poniedziałek, 22 lutego 2016

Rozdział 42 - 'Unpredictable'



Stali pod wielką posiadłością i czekali. Wydawało im się, że w środku jest tyle osób, że są w stanie sami się nimi zająć. Draco wpatrywał się w mrok i próbował namierzyć kogokolwiek poza tą dziesiątką w środku budynku, ale nikogo nie widział.
- Dobra panowie. Działamy szybko…- szepnął Gregory i wyszli na spory plac i stanęli w linii. Oczywiście wszyscy wiedzieli, że tu są, dlatego już sekundę później między grupami leciały coraz silniejsze zaklęcia. Draco obserwowała kątem oka towarzyszy, chcąc mieć pewność, że wszyscy stoją na nogach, a nie leżą pokonani gdzieś w ciemności. Zobaczył, że dwóch otacza Pottera, co zdecydowanie było zagrywką nie fair, ale czego spodziewał się po jakiś zblazowanych mafiozach. W przerwie między rzucaniem zaklęć na swoich przeciwników, powalił jednego z tych na przeciwko Potter, który popatrzył na niego z wdzięcznością. Walczyli z nimi bardzo długo, ale zauważyli, że zaczyna ich być coraz więcej.
- Skąd oni wyłażą?!- krzyknął Blaise. Blondyn zauważył, że Camille ląduje na ziemi bez ruchu. Zaraz potem to samo dzieje się z Harrym. Odrzucił przeciwnika i pobiegł w stronę Wybrańca, który dławił się własną krwią i pokryty był rozszerzającymi się ranami. 
- Cholera…- warknął, starając się mieć podzielną uwagę. Odrzucać przeciwników i uratować… przyjaciela?! Jak on mógł pomyśleć o Potterze jak o przyjacielu? Kiedy do tego doszło?! 

***

-… Nie wierzę, że to mówisz Ron! Cholera jasna, czy nie możemy zostawić tego wszystkiego za sobą?! Mamy zaraz mecz, a ty akurat teraz musisz to wszystko wywlekać?!- krzyczał czarnowłosy chłopak, stojąc w pełnym stroju do Quidditcha i patrząc na swojego przyjaciela.
- Nie wiem jak ja mam z tobą grać, Potter!- krzyknął rudzielec.- Zerwałeś z moją siostrą, odebrałeś mi dziewczynę! Pieprzony Wybraniec, który dostaje wszystko! Nikt nie patrzy na to, że nie dokonał tego sam! 
- Ron, nigdy nie przypisywałem sobie wszystkich zasług! Bez innych nie zrobiłbym tego co zrobiłem, ale Hermiona sama podjęła decyzję! Do niczego jej nie namawiałem! 
- I dlatego nagle zerwałeś z Ginny?! Myślisz, że uwierzę, że nie robiliście nas w jajo cały ten czas?!
- Ron, uspokój się…- powiedziała cicho Ginny kładąc mu rękę na ramieniu.- Ja nie mam do nich żalu. Rozumiem.
- Ale ja mam! I nie rozumiem! Musisz mieć wszystko Potter?!
Krzyki w szatni Gryfonów zwabiły tam ich dzisiejszych przeciwników, czyli Ślizgonów. Malfoy stanął obok czarnoskórego przyjaciela.
- Oh, Wieprzlej wkurzył się na Złotego Chłopca, bo mu dziewczynę zabrał. Też bym na miejscu Granger uciekał od rudzielca.- zaśmiał się Zabini, na co zawtórował mu blondyn.
- Panie, skończcie te kłótnie i rozegramy mecz. Potem możecie dokończyć i obwiniać się o to, przez czyja jest wina za waszą porażkę.- dodał Malfoy patrząc na nich rozbawionym wzrokiem.
- Zamknij się tleniony palancie i nie wtrącaj!- krzyknął Ron w jego kierunku.
- Uhhh, język ci się wyostrzył Wieprzlej? Nie mów tak brzydko do lepszych od siebie, bo kiedyś możesz za to oberwać. 
- Malfoy, przysięgam że pewnego pięknego dnia tak ci poprzestawiam buźkę, że cię własna matka nie pozna. A teraz zjeżdżaj i nie przeszkadzaj!
Blondyn oparł się o ścianę i skrzyżował ręce na torsie, patrząc jak przyjaciele mierzą się nienawistnym spojrzeniem, a reszta drużyny czeka na rozwój sytuacji.  Nikt jednak się nie spodziewał tego, że Ron wyciągnie różdżkę i uderzy kilkoma zaklęciami w Pottera, który zalał się krwią i wylądował na ziemi. 
- Zabierz tego palanta do dyrektora!- warknął Malfoy doskakując do czarnowłosego. Balise chwycił Weasley’a i wypchnął go z szatni. Blondyn klęknął i popatrzył na rany na ciele chłopaka.- To żeś se przyjaciela wybrał, Potter. Nie słyszałeś, że rude to wredne?- szepnął wyciągając różdżkę i lecząc jego rany.
- Zejdź ze mnie Malfoy…- warknął słabym głosem Harry.
- Ledwo żyje, a jaki pyskaty. I technicznie rzecz ujmując, nie jestem na tobie…
- Jesteś beznadziejny. Nie musisz mi pomagać…- powiedział podnosząc się, jednak ledwo trzymając na nogach. Blondyn złapał go i pomógł stać .
- No chyba jednak muszę. Idziemy do Skrzydła Szpitalnego.
- Mamy mecz.
- Potter wygrać z wami to zerowa przyjemność, jeśli ledwo się trzymasz na nogach, nie mówiąc o miotle. 
- Czemu to robisz?
Blondyn wzruszył ramionami i ruszyli razem w stronę szkoły.

***

Klęczał nad ciałem chłopaka i pospiesznie leczył jego rany.
- Cholera, Potter zbyt wiele razy ratuję ci życie…- warknął. Harry otworzył powieki i popatrzył na niego. 
- Kilka lat temu na taką wizję bym chyba uderzył sam w siebie zaklęciem. 
- Śmieszne. Wstawaj, nie mamy czasu na wylegiwanie się.
Podnieśli się i wtedy zauważyli kilka osób, które właśnie pojawiły się na placu. Wśród nich była Aurora, która powaliła kilku czarowników. Draco jak zawsze był nią zachwycony. Stała tam w blasku pojedynczej lampy, ubrana na czarno, z tymi białymi włosami i zaciętym wyrazem twarzy. Nie wypowiedziała ani jednego słowa, tylko machała różdżką pokonując kolejnych mężczyzn. Jej siostra patrzyła z zazdrością, gdy grupa aurorów po prostu rozgromiła ochronę. Pod sam koniec starcia, blondynka wylądowała z impetem na drzewie i na chwilę straciła przytomność, ale Uzdrowicielka, która z nimi była od razu się nią zajęła. Kiedy większość czarowników była już złapana, a pozostali uciekli, Draco popatrzył w stronę blondynki, która stała przed niewysoką, czarnowłosą dziewczyną, która opatrywała rozcięcie na jej czole. Nie zwracając uwagi na kobietę, wziął Aurorą w ramiona i mocno przycisnął do siebie.
- Jesteś cała?- spytał cicho.
- Oczywiście, że tak. To wy nie dawaliście sobie rady…- zaśmiała się cicho.
- Nienawidzę patrzeć jak dzieje ci się krzywda.
- Jestem cała, Malfoy. Muszę wracać do Londynu. Wam zostało jeszcze coś do zrobienia…- szepnęła czule go całując.- Wróć w jednym kawałku…- zaśmiała się cicho i odeszła w kierunku innych.

***

Przeżył już wszystko: tortury, rozrywanie ciała, połamane kości, a nawet śmierć. Czy normalny człowiek przeżywa tyle nieszczęść w swoim życiu? Wątpił. Jednak tym razem, leżał na zimnej ziemi, jego ciało krwawiło coraz bardziej, a on jedyne o czym myślał, to niebieskie oczy, białe włosy i smutek jaki wywoła jego odejście. Znowu. Czuł metaliczny smak krwi w ustach, czuł jak spływa po jego twarzy. Chciał się podnieść, ale nie mógł, nie miał siły. W końcu zobaczył zielone oczy wpatrujące się w niego.
- Oh, to spłata długu…- powiedział Harry wypowiadając formułki zaklęć. Poczuł się trochę lepiej. Z całą pewnością krew przestała się sączyć, a rany się zamknęły.
- Powinienem cię teraz objąć i powiedzieć: dzięki przyjacielu?
Potter wzdrygnął się i zaśmiał.
- Nie, raczej dzięki wystarczy.- dodał pomagając mu wstać. Odnieśli zwycięstwo. Wszyscy przedstawiciele tej jakże specyficznej organizacji zostali złapani i odstawieni do aresztu. Oni nie zostali za bardzo skrzywdzeni i mogli wrócić do Londynu.

***

Wszedł powoli do domu i zobaczył Shadow, który spał rozwalony na fotelu. Otworzył lekko oczy, miauknął do niego i powrócił do poprzedniego zajęcia.
- Aurora!- krzyknął, ale nikt mu nie odpowiedział. Zajrzał do sypialni, w której też nie zastał dziewczyny. Spojrzał na zegarek. Była dwudziesta trzecia. Rozważył, że może wyszła z dziewczynami i wróci niedługo. Utwierdziło go w tym energicznie pukanie do drzwi i widok Pottera za drzwiami.
- Nie ma tu Hermiony?- spytał.
- Nie. Zastanawiałem się czy Aurora nie jest u was.
- Cholera…
- Może wyszły gdzieś razem. Pewnie wrócą w środku nocy, szczęśliwe że wywinęły nam numer. Masz ochotę na Ognistą?
- Tak. Mojej żonie odbiło… Żeby tak znikać bez słowa. Jak ty możesz być taki spokojny?
- Nie jestem. Jeśli do rana nie wróci to wywrócę Londyn do góry nogami.- powiedział wpatrując się w jego twarz. Ich rozmowę przerwało kolejne silne pukanie do drzwi i pojawienie się czarnoskórego czarownika.
- Domyślam się, że jej tu nie ma.
- Nie.- odparł blondyn podając mu szklankę.- Czekamy…

***

- Czy ktoś wie, gdzie ta mała, niemyśląca kobieta jest?!- krzyknął wpadając do biura jak burza i gromiąc wzrokiem wszystkich zebranych.- Bo z całą pewnością nie ma jej tam gdzie być powinna! Więc…?!- Harry i Blaise stali za nim z poważnymi minami.
- Z tego co wiem…- powiedział jeden z aurorów, którzy byli cały czas w Londynie.- Namierzyła Astorię… Pewnie pojechały po nią…
- Oh, wściekła się!- dodała kobieta.- Więc Hermiona i Emily postanowiły jechać i ją pilnować. Z tego co wiem…
- SŁUCHAM?! I nikt nie raczył nas poinformować?!
- Ona ją zabije…- powiedział Zabini.- Nawet dziewczyny jej nie powstrzymają.
- Gdzie?!- krzyknął blondyn.
- Nie spowiada nam się. Nie wiemy! Uspokój się Malfoy.
- Ja ją zabiję jak wróci…- warknął wchodząc do pomieszczenia i trzaskając drzwiami.




Następny rozdział: 25.02.2016, godzina: 18:00
Rozdział 43 - 'I'm Sorry, For Everything That I've Done'

1 komentarz:

  1. O faaak xD Chyba płaczę xD
    "Czy ktoś wie, gdzie ta mała, niemyśląca kobieta jest?!" - Draco skarbie... Po co od razu bulwers? Wdech nosem, wydech ustami... Wdech nosem, wydech... Wait. Zamieniam się w Cala. Za dużo Szklanego Miecza na raz ;-;
    Ok, ok. Rozdział jak zwykle genialny <3 Tak genialny jest ten motyw z ratowaniem życia *^* Normalnie awywywyw :3
    No i grupa Aurory, która w parę sekund rozwaliła ekipę, przez którą Potter prawie umarł <3
    Ale za mało Draurory ;-; Co to jest, jeden buziak, gdy mógłby być cały rozdział w buziakach? *-*
    Ok. Zdecydowanie coś ćpę...

    Pozdrawiam cieeeplutko :*

    Su♥

    OdpowiedzUsuń