czwartek, 12 maja 2016

Rozdział 55 - 'Looking For Happy Endig'


2 miesiące później
Weszła do wyciemnionej posiadłości. Zostawiła wszystko na dole i weszła do salonu, w którym na sporym fotelu siedział jej syn, z małym dzieckiem w ramionach. Oboje byli pogrążeni w głębokim śnie. Uśmiechnęła się do siebie i poszła do pokoju synowej. Aurora dalej się nie obudziła. Draco zorganizował jej pokój, w którym dużo było okien i świeżych kwiatów. Dziewczyna leżała, z rękami wyciągniętymi na kołdrę i wyglądała jak anioł. Jasne włosy rozrzucone były dookoła głowy, a skóra była jasna i delikatna. Podeszła odgarniając z twarzy kilka kosmyków białych włosów. Uśmiechnęła się pod nosem i poprawiła jej poduszkę i okrycie. Westchnęła głośno wiedząc jak bardzo cierpi jej syn, patrząc na ukochaną w takim stanie. Była jednak pod wrażeniem, że tak świetnie daje sobie sam radę. Niedawno wrócił do pracy, zostawiając małego Scorpiusa pod jej opieką. Jednak pomoc jej i przyjaciół sprawiła, że stał się bardzo oddanym ojcem, który pomimo sytuacji, brnie do przodu.
- Oh, Auroro... Gdybyś go teraz widziała...- szepnęła kobieta. Głaszcząc ją po twarzy. Odwróciła się i wyszła z pokoju, po cichu zamykając drzwi. Wróciła do salonu i zabrała malucha z objęć ojca. Obudził się natychmiast, w gotowości by zaatakować napastnika.- Połóż się do łóżka Draco...- powiedziała cicho tuląc do siebie małego chłopca. Blondyn przetarł twarz dłońmi i podniósł się z miejsca.
- Nawet nie zauważyłem, kiedy usnąłem...- jęknął i ruszył w stronę schodów.- Od dawna jesteś?
- Chwilę... Sprawdziłam co u Aurory i przyszłam przegonić cię do łóżka...
Popatrzyła na jego twarz. Kiedy spał wyglądał tak młodo i niewinnie. Jednak teraz zauważyła sińce pod oczami, poszarzałą skórę i zmęczenie. Teraz wyglądał starzej. Pokręcił głową i wszedł na piętro. Narcyza została na dole i usadowiła się na kanapie tuląc wnuka do swojego ciała.
Blondyn natomiast wszedł na piętro i mimo, iż matka była tam przed chwilą, pchnął drzwi do pokoju Aurory i zamarł. Siedziała z głową schyloną i rękami opartymi i skraj łóżka.
- A...- wyszeptał, zwracając tym jej uwagę. Odwróciła się w jego kierunku i popatrzyła mu w oczy.
- Co się stało?- powiedziała cicho, czując jak łapie ją i przyciska do swojego ciała.
- Oh, tak tęskniłem...- szepnął, a z jego oczu poleciały pierwsze łzy.- Ty, beznadziejna, nieznośna kobieto! Zostawiłaś mnie samego!
- Gdzie...?
- Zaraz, moment...- powiedział całując ją w czoło i wychodząc z pokoju. Wszedł do salonu.- Wróciła... 
Chwycił chłopca na ręce i ruszył znowu do sypialni, zostawiając osłupiała matkę samą. Blondynka zdążyła oprzeć się o wezgłowie łóżka i obserwować pomieszczenie. Kiedy jej wzrok padł na blondyna i trzymane przez niego dziecko, wybuchnęła głośnym płaczem i wyciągnęła ręce w ich kierunku.  
- Ile?- jęknęła przytulając do siebie chłopca, który akurat otworzył oczka i spojrzał na nią swoimi niebieskoszarymi tęczówkami. 
- Dwa miesiące, skarbie... Ale to nieważne bo już z nami jesteś. 
- Dałeś sobie radę?- spytała kiedy usiadł obok niej, a ona czule pocałowała go w czoło. 
- Musiałem... Ale miałem najlepsze wsparcie pod słońcem. Nasze matki bywały tu codziennie, Annabelle przychodziła i wszystko mi pokazywała. Emily urodziła kilka dni po tobie... Śliczna dziewczynka, cały Blaise. Emily się śmieje, że nic z niej nie ma. Ja tam myślę, że mała Catherine ma jej oczy.- powiedział, na co ona wlepiła w nim swój zaszokowany wzrok.- No co?
- Czy ty właśnie powiedziałeś, że córka Blaise'a ma oczy Emily? Od kiedy ty zwracasz na takie rzeczy uwagę?
- Od momentu gdy mam na głowie najcudowniejszą rzecz, jaką udało nam się stworzyć, A...
- Gadasz jak typowy ojciec... A tak się bałeś... Mówiłam? 
- No miałaś rację... Tym razem.
Aurora skierowała swój wzrok na kobietę, która stanęła w drzwiach.
- Dobrze, że jesteś z powrotem...- powiedziała podchodząc do niej i całując ją w czoło. Narcyza przez te wszystkie lata matkowała jej, opiekowała się nią jak umiała najlepiej, bo w tych strasznych czasach, gdy ona nie miała rodziny, tylko oni mogli jej zapewnić poczucie bezpieczeństwa.
- Dziękuję, że zaopiekowałaś się moimi chłopcami.- wyszeptała blondynka. Kobieta pogłaskała syna po głowie.
- Zostawię was.- dodała wychodząc i zostawiając ich leżących na łóżku, w silnym uścisku.
- Nigdy więcej tego nie rób...- powiedział cicho blondyn wtulając się w jej ciało. Pomimo, że od porodu leżała bez ruchu, jej ciało znowu było szczupłe i wytrenowane.- Nawet jeśli to oznacza, że Scorpius będzie naszym jednym dzieckiem, rozumiesz? 
- Mhmmm...- szepnęła cicho. 
- Skończyłem go. Skończyłem kamień...- wyszeptał cicho. Uśmiechnęła się do niego czule.- Teraz możemy żyć, tyle ile chcemy...

15 lat później
Hermiona z Harrym weszli na peron 9 i 3/4, rozglądając się za przyjaciółmi. Od kilku lat byli dla siebie jak rodzina, organizowali spotkania minimum raz w tygodniu, na których byli dosłownie wszyscy. Harry, Blaise, Gregory, Aurora i Draco stali się świetną grupą aurorów, których każda akcja kończyła się sukcesem. Wspierali się i ochraniali na każdym kroku. W końcu Hermiona poczuła silne ramię oplatające jej sylwetkę. Czarnoskóry czarownik uśmiechnął się szeroko i zupełnie nic nie powiedział. Nie musiał. Wszyscy zebrali się na peronie, żeby zabrać dzieci do domu. W końcu w tłumie rodziców dojrzeli rude włosy żony Zabiniego, która uśmiechała się szeroko do rozmówczyni. Gregory obejmował czule Annabelle i całował ją w czubek głowy, ukrywając rozbawienie. Wszyscy piękni, młodzi i szczęśliwi.
- Nie wiem jak wy, ale ja bardzo się cieszę z tego eliksiru...- powiedział Blaise, kiedy przepychali się między innymi. Kilkanaście lat temu Aurora w końcu ukończyła Eliksir Życia, który podarowała najbliższym. Nie zastanawiali się nad tym czy to dobrze, czy to fair w stosunku do innych ludzi. Chcieli cieszyć się sobą i swoją młodością trochę dłużej, bo zbyt wiele czasu zostało im odebrane i zbyt szybko musieli dorosnąć. Dlatego teraz systematycznie wstrzymywali czas i cieszyli się z dodatkowej młodości jaką otrzymali. Rozejrzeli się po peronie i wtedy ich dostrzegli. Nie zauważyć tej dwójki w tłumie graniczyło z cudem. Platynowe włosy, te jasne, przenikliwe oczy i niemal idealnie zsynchronizowane ruchy. Draco obejmował żonę, szepcząc jej co chwilę coś do ucha, na co reagowała głośnym śmiechem. Pomimo rozluźnienia, oboje wyglądali na majestatycznych, bogatych arystokratów i tylko najbliżsi wiedzieli jak ciepłymi i zabawnymi osobami są. Aurora jak zwykle miała idealnie dopasowane czarne ubrania, w których wyglądała jak modelka z okładek. Draco pasował do niej idealnie. Przystojny, z nienagannymi manierami, zakochany w niej do szaleństwa. Tanecznym krokiem podeszła do nich i z uśmiechem przywitała każdego. To było to czego im zazdrościli. Po tylu latach, nadal byli w sobie zakochani jak nastolatki i zawsze okazywali sobie uczucia. Pomimo iż ich przyjaciele byli w bardzo udanych i szczęśliwych związkach to nad państwem Malfoy, unosiła się jakaś dziwna, magiczna aura, której nikt nie potrafił ani nazwać, ani odtworzyć. 
- Tak sobie pomyślałam, że powinnyśmy się podzielić pracą...- powiedziała Hermiona, kiedy panie zebrały się obok siebie, a ich mężowie pogrążyli się w rozmowie o ostatnim meczu.
- Niezły pomysł. Niech każda zrobi swoje popisowe świąteczne danie...- zaśmiała się cicho Aurora. Emily kątem oka dostrzegła, że ona i Draco ciągle trzymają się za ręce. Uśmiechnęła się szeroko, bo ta dwójka czasami była nie do zniesienia. W końcu na peron wjechał pociąg relacji Hogwart-Londyn. Momentalnie Draco przyciągnął do siebie żonę i zamknął między swoimi ramionami. Najpierw gdzieś między uczniami dojrzeli czarną czuprynę Jamesa, tuż obok niego platynową Scorpiusa, który ku przerażeniu Zabiniego, trzymał za rękę jego córkę- Catherine. Cała trójka była w jednym wieku i od razu się zaprzyjaźnili, kończąc skutecznie wojnę między Ślizgonami a Gryfonami, bo jak nie trudno było się domyślić, młody Potter trafił do Gryffindoru a pozostała dwójka do Slytherinu.
- Malfoy...- warknął Blaise patrząc morderczym wzrokiem w kierunku przyjaciela. Ten uniósł tylko dłonie w obronnym geście.
- Wybacz, ale ja wpływu na takie rzeczy nie mam...
Scorpius podszedł do rodziców i dał się porwać w objęcia Aurory.
- Co to za sprawa z Cath, hmm?- szepnęła mu do ucha tak, żeby tylko on usłyszał. Wzruszył ramionami z szerokim uśmiechem. Był wyjątkowo przystojnym chłopakiem i tak jak ojciec cieszył się ogromnym powodzeniem wśród  uczennic, ale blondynka zauważyła już jakiś czas temu, że w jego głowie siedzi tylko jedna dziewczyna. Niedługo po nich wyszli dwa lata młodsi Albus i Cassiopeia, którą wszyscy zdrobniale nazywali Cassie. Szli obok siebie śmiejąc się, na co Draco posłał Harry'emu mordercze spojrzenie. Blondynka była jego oczkiem w głowie i typową córeczką tatusia. Wszyscy byli prawie w stu procentach pewni, że do śmierci nie pozwoli się zbliżyć do niej żadnemu chłopakowi. Dziewczynka nie była zupełnie planowana, a kiedy Aurora dowiedziała się o kolejnej ciąży, Draco wyjątkowo się przejął, bojąc się, że i tym razem wydarzy się coś złego. Ku uldze wszystkich, tym razem nie było żadnych komplikacji i obie opuściły szpital wyjątkowo szybko. Gdzieś w tłumie dojrzeli pierwszoroczną Lili Aurorę, która dołączyła do reszty rodziny i po krótkim pożegnaniu, zniknęła razem z nimi w tłumie. Hermiona rzuciła tylko spojrzenie na Malfoy'ów, którzy stali jeszcze chwilę i wyglądali na wyjątkową, idealną rodzinę. Cassie rzuciła się matce na szyję, czym wywołała głośny śmiech u pozostałych członków. Nadal była pełna podziwu, że ona i Harry nazywają Draco przyjacielem i ufają mu bezgranicznie. Widziała w oddali Weasley'ów, ale nie zareagowali na nich ani trochę. Westchnęła głośno wtulając się w męża.
Aurora zauważyła że wszyscy już zbierają się do wyjścia. Popatrzyła jak Scorpius łapie siostrę za rękę i prowadzi przez tłum do przejścia. Draco objął żonę, całując w czubek głowy i ruszył za dziećmi.
- Wiesz co...- powiedziała cicho, kiedy wrócili na King's Cross i szli wolnym krokiem obserwując jak ich dwójka, blondwłosych dzieci o czymś dyskutuje kilka metrów dalej.
- Hmmm?- mruknął z uśmiechem na twarzy.
- Jest idealnie...





Następny rozdział: 19.05.2016, godzina: 18:00
Epilog

1 komentarz:

  1. Idealnie. Nie potrafię tego inaczej określić. Draco jest dzielny i uroczy, Aurora wróciła. Wszystko jest idealne w porządku.
    Nie mogło by być lepiej na koniec!
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń