła kołysać się do przodu i do tyłu. Nie myślała, że ktokolwiek będzie w stanie złamać ją tak szybko. Prosiła w duchu o szybką śmierć. Prosiła o to, żeby jak najszybciej zakończyć ten koszmar. Rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym przebywała i zauważyła zegar. Podświetlony, żeby mogła widzieć ile czasu minęło. Nie myliła się, była dokładnie 12:46. Czyli od jej uprowadzenia minęło już prawie dwanaście godzin. Jej organizm był coraz bardziej wyziębiony. Nie wierzyła, że wyjdzie z tego cało. 

Po raz pierwszy straciła wiarę.





Następny rozdział: 21.01.2016, godzina: 18:00
Rozdział 33 - 'Day Two'




2 komentarze:

  1. Nieeeeee ;-;
    Wiedziałam. Tylko Astoria i Mops mogłyby się posunąć do czegoś takiego. Wredne sz... Ekhem. Tak.
    Draaaaaacoooon... Znajdź Aurorę *-* Pls. Już. Teraz. Biegnij.
    Kto idzie palić ze mną te dwie na stosie? Las rąk? Świetnie! ^-^

    Pozdraaawiam cieplutko :*

    Su♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, te dwie poniosą karę za swoje knucie i krzywdzenie innych :D myślę, że to bardzo umocni Aurorę i Draco xd
      Już niedługo będą znowu razem!

      Pozdrawiam!:) :*

      Usuń