czwartek, 25 lutego 2016

Rozdział 43 - 'I'm Sorry, For Everything That I've Done'



Belfast
Wpatrywała się w wielkie restauracyjne okno, próbując wypatrzyć ciemnowłosą dziewczynę. Skrzywiła się lekko, kiedy zachodzące słońce odbiło się od szyby i ugodziło ją prosto w oczy.
- Jaki masz plan?- spytała Hermiona, stojąc obok niej. 
- Wejść, porozmawiać, zabrać do Ministerstwa.- powiedziała cicho.
- Jesteś pewna, że nie informować chłopaków? Myślę, że się... wkurzą.
- Nie kazałam wam ze mną przyjeżdżać. Ja sobie z Malfoy'em poradzę.
Ruszyła przez ulicę i wkroczyła do restauracji. Astoria siedziała samotnie w kącie i piła herbatę.
- Cześć, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że się przysiądę.- powiedziała blondynka siadając na przeciwko. Dziewczyna zerwała się z miejsca przerażona.- Nie robiłabym tego. Myślisz, że jestem sama?- wskazała na dwie kobiety, które weszły i spiorunowały ją wzrokiem.- Siad!
- Czego?- warknęła, próbując maskować niepewność.
- Cóż... Może zacznę od tego, że w cale nie rzuciłaś Imperiusa na Parkinson, nie?
- Nie. To był wspólny plan.
- Świetnie. Bardzo błyskotliwy... Szkoda, że ty uciekasz, a ona się wywinęła...
- To wszystko?- warknęła wstając. Blondynka chwyciła widelec i wbiła jej w dłoń. Krzyknęła z bólu.
- Nie skończyłam. A teraz siadaj. Bo następnym razem wezmę nóż.
Spojrzała na nią z nienawiścią i usiadła.
- Czy to wszystko było spowodowane zazdrością? Nie potraficie się skonfrontować, wolicie tanie zagrywki? Mogłam wtedy zareagować ostrzej niż tylko oblać cię sokiem dyniowym.
- To byłaś ty?!
- Oczywiście. Nikt nie będzie się przystawiał do mojego faceta...- zamrugała słodko oczami.- Naprawdę gratuluję pomysłu. Genialny.- zaśmiała się. Gdy dziewczyna odwróciła niezadowolona wzrok, złapała ją za szczękę i odwróciła w swoim kierunku.- Nie będziesz mnie ignorować, zrozumiano?! A ponieważ pewnie nie dostaniesz zbyt wysokiego wyroku, powiem to tylko raz. Jeśli zobaczę cię w Londynie, to potraktuję cię tak wymyślnymi zaklęciami, że będziesz mnie błagać o śmierć. Nie skończyłam.- dodała znowu odwracając ją w swoim kierunku.- Dam ci radę: lepiej zniknij z tego kraju, bo przysięgam, że pożałujesz zadarcia ze mną. 
- Naprawdę go podziwiam za to, że z tobą jest.- warknęła dziewczyna. 
- To moja przewaga nad tobą, skarbie. A teraz, przywitaj areszt tymczasowy...- dodała. Złapała ją za ramie i skinęła na swoje towarzyszki, które wyszły za nią z restauracji i teleportowały się do Londynu.

***

Adele - Hello (od 1:16)
Zamknęła za sobą drzwi i usłyszała dobiegające z  wnętrza mieszkania dźwięki gitary. Weszła do salonu powoli, odwieszając kurtkę na wieszak. Nawet na nią nie spojrzał, pochłonięty przez muzykę, którą tworzył, zapatrzony w kominek.
- Nie wiedziałam, że grasz...- powiedziała cicho.
- Jak bardzo ją skrzywdziłaś?- spytał bez ogródek.
- Nie na tyle na ile zasługiwała...
Odłożył instrument i spojrzał na nią. Nie był zły, był zawiedziony, a to przeraziło ją jeszcze bardziej.

Zawiodła go.

- Myślałam, że jesteśmy na dobrej drodze... Że zostawiamy całe zło za nami. A tymczasem znowu dajesz się pochłonąć zemście. 
Powstrzymywała łzy, które napłynęły jej do oczu. Jak mogła go zranić tak bardzo... Nawaliła. Po raz kolejny nawaliła. Zawód i rozczarowanie jakie malowały się w jego oczach łamały jej serce.
- Przepraszam...- szepnęła cicho trzymając ręce skrzyżowane na wysokości bioder. Łzy kapały na dywan. Zacisnął wargi i przymknął oczy. Oddychał głęboko i po raz kolejny spojrzał w jej kierunku. Jego oczy były zimne i obce.- Draco, ja...
- Ta... Wiem. Aurora, ja wiem. Widziałem. Ale mieliśmy ruszyć dalej, mieliśmy... Stać się normalni. A nie mścić się za wszystkie krzywdy. Nie mogłaś poczekać aż wrócę? Nie mogłaś odpuścić. Musiałaś... Po prostu musiałaś tam jechać i ją skrzywdzić.- powiedział cicho. Ten spokój był dla niej nie do zniesienia. Zdecydowanie wolałaby, żeby się wściekł i zaczął wrzeszczeć. Ruszył z miejsca i minął ją w drodze do drzwi. Dopiero teraz zauważyła torbę.
- Wyprowadzasz się?- spytała z szeroko otwartymi oczami i malującym się w nich przerażeniem.
- Potrzebuję czasu...- powiedział cicho i odstawił instrument w róg pomieszczenia. Chwycił niewielki bagaż i bez słowa wyszedł. Kiedy drzwi się zatrzasnęły z jej gardła wydobył się głośny szloch. Jak ona mogła to zrobić, wiedząc co sobie obiecali. Że będą się starać, żeby ich nie poniosło. Że postarają się żyć normalnie. Wiedziała, że mają zbyt wybuchowe charaktery, żeby być jak wszyscy, jednak mogła to zostawić. Wysłać innych, żeby ją sprowadzili, a nie sama jechać, wiedząc że ją poniesie. Uniosła wzrok i opadła na fotel. 
Zawaliła. 
Zniszczyła to, co tyle budowali.
Jak ona mogła tak bardzo złamać mu serce swoim głupim zachowaniem? Rozbiła wszystko jakby było z porcelany. 
- Przepraszam...- szepnęła do pustego mieszkania. chyba jednak nie nadawała się do normalnego życia. Zbyt wiele mroku w niej się zagnieździło i nie mogła się już tego pozbyć.

***

Zapukał do drzwi i swoimi wielkimi, szarymi oczami spojrzał na matkę.
- Co...?- zaczęła i dopiero po chwili zauważyła torbę stojącą przy jego nogach.
- Potrzebuję pogadać i się zmywam.- powiedział cicho.- Poszedłbym do któregoś z chłopaków, gdyby nie fakt, że pewnie właśnie sami odbywają poważne rozmowy na temat ucieczek ich żon...- dodał.
- Co się stało?- spytała kobieta wpuszczając go do środka.
- Zdradziła mnie...- szepnął opadając na sofę w salonie.
- Co?!
- Nie w tym sensie, mamo. Obiecała, że się będzie starać opanować gniew. Obiecała, że będzie normalnie. A tymczasem gdy nadarzyła się okazja pojechała szukać tej wywłoki i torturować...- powiedział nieco poddenerwowany. Narcyza siadła na przeciwko i chwyciła jego dłonie w swoje.- Gdzie ojciec?
- Zaraz wróci. Kochanie... 
- Nie, mamo. Nie tłumacz jej. Nie mów, że przeżyła piekło w życiu, że minie czas zanim się nauczy tego wszystkiego. Ja to wszystko wiem. Każde z nas ma w przeszłości demony, z którymi musimy się uporać, ale jak możemy się z nimi uporać, skoro nadal im ulegamy?!- podniósł się zdenerwowany i podszedł do okna.- Chodzi o to, że... Nie chcę, żeby dalej taka była. Żeby torturowała ludzi, którzy zrobią coś złego. Ale boję się, że ona nie potrafi tego zostawić. Że nie potrafi odpuścić, bo ten mrok, który zaszczepili w niej w przeszłości... Że nie da się go wymazać.
- Na pewno nie jest to proste...- wtrąciła się.- Ale spójrz na ojca. Tak bardzo się stara. I każdego dnia, te wszystkie bzdury i wszystko to co złe zaczyna znikać. Myślisz, że to proste? Wytrzymać z takim człowiekiem, który zrobił w życiu tyle złego... To największe wyzwanie jakie możemy otrzymać. Codziennie rozważałam odejście. Każda kłótnia nas od siebie oddalała, ale nie odeszłam Draco, bo go kocham. Nawet w tym złym wydaniu. Bo wierzę, że pokona to i pewnego dnia ten mrok zniknie. 
Odwrócił się w jej kierunku.
- Sam mam syf w przeszłości.
- Masz to szczęście, że nigdy nie przekroczyłeś granicy. Torturowałeś tylko za przyzwoleniem osoby, którą miałeś krzywdzić. A ona... Żeby przeżyć musiała... Nie tłumaczę jej. Oczywiście, że zmiana, która ma w niej nastąpić musi zostać zainicjowana przez nią, a jeśli nadal będzie się poddawała mrokowi to tak się nigdy nie stanie. Ale jeśli odejdziesz na stałe to ona się zatraci.
- Skąd to wiesz?
- Bo wiem, że jesteś jej kotwicą... Tylko ty ją trzymasz po dobrej stronie...- powiedziała głaszcząc go po policzku. Machnęła ręką, a jego torba zniknęła.- Zostaniesz tutaj. Zjemy zaraz kolację wspólnie...- uśmiechnęła się pokrzepiająco.- Możesz tu mieszkać ile będziesz potrzebował. 

***

Opuściła torbę na ziemię i ponownie spojrzała na imponujący zamek. Uśmiechnęła się pod nosem, obserwując migoczące w oknach światła. Śnieg, który leciał z nieba, oblepił jej włosy i ubranie. Jej kot siedział w jej objęciach, gdyż chciała go uchronić przez zapadnięciem się w śniegu, który sięgał jej ponad kostki. Szybkim krokiem ruszyła w stronę bramy, a potem w kierunku gabinetu dyrektora.
- Cieszę się, że się zdecydowałaś...- powiedziała dyrektor McGonagall patrząc jak staję na przeciwko. Kiwnęła głową.- Myślę, że tym dzieciakom przyda się kurs na aurora. Muszą zobaczyć na czym ta praca polega. 
Blondynka kiwnęła głową z bladym uśmiechem.
- Tu masz wszystkie informacje na temat zajęć, twojego pokoju i nadchodzących wydarzeń w szkole.- uśmiechnęła się do niej kobieta.- Przewidywałam okołu trzymiesięczny kurs, każdego roku.
- Wydaje mi się, że to wystarczający czas, żebym przekazała im najważniejsze informacje. 
- Jak ze świętami?- zapytała, nie ukrywając, że zbliżają się i chciałaby wiedzieć czy zostanie czy wyjedzie.
- Raczej zostanę.- posłała jej krzywy uśmiech i spojrzała na Shadow, który stał u jej boku. 
- To wszystko, Auroro. Mam nadzieję, że się tu zadomowisz. W razie jakichkolwiek pytań, jestem do twojej dyspozycji...- powiedziała kobieta. Wyszła chwytając w rękę torbę i ruszyła do swojego tymczasowego domu.





Następny rozdział: 29.02.2016, godzina: 18:00
Rozdział 44 - 'It's Everything You Wanted'

1 komentarz:

  1. No.... No... No... Nie! Znowu?! Damn... Czy wy nie umiecie grzecznie siedzieć na dupkach w tym cholernym Londynie? Ten biegnie do matki. Ta do miejsca, gdzie będzie mogła się wyżywać na dzieciakach i wmawiać wszystkim, że to jest "nauka". NO CHOLERA JASNA NIE ZGADZAM SIĘ NO.
    Ale wypowiedź Narcyzy to życie >>> *^*

    No to co... Nie pozostaje mi nic innego, niż...
    Pozdrawiam cieplutko :*

    Su♥

    OdpowiedzUsuń