czwartek, 5 maja 2016

Rozdział 54 - 'Come Back When You Can'

-... nie muszą wiedzieć, że jesteśmy już po, tak? Dostaną swoje wesele, ale dla mnie i tak tamto we Włoszech było wyjątkowe...- powiedziała cicho całując go czule, kiedy w środku nocy spotkali się na korytarzu.
- Moja matka się domyśliła. Weszła dzisiaj do pokoju z grobową miną i stwierdziła, że nie wie czy bardziej się cieszy, czy jest rozgoryczona, że to zrobiliśmy.
- Przejdzie jej. Za kilka godzin będzie płakać, że jej jedyny syneczek bierze ślub...- zaśmiała się cicho przyciskając go do ściany.- I wszystkie negatywne uczucia znikną...
- Jak mogli kazać nam mieszkać w oddzielnych pokojach? 
- Draco, oni nadal myślą że jesteśmy przed ślubem. Co z tego, że na biurku leży nasz akt ślubu. Dobrze, że jeszcze na dokumentach nie zmieniłam nazwiska... Nie możemy im tego odebrać... Tak się cieszą...
- Ja się nie cieszę, że nie mogę spać przy mojej żonie.
- To tylko jedna noc. Wtedy widziałeś mnie przed ślubem, jutro zobaczysz mnie dopiero przy ołtarzu.
- I tak wiem, że będziesz wyglądała zjawiskowo...- pocałował ją namiętnie opierając o ścianę. 
- Najlepiej wyglądam na tobie...- powiedziała zarzucając mu dłonie na szyję i czując jak unosi ją do góry.- Nago...
- Nie zaprzeczę, pani Malfoy...
- Bardzo mi się to podoba...
Nagle usłyszeli trzask zamykanych drzwi i kroki na korytarzu.
- Do zobaczenia za kilka godzin...- szepnęła całując go jeszcze raz i znikając w mroku.


***

Trudno określić to co działo się w ich życiach do tego dnia. Mrok, tortury, ból i cierpienie wypełniało każdy dzień przez wiele lat, a teraz, nagle to wszystko zniknęło. Bo chociaż ślub mieli już za sobą, to i tym razem blondyn patrząc na swoją ukochaną, w pięknej białej sukni, uronił kilka łez. Emocje jednak wzięły górę, chociaż oboje próbowali je kontrolować. Słowa był zbędne. Kiedy trzymał ją w ramionach czuł, że trzyma w nich cały swój świat. I wiedza, że spędzą ze sobą długie lata napawała go jeszcze większym szczęściem. Nie interesowali go ludzie dookoła, gratulacje, ich łzy. Nie mógł oderwać wzroku od tej, która od pierwszego momentu gdy ją zobaczył, zdobyła jego serce. Uśmiechnął się szeroko na to wspomnienie kiedy zobaczył ją po raz pierwszy. Zimną i zdystansowaną. Tak bardzo różną od kobiety, którą teraz była. Za każdym razem gdy mieli chwilę wolnego, wpadała mu w ramiona i nie chciała się ruszać z miejsca. 
I wszystkie zebrane kobiety jej zazdrościły. Nawet Hermiona obserwując ją uważnie to czuła. Aurora w pięknej białej sukni, w jasnych włosach i z tymi iskierkami szczęścia, wyglądała jak najpiękniejsza bogini. Draco, nie dość że jak zwykle przystojny, wpatrywał się w nią z takim uwielbieniem, że każda chciała to zobaczyć w oczach ukochanego. 
- Nigdy nie myślałem, że będziesz płakać na ślubie Malfoy'a.- powiedział Harry nachylając się nad nią.
- No tylko na nich popatrz... Są tacy idealni!- powiedziała, a z jej oczu poleciały kolejne słone krople.
- Po tylu tragediach... Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej...

***

2 miesiące później
Wszedł do domu i zrzucił z ramion kurtkę. Był wyjątkowo zmęczony i przez pół dnia marzył, żeby wrócić do domu i sprawdzić jak się czuje Aurora. Od rana nie wyglądała najlepiej, była blada i osłabiona. Chciał zostać, ale wygoniła go z domu i zatrzasnęła drzwi przed nosem. Wszedł do salonu, kuchni i biblioteki, ale jej tam nie zastał. 
- Aurora?- spytał wchodząc do sypialni, ale tam też jej nie było. Bez nadziei na powodzenie zajrzał do łazienki i wtedy ją zobaczył. Leżała na kafelkach, z twarzą mocno do nich przyciśniętą i lekko zamkniętymi oczami. Spojrzała na niego z szerokim uśmiechem.- Co...?
- Wiesz...- powiedziała cicho podnosząc się na łokciach i opierając rękę o ubikację.- Mdliło mnie od rana... A potem nie miałam siły, żeby przejść do łóżka, poza tym te kafelki są takie zimne, i bałam się, że znowu się zacznie...
- Nic dzisiaj nie jadłaś?!- warknął pomagając jej wstać.
- Coś tam zjadłam... Ale zaraz potem wymiotowałam, więc pewnie niewiele z tego zostało...- zaśmiała się cicho.
- Z czego się śmiejesz?! Zabieram cię do lekarza i to natychmiast...
- Nie, głuptasie. Stój. Nie ma paniki...- powiedziała cicho i przyciągnęła go do siebie.
- Nie ma paniki?! Nic nie jadłaś, wyglądasz jak duch i... och masz gorączkę...- powiedział dotykając jej lekko rozgrzanego czoła.
- Nie ma paniki. To normalne.
- Normalne?! Niby kiedy takie coś jest normalne?!
- Kiedy jest się w ciąży, to jest to normalne...

6 miesięcy później
Jej szybkie kroki niosły się echem po całym korytarzu. Musiała się pospieszyć bo trwać to mogło jedynie kilka sekund. Oddech jej przyspieszył, a serce waliło jak młot, kiedy pokonywała kolejne stopnie. Włosy miała zaplecione w niedbałego koka, ale część z nich wystawała i okalała jej twarz, wchodząc nieprzyjemnie do oczu i ust. Jęknęła wyciągając je po raz kolejny i przejeżdżając dłonią po pozbawionej makijażu twarzy. Wpadła do kuchni i wskoczyła na blat, łapiąc dłoń blondyna i kładąc na swoim lekko zaokrąglonym brzuchu.
- Kopie!- krzyknęła z szerokim uśmiechem. Zabrał rękę żeby wytrzeć ją o ściereczkę i ponownie ułożył ją na jej ciele. Jego twarz była nieprzenikniona, więc zaczęła się martwić, że nie zdążyła. Po chwili jednak na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Zastanawiam się, jak on znajduje tam miejsce, żeby się ruszać.
Aurora pomimo iż była już w szóstym miesiącu ciąży, była wyjątkowo szczupła. Jej brzuch odrobinę się zaokrąglił, ku jej zadowoleniu, że nie będzie musiała potem walczyć o odzyskanie wagi. Zresztą Uzdrowiciel, który się nią opiekował stwierdził, że wszystko jest w najlepszym porządku i powinna się cieszyć, że nie musi narzekać na bóle kręgosłupa czy problemy ze snem. Chwyciła do ręki jabłko i nadgryzła kawałek. Machała nogami jak mała dziewczynka, która właśnie przyszła poprzeszkadzać w kuchni, a na jej twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. Przyjrzał jej się uważnie.
- Na Merlina, Aurora nie jestem robotem!- krzyknął wznosząc ręce do góry.- Muszę jeść i ty też. W dodatku za dwóch, daj mi skończyć obiad. 
- Noooo!- krzyknęła, czując że wraz z jego oporem wzrasta poziom jej libido.- No co ja na to poradzę. Wiesz, że według badań to własnie w ciąży kobieta przeżywa najlepszy seks!?
- Nie wątpię...- odparł wracając do poprzedniego zajęcia. 
- Więc dlaczego mi to odbierasz?!
- Aurora, cholera jasna, jakieś dwie godziny temu wyszedłem z łóżka, czy ja ci cokolwiek odbieram?- zaśmiał się głośno obserwując jej obrażoną minę.- Jesteś niewyżyta!
- Nic nowego.
Podszedł do niej i położył ręce po obu stronach jej bioder.
- Czy dasz mi dokończyć gotowanie?
Spojrzała na niego spod byka.
- Każdy facet powinien się cieszyć...
- Cieszę się, skarbie, ale jestem strasznie głodny.- zaśmiał się całując ją w nos. Uśmiechnęła się i zmarszczyła go. Odgarnął włosy z jej twarzy i pocałował czule. 
- Ja chyba też...- powiedziała cicho i ugryzła kolejny kęs jabłka. Chwycił je w rękę i odłożył na blat, a do ich uszu doszło głośne piszczenie.
- Obiad gotowy...- zaśmiał się, pomagając jej zejść z blatu.- Nie pokazuj się w najbliższym czasie dziewczynom...- powiedział cicho stawiając przed nią talerz.
- Czemu? Coś się stało?
- Cóż, Zabini stwierdził, że Emily przeklina dzień w którym ją zapłodnił, a Hermiona chodzi wściekła jak osa. 
Zaśmiała się głośno, wiedząc, że jej przyjaciółki są bliżej rozwiązania niż ona, jednak od początku zazdroszczą jej tego jak to wszystko znosi. Nie dość, że mdłości i złe samopoczucie przeszły po kilku dniach, to w dodatku nie przybrała na wadze za dużo i wyglądała wyjątkowo kwitnąco z niewielkim, ciążowym brzuszkiem. Uśmiechnęła się promiennie kiedy chwycił jej dłoń i czule pocałował. 

Wszystko było dobrze.

3 miesiące później
-... cholera.- przeklął pod nosem wpadając do szpitala. Od razu skierował się w odpowiednie miejsce i zobaczył Uzdrowiciela wychodzącego z jednego z pomieszczeń. Czuł jak jego matka, z którą akurat siedział, dogania go. 
- Ah, pan Malfoy. Gratuluję, ma pan idealnego syna.- powiedział wyciągając w jego kierunku dłoń. Blondyn był w takim szoku, że nie do końca dochodziło do niego co się dzieje. Patronusa z wiadomością, dostał siedząc w salonie rodziców i rozmawiając z matką. 
- Aurora...- powiedział cicho, czując jak Narcyza obejmuje go czule.
- Cóż...- już wiedział, że coś jest nie tak.- Nie będę ukrywał, że to nie był łatwy poród. Nie do końca rozumiem co się wydarzyło, bo na początku wszystko było w porządku. Chyba, nikt się nie spodziewał, że ciało pana żony jest... słabe. Nic na to nie wskazywało...
- Co z nią?- wtrąciła się kobieta, widząc że jej syn blednie, a jego ciało nagle wiotczeje w jej objęciach.
- Jest w śpiączce. Nie wiemy kiedy się obudzi i nie chcemy prognozować. Podaliśmy jej eliksiry wzmacniające, ale to teraz od niej zależy, kiedy ciało będzie na tyle silne, żeby z tego stanu wyjść. Bardzo mi przykro, przyznam, że takie rzeczy zdarzają się wyjątkowo rzadko. Ale proszę być dobrej myśli...
- Panie doktorze, czy wpływ na to może mieć...- powiedziała Narcyza, gdy jej syn odszedł kawałek i siadł na jednym z krzesełek.- Ona dwa razy poroniła. W sumie raz do tego doprowadziła... Została zgwałcona w wieku 16 lat... Była torturowana wielokrotnie za pomocą różnych zaklęć.
- Ah... No cóż, to daje wiele do myślenia. Oczywiście mogło to mieć wpływ. Po dwóch poronieniach organizm mógł chcieć pozbyć się... w jego mniemaniu intruza. Zaskakujące, że donosiła ciążę, to naprawdę cud. Aurora to silna osoba. Czasami nie mamy wpływu na to co dzieje się z naszym ciałem i umysłem. To wykracza poza nawet magiczne leczenie. 
Uzdrowiciel odszedł zostawiając ich samych na korytarzu.
- Co za...- warknął blondyn podchodząc do drzwi.- Nieznośna kobieta! No roku bez jakiegoś numeru nie wytrzyma...- warknął zdenerwowany otwierając je. Leżała wśród białej pościeli, z zamkniętymi oczami i spokojem wymalowanym na twarzy. Oddychała równomiernie. Miał wrażenie, że na jej ustach był delikatny, niemal niewidoczny uśmiech. Pogłaskał ją po policzku.
- Po prostu wróć do mnie, kiedy będziesz gotowa...- powiedział niemal niesłyszalnie.- Będę mógł ją zabrać do domu? Chcę żeby była w domu...- dodał cicho, czując jak matka staje obok niego.
- Myślę, że tak, kochanie... Chodź... Zobaczymy tego malucha...
Podeszli do niewielkiego łóżeczka, ustawionego z boku. Spał w nim malutki, blondwłosy chłopczyk.
- Idealny w każdym calu. Jak ty Draco...- powiedziała kobieta ściskając jego dłoń.- Będzie dobrze... 





Następny rozdział: 12.05.2016, godzina: 18:00
Rozdział 55 - 'Looking For Happy Endig'

3 komentarze:

  1. Woooow... Pod koniec normalnie płaczę. Rozdział jest boski z reszta jak każde... Masz talent i świetne pomysły... dobrze ze sie nimi dzielisz :D
    Czekam na nexta
    I życzę
    Duuuuuużo weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział uroczy. A przynajmniej do ostatniego fragmentu. Mam nadzieję, że Aurora szybko się obudzi i wszystko naprawdę będzie dobrze.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :)
    Chciałabym serdecznie zaprosić cię do nowo powstałego katalogu opowiadań :)
    Pozdrawiam
    Nicolette
    katalog-fanfiction-ksiazkowych.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń