poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział 36 - 'I Knew You Were Trouble'



Otworzył powoli oczy, czując że leży wygodnie na łóżku, w którym  oprócz niego nikogo nie było. Nieco bardziej rozbudzony rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Aurory. Stała przy oknie i wpatrywała się w coś za nim, chociaż było ciemno. Blask księżyca lekko oświetlał jej zamyśloną twarz. Nie zauważyła kiedy do niej podszedł. Objął ją w talii i przycisnął jej ciało do swojego.
- Odezwiesz się do mnie, czy będziemy do tego dochodzić metodą małych kroczków?- spytał. Odwróciła się w jego kierunku i wtuliła się w niego bez słowa. Westchnął głośno, rozumiejąc, że poczeka jeszcze na ponowne usłyszenie jej głosu. Przycisnął ją do siebie, ciesząc się przynajmniej z tego, że w końcu się ruszyła.- Czujesz się lepiej?
Nic nie powiedziała tylko przejechała nosem wzdłuż jego szyi. Dopiero teraz zauważył w co się tak wpatrywała. Za oknem lało, a niebo co chwilę przecinały imponujące błyskawice.
- Planujesz jeszcze kiedyś się do mnie odezwać?- spytał i poczuł jak uśmiecha się w zagłębienie jego szyi.- Skoro nie masz zamiaru ze mną rozmawiać, to wybacz, ale chyba wrócę do spania.
Odwrócił się od niej i odszedł w kierunku łóżka. Położył się tyłem do niej i włożył ręce pod głowę.
- Zmieszczę się?- usłyszał i odwrócił się w jej kierunku.- Nie chciałam cię zdenerwować, tylko się trochę podroczyć…- uśmiechnęła się łobuzersko. Odsunął kołdrę, robiąc jej miejsce. Położyła się i przytuliła do niego. 
- Porozmawiasz ze mną na temat tego co się stało?- zapytał cicho. Wskazała półkę na której stała fiolka.
- Jak chcesz możesz zobaczyć. Nie wiem czy to dobry pomysł, bo to co tam się stało jest naprawdę nieprzyjemne, ale jak tylko pozbędę się tego z głowy, to możesz sam zdecydować.
- Czemu się wybudziłaś?
- Miałeś koszmar…- powiedziała cicho i wzruszyła ramionami.- Wystraszyłam się, że dzieje się coś złego.
Objął ją jedną ręką, a drugą położył pod głową.
- Wszyscy tu się śmieją, że jestem łapaczem snów.
- Coś w tym jest. Lubię słuchać bicia twojego serca.- zaśmiała się cicho, ukrywając twarz w jego boku.- To takie tanie.
- Nie jesteś tania, Blackstone.
Czuł jak obejmuje go szczupłą dłonią i chwilę jeszcze próbuje się dopasować do niego, żeby było im wygodnie. Tej nocy już nie zasnął. Ważne, że się wybudziła.

Wróciła.

***

- Dasz sobie radę sama?- spytał całując ją po raz kolejny.
- Draco, jestem dużą dziewczynką, umiem się o siebie zatroszczyć.
- Nie jestem tego taki pewny ostatnio…- skrzywił się. Podała mu fiolkę ze wspomnieniami.
- Chce je otrzymać z powrotem. Zamknę je gdzieś. A za kilka dni wrócę do pracy…
- Niestety…
- Nie mogę siedzieć cały czas w domu.
Nie był zadowolony z faktu, że chce wrócić. Wolałby żeby znalazła inne, bezpieczniejsze zajęcie. Pogłaskała go po twarzy.
- Porozmawiamy o tym później. Idź do pracy…- powiedziała po raz ostatni łącząc ich usta w namiętnym pocałunku. Kiedy wyszedł postanowiła wziąć długą, ciepłą kąpiel, nalać sobie wina i się w pełni zrelaksować. Przymknęła oczy, odchylając głowę do tyłu. Ciepła woda otulała jej ciało, koiła nerwy i rozluźniała mięśnie. Czuła się dobrze, pozbywając się z głowy tych wszystkich wspomnień. Wiedziała, że to się wydarzyło, ale nie pamiętała przebiegu tego porwania. Uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę za wannę, czując pod palcami mile futerko kota. 

Spokój…

Kiedy woda wystygła, wyszła, wytarła ciało i zarzuciła na nagie ciało czarny,  satynowy szlafrok. Przeszła do garderoby i zaczęła przeszukiwać szafki. W końcu znalazła to co chciała, założyła na siebie i ściągnęła z wieszaka jedną z czarnych koszul Malfoy’a i zarzuciła na ramiona. Nie raczyła się przebrać nawet wtedy, gdy jej matka przyszła żeby zobaczyć co u niej. Usiadła z podkulonymi nogami na sofie i popatrzyła na nią z uśmiechem.
- Widzę, że czujesz się już dobrze.- uśmiechnęła się kobieta upijając łyk herbaty. 
- Zdecydowanie. 
- Wszyscy bardzo się martwiliśmy.
- Wiem, przepraszam… Nie powinnam dać się tak podejść.- powiedziała cicho, wpatrując się w swój kubek.
- Przecież to nie twoja wina! Ale czas porozmawiać o czymś przyjemnym… Podziwiam Dracona. Przyznaję, że byłam sceptycznie nastawiona po tym co mi powiedziałaś… Ale, na Merlina jak on cię kocha!
Spuściła wzrok uśmiechając się szeroko.
- Dziwię się, że jeszcze się nie oświadczył.
- Niedługo. Na pewno…- uśmiechnęła się i podniosła na nią wzrok. Jej matka wpatrywała się w jej twarz, widząc ogromne szczęście jakie malowało się w jej błyszczących oczach.
- Posłuchaj, mam jeszcze jedną sprawę. Przyjechała Camille. Chciałaby cię poznać.- uśmiechnęła się Gabrielle’a. 
- O! A gdzie mieszka?- spytała blondynka.
- W jednym z tutejszych hoteli. Wiesz, ja jeszcze nie znalazłam stałego mieszkania, bo na razie mieszkam w Hogwarcie… A ona szuka, bo chce na razie zostać w Londynie.
- Niech zatrzyma się chwilowo u mnie.
- Na pewno ty i Draco chcecie mieć czas dla siebie.
- Po pierwsze, czasu dla siebie i tak będziemy mieć mnóstwo już ja się o to postaram. Po drugie mam wolny pokój, w którym może się zatrzymać. Po trzecie i tak pół dnia jesteśmy w pracy. Dlatego na jakiś czas, może się tu zatrzymać.- uśmiechnęła się szeroko, chociaż jeszcze nie wiedziała w jakie tarapaty się pakuje.

***

Po cichu wszedł do mieszkania, zostawiając na dole kurtkę. Wszedł po schodach do sypialni i niemal się udusił własną śliną, kiedy zobaczył to co zobaczył. Długie, jasne nogi. Czarne, mocno wycięte, koronkowe figi, które idealnie podkreślały jej krągłe pośladki i jego własna koszula w tym samym kolorze, która kończyła się gdzieś w ich połowie.
- Kurwa, Blackstone, chcesz mnie wykończyć?- warknął rozpinając guzik pod szyją.- Chcesz, żebym padł na zawał.
Wystraszyła się, najwyraźniej nie spodziewała się go tak wcześnie, chociaż za oknem było już ciemno, a ona leżała na brzuchu przy jednej zapalonej lampce i czytała jakąś książkę. Czuł przyjemny, subtelny zapach lawendy i mandarynek, które leżały obok niej na łóżku. Podniosła się i spojrzała na niego.
- Jesteś głodny?- spytała.
- Tak, ale nie mam ochoty na jedzenie.- powiedział i z jękiem uświadomił sobie, że stanik, który ma na sobie, jest jedynie niewielkim skrawkiem koronki.- Zdecydowanie chcesz, żebym dostał zawału.
- Skądże…- powiedziała podchodząc do niego i bez uprzedzeń wpijając się w jego usta, wplatając dłoń w jego włosy. Złapał ją za nogi i uniósł do góry, zaplatając je wokół swojej talii.- A teraz się rozbieraj. Chcę się z tobą kochać całą noc…
- Mam nadzieję, że nie jesteś przywiązana do tych skrawków materiału.
- Kotku, mam taki arsenał…
Zaśmiał się głośno przewracając ich na łóżko, potrącając przy okazji owoce, które rozgniotły się na plecach dziewczyny. 
- Bardzo lubię mandarynki.- dodał zaciskając dłoń na jej szyi.
- Na Merlina… Jak ja cię kocham.- powiedziała przyciągając go do siebie. 

On ją też.

*** 

Leżała kompletnie naga i nie miała zamiaru podnosić się z łóżka. Blondyn już dawno wyszedł do pracy, zostawiając jej śniadanie przy łóżku. Wpatrywała się w sufit, czując jakieś dzikie i niepohamowane szczęście, którego dotychczas nie dane jej było czuć. Za kilka dni miała wrócić do pracy i miała nauczyć się żyć tak zupełnie normalnie.  Chwyciła do ręki jednego naleśnika, nie zwracając uwagi na czekoladową polewę. Co chwila dobierała kawałki owoców, które leżały dookoła. Nagle jej przyjemne śniadanie przerwał donośne pukanie do drzwi. Rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu jakiś ubrań. Nic się nie nadawało do wyjścia do ludzi. Wskoczyła do garderoby, zakładając na siebie wygodne, czarne legginsy, dopasowaną bluzkę na ramiączkach i związała włosy w niedbałego koka.
- Już!- krzyknęła zbiegając po schodach. Dziękowała, że swojej nocnej imprezy nie przenieśli na inne pomieszczenia, bo teraz by musiała w tempie przyspieszonym posprzątać. A tak, w stanie tragicznym, pełnym soku, porozrywanych ubrań i czekolady, była tylko sypialnia. Otworzyła drzwi i popatrzyła na blondynkę, która przed nią stała. Te same niebieskie oczy. Od razu wiedziała…
- Cześć, jestem Camille.- uśmiechnęła się. Ale do Aurory właśnie dotarł bardzo istotny fakt.

Z tą dziewczyną będą same problemy.

***

- Wybacz mój wygląd…- powiedziała kiedy dziewczyna siadła na sofie.
- Nie ma problemu. Gdybym wiedziała przyszłabym później…
- Nie, nie! Skąd przecież już 12. Po prostu mam urlop i pół dnia spędzam w łóżku.- zaśmiała się stawiając przed nią herbatę. Nie do końca wiedziała jak się zachować. Z jednej strony wiedziała, że to jej siostra. Z drugiej, miała wrażenie, że ta dziewczyna to chodzący koszmar każdej kobiety w związku. Szczupła, pełne usta, na których niemal cały czas gościł lekko drwiący uśmieszek. Żałowała tej propozycji. Żałowała tego, że ona zostanie z nimi na jakiś czas. Ufała blondynowi, ale nie ufała sobie i wiedziała, że jeśli tamta będzie czegoś próbowała to może wpaść w szał.
- Dziękuję za propozycję. Obiecuję, że kilka dni i się wyniosę. Mam już rozmowy z kilkoma agentami. I rozmowę o pracę.
- O! A gdzie?
- W Ministerstwie. Dostałam propozycję, żeby pracować w Biurze Aurorów.
- Oh…- to już zaczynało być dla Aurory denerwujące, mimo iż znała dziewczynę od jakiś 5 minut. Blondynka siedząca na przeciwko niej uśmiechała się szeroko, ale uśmiech nie dochodził do jej oczu. Był sztuczny i wyuczony.
- Więc, mieszkasz tu ze swoim…
- Chłopakiem…- zmarszczyła brwi, bo to zabrzmiało dziwnie. Byli w związku, ale nazywanie Draco “chłopakiem” po prostu jakoś jej nie pasowało.
- Długo jesteście razem?
- Hmmm… Nie wiem kiedy to się przerodziło w związek, ale jakieś… 6 lat.
- To sporo! A wy gdzie pracujecie?
- Jesteśmy aurorami. Ja od około 4 lat, Draco kilka miesięcy. A ty, masz kogoś?- Aurora była coraz bardziej niepewna w swoim własnym domu i czuła się nieco osaczona. Camille za to czuła się coraz swobodniej.
- Nie. Jak to się mówi, nie znalazłam jeszcze nikogo odpowiedniego.
- Wiesz co… Pokażę ci pokój, możesz zanieść tam swoje rzeczy, a potem się ogarnę i przygotuję coś do jedzenia. 
Kiedy zamknęła za sobą drzwi do łazienki i spojrzała na swoje odbicie, po raz pierwszy poczuła, że z jakąkolwiek kobietą przegrywa. Po tym całym porwaniu schudła, jej cera, oczy i włosy straciły blask i były jakieś takie szare. Nie zwracała na to uwagi, szczególnie wczoraj wieczorem, ale kiedy dzisiaj zobaczyła swoją przyrodnią siostrę to zaczęła wątpić w swoją atrakcyjność. Bo tamta była atrakcyjna i swoim strojem to podkreślała. Wzięła szybki prysznic, wymyła dokładnie włosy, a potem ogarnęła pokój. Makijaż zrobiła bardzo delikatny i ubrała się tak jak zawsze: czarno, prosto i seksownie, chociaż spędzała czas w domu. Zeszła do kuchni i zaczęła gotować obiad, bo według jej obliczeń, Draco powinien wrócić za jakieś dwie godziny. Gotowanie tak ją pochłonęło, że nie zauważyła że nie jest w kuchni sama. Poczuła dłonie na swojej talii i ciało przyciskające się do jej i przechylające ją do przodu. 
- Wziąłbym cię na tym blacie, właśnie teraz…- usłyszała tuż przy swoim uchu.
- Moja siostra jest na górze.- odparła na co usłyszała głośne przeklniecie i nacisk nieco zelżał.- Jak w biurze?
- Wszyscy za tobą tęsknią.- odpowiedział z ironią. Odwróciła się wycierając ręce w ściereczkę.
- No ja mam nadzieję…- powiedziała łapiąc go za szczękę i całując namiętnie.- Cześć…
- Cześć… I jak twoja siostra?
- Nie wiem. Nie ufam jej…- przysunęła się do niego.
- Ah, więc to ty jesteś Draco!!- krzyknęła Camille schodząc po schodach i przerywając im w dość głośny sposób. Wyglądała olśniewająco z błyszczącymi włosami, mocnym, ale nie za mocnym makijażem i w dopasowanych jeansowych spodniach i czarnym topie.- Cześć, jestem Camille! Aurora wspominała że pracujesz w Ministerstwie i tak sobie pomyślałam, że może mógłbyś mi trochę o tym opowiedzieć…- powiedziała ciągnął go w kierunku salonu. Nie protestował. Jak zahipnotyzowany poszedł za nią i zatopił się w rozmowie. Aurora ścisnęła nieco za mocno szklankę, którą trzymała w dłoni i poczuła jak ta kruszy się, a szkło wbija się w jej skórę.
- Cholera…- przeklęła pod nosem i wsadziła rękę pod wodę. Była wściekła. Czuła, że ta dziewczyna zacznie odstawiać jakieś numery, ale nie myślała, że tak szybko. Obmyła dłoń pod zimną wodą i patrzyła jak jej krew powoli spływa do odpływu. Proces przygotowania właśnie się zakończył, a ona zupełnie straciła apetyt.- Jak chcecie to…- powiedziała w ich kierunku po drodze na piętro, ale nawet nie zwrócili na nią uwagi. Skrzywiła się i pomaszerowała na piętro, zamykając się w sypialni i mając ochotę roznieść całe to miejsce w drobny pył.

***

Wszedł do sypialni i zobaczył jak dziewczyna leży tyłem do drzwi i czyta książkę. Nawet nie odwróciła wzroku, kiedy zamknął drzwi.
- Skończyły wam się tematy?- warknęła niezadowolona.
- Jesteś zazdrosna?- spytał wchodząc głębiej.
- Oh, nie. Obiad smakował?
- Aurora, opanuj się.
- Jestem opanowana!- krzyknęła łapiąc do ręki różdżkę i rzucając zaklęcie.- Niemożliwe! Rzucam wyciszające zaklęcie w swoim własnym domu!
- Nie musisz.
- Ależ oczywiście, że muszę bo to co zaraz powiem powinno zostać między nami! Nie podoba mi się, że ślinisz się na widok tej…
- Jesteś przewrażliwiona! Przecież tylko rozmawialiśmy! To naprawdę miła dziewczyna!
- Pracuję w Ministerstwie od 4 lat, a jakoś mnie o nie zapytała o nic! Wypacykowała się tuż przed twoim przyjściem i robiła maślane oczy od czasu kiedy się do niej odwróciłeś. Nie wspomnę o tym jak ty wyglądałeś kiedy szliście do salonu i o tym, że żadne z was nie zwróciło uwagi że stamtąd wyszłam! 
- Naprawdę uważam, że wyolbrzymiasz! 
- Oh naprawdę?! To wynocha na kanapę! Teraz możesz powiedzieć, że wyolbrzymiam!- warknęła wypychając go z sypialni i zatrzaskując mu drzwi przed nosem.





Następny rozdział: 04.02.2016, godzina: 18:00
Rozdział 37 - 'I Saw Everything'



1 komentarz:

  1. Nie wiem czy się śmiać, czy płakać :'D
    Ta ostatnia scena >>>
    Aurora w ostatniej scenie >>>
    Camille <<<
    Dracoś <<>>
    Naaah...
    Ale i tak płakałam ze śmiechu, gdy wyrzuciła go z sypialni :'3

    Pozdrawiam cieeeeeeplutko :*

    Su♥

    OdpowiedzUsuń