Uczniowie i ich opiekunowie stłoczyli się w okolicach pociągu, który w przeciwieństwie do poprzednich lat, nie był otwarty. Wszyscy w napięciu oczekiwali na jakąkolwiek informację, ale nikt nie miał zamiaru im jej przekazać. Część z nich jechała do Hogwartu po raz pierwszy, inni wracali, aby dokończyć swoją edukację, która została brutalnie przerwana przez atak Voldemorta.
- Co się dzieje, na brodę Merlina!-powiedziała pani Weasley, która jak zawsze odprowadzała swoje dzieci i ich przyjaciół na peron. Po utracie jednego z bliźniaków wszyscy starali się wrócić do normalności i żyć dalej, chociaż sytuacja w świecie czarodziejów nadal to utrudniała.
- To aurorzy. Podobno namierzono Śmierciożercę w okolicach dworca i dlatego sprawdzają, czy nie próbuje dostać się do Hogwartu z dzieciakami.- powiedział jej mąż, który właśnie wrócił z małej narady z innymi rodzicami. Wtedy wszyscy zwrócili spojrzenia w stronę blondwłosego chłopaka, który w otoczeniu swoich przyjaciół wkroczył na peron. Przez ostatnie kilka miesięcy bardzo się zmienił. Rysy jego twarzy się wyostrzyły, pojawił się na niej kilkudniowy zarost, a włosy były ciemniejsze i zmierzwione. Jego oczy nie przyglądały się innym z nienawiścią. Szedł z nieobecnym wzrokiem i rękami wciśniętymi w kieszenie czarnych spodni.
- Myślałem, że nadal siedzi w Azkabanie.- warknął Ron.
- Ronald!- krzyknęła Hermiona, besztając go za chamski przytyk.- Daj spokój. Wiesz, że miał rozprawę i ktoś z góry dopilnował, żeby wzięto pod uwagę to co zrobił podczas bitwy. Nie zapominaj, że jednak uratował kilka osób. Nie każę ci się z nim przyjaźnić, ale jakbyś nie prowokował i nie zwracał na niego uwagi, byłoby idealnie.
- Widziałem go po przesłuchaniu...- powiedział Harry przyglądając się Ślizgonowi.- Wyglądał strasznie. Chyba kilkanaście dni w Azkabanie dało mu wystarczająco w kość. Jak zeznawałem, przyznałem, że to on podał mi pod zamkiem różdżkę, a zaraz po tym uciekł...- odpowiedział na pytające spojrzenia przyjaciół.
- Widziałem go po przesłuchaniu...- powiedział Harry przyglądając się Ślizgonowi.- Wyglądał strasznie. Chyba kilkanaście dni w Azkabanie dało mu wystarczająco w kość. Jak zeznawałem, przyznałem, że to on podał mi pod zamkiem różdżkę, a zaraz po tym uciekł...- odpowiedział na pytające spojrzenia przyjaciół.
- Macie rację. Będę go ignorował.- jęknął rudzielec zaciskając swoją dłoń w pięść. Nagle z przejścia wyłoniła się grupa pięciu osób. Wszyscy ubrani na czarno rozglądali się po peronie i lustrowali spojrzeniem każdą osobę. Na ich przedzie stała szczupła dziewczyna o długich, niemal białych włosach i jasnoniebieskich oczach. Wpatrywała się dłuższą chwilę w Harry'ego. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Wyciągnęła różdżkę z wewnętrznej kieszeni swojej marynarki. Ruszyli pewnym krokiem, a tłum przed nimi się rozstąpił. Dziewczyna jednym susem wskoczyła do pociągu i już po chwili w oknach widać było błyski wyskakujące z jej różdżki.
- To Aurora Blackstone.- powiedział pan Weasley.
- Ile ona ma lat? Wygląda tak, jakby była w szkole jeszcze gdy my do niej poszliśmy, a jej nie pamiętam.- powiedziała Hermiona wpatrując się w postać przesuwającą się po wagonach.
- Fakt... Wiem, że ma prawie 19 lat, ale nie znam jej historii. To bardzo tajemnicza postać w Ministerstwie. Chyba mało kto wie coś więcej na jej temat.
- Czy ja widziałem Mroczny Znak na jej przedramieniu?- spytał cicho Harry.
- Słyszałem, że oprócz Snape’a była jeszcze jedna wtyka w oddziałach Voldemorta. Najwyraźniej chodziło właśnie o nią. Niedługo po bitwie miała rozprawę, a potem zasiliła szeregi aurorów. Podobno mają oni obserwować szkołę w tym roku, dlatego chciałbym żebyście na nią uważali. Nie ufam jej do końca, chociaż aktualnie robi ogromną pracę dla Ministerstwa w wyłapywaniu Śmierciożerców. Słyszałem jednak, że jest nieprzyjemna i impulsywna. Nie wchodźcie jej lepiej w drogę.
Wszyscy nagle usłyszeli huk i dym wydobywający się z ostatniego wagonu. Harry przez większość czasu przyglądał się Malfoy’owi, który intensywnie wpatrywał się w blondwłosą czarownicę, która z gracją poruszała się po pociągu. Kiedy rozpoczął się incydent w środku, niemal od razu rzucił się w tamtym kierunku, jednak jego przyjaciel, Zabini, powstrzymał go, mówiąc mu coś na ucho. Harry mrugnął kilka razy myśląc, że coś mu się przewidziało. Czyżby Malfoy był w stanie martwić się o kogokolwiek oprócz siebie samego? Dziewczyna wynurzyła się z wnętrza, popychając na podłogę peronu wrogo wyglądającego mężczyznę.
- Wpuszczaj ich!- krzyknęła do kogoś na początku peronu i machnęła ręką, jednak wszyscy stali i wpatrywali się w nią w oczekiwaniu co dalej nastąpi. Miała dźwięczny, aczkolwiek oschły głos, który jeszcze długo brzmiał w głowie Wybrańca.
- Ty paskudna wywłoko!- krzyknął mężczyzna próbując dosięgnąć swojej różdżki.- Od samego początku knułaś przeciwko Czarnemu Panu! Dorwiemy ciebie i każdego zdrajcę!- mówił na co zareagowała z wściekłością. Jej czarny but wylądował z ogromną siłą na jego twarzy.
- Koniec przedstawienia!- krzyknęła na uczniów i już po chwili zmieniła się w ciemny dym i zniknęła z peronu.
***
Wszyscy uczniowie zgromadzili się w Wielkiej Sali w oczekiwaniu na dyrektora, który nadal nie pojawił się na swoim miejscu. Wszyscy zastanawiali się, kto po śmierci Dumbledora i Snape’a obejmie ten urząd i ku zdziwieniu wielu nie była to McGonagall, która siedziała tam gdzie zawsze. Wśród uczniów rozbrzmiewały rozmowy na różne tematy, a na suficie pojawiło się rozgwieżdżone niebo. Po raz pierwszy pierwszoroczniacy, siedzieli niedaleko Tiary Przydziału w oczekiwaniu na przydzielenie do domów. Wtedy drzwi z boku stołu nauczycieli się otworzyły i pojawił się w nich czarnowłosy, wysoki mężczyzna.
- Jak?- szepnął Harry patrząc w jego kierunku. Ewidentnie utykał na jedną nogę, dlatego wspomagał się czarną laską, zakończoną srebrną głową smoka.- Widzieliśmy jak umiera!
- Nie wiem, może miał jakiś plan awaryjny…-odparła Hermiona i spojrzała na blondwłosą dziewczynę, która pojawiła się tuż za nim, po czym przystanęła przy drzwiach i przejechała lodowatym wzrokiem po wszystkich zgromadzonych na sali.- Albo ktoś inny miał plan awaryjny.
- Jak widzicie pomimo ogromnych zmian na świecie, niewiele zmienia się naszej szkole…- rozpoczął swoją przemowę, stając na miejscu, z reguły zajmowanym przez Dumbledora.- W tym roku naszych murów, ale także was, strzec będą aurorzy, którzy będą mogli was karać za wszelkie przewinienia, niezgodne z regulaminem. Nocne przechadzki po korytarzach są surowo zabronione. Nie muszę przypominać wam, że także samotne wejście do Zakazanego Lasu, skończy się natychmiastowym wydaleniem. Wszelkie problemy lub podejrzenia co do intencji innych oraz potencjalnych niebezpieczeństw macie obowiązek zgłaszać albo do nich, albo do nauczycieli. Lord Voldemort mógł zginąć, ale nadal zbyt wielu jest jego wyznawców, którzy nie odpuszczą tak łatwo. Dlatego w tym roku, proszę o szczególne zwracanie uwagi na podejrzane rzeczy, ale także proszę, żebyście szczególnie uważali na siebie i na waszych towarzyszy. Równocześnie nie odbiorę wam przyjemności płynących z meczy Quidditch'a oraz balu bożonarodzeniowego. Jednakże, niestosowanie się do zakazów, może skutkować odwołaniem każdej formy rozrywki jaką przewiduje ta szkoła.- zakończył i ruszył na miejsce na samym środku stołu. Wtedy też opiekunka Gryffindoru rozpoczęła przydzielanie nowych uczniów do domów. Blondynka przeszła wzdłuż stołów i stanęła przy drzwiach obserwując uczniów. Obok niej pojawił się dobrze zbudowany, wysoki mężczyzna, który nachylił się do niej i coś zaczął mówić. Uśmiechnęła się nieznacznie i uderzyła go w ramię. W tym momencie wyglądała na swój wiek. Jak beztroska dziewczyna, która ma uczucia, a jej serce nie jest kostką lodu. Zmarszczki wokół oczu wskazywały, że jest to szczery śmiech, który trwał kilka minut. Spojrzała na swojego towarzysza, karcąc go wzrokiem z uśmiechem na schodzącym z jej twarzy. Trwało to jednak tylko kilka minut, zaraz potem na jej twarzy znowu pojawiła się obojętność.
***
- Mam mieszane uczucia co do tego wszystkiego…- powiedział Harry, kiedy późnym wieczorem, razem z Ronem i Hermioną wracali do dormitorium. Za kilkanaście minut miała rozpocząć się cisza nocna, a oni nie mieli zamiaru podpaść już pierwszego dnia. Szczególnie, że chcieli unikać konfrontacji z tajemniczą blondynką, jak długo się da.- Musiały być już jakieś ataki, skoro ściągnęli tu tylu aurorów. Widzieliście ilu ich łaziło po błoniach?
- Mnie zastanawia ta dziewczyna. Jak śmierciożerca mógł stać się jednym z najbardziej zaufanych ludzi w Ministerstwie? Jak stała się wtyką? Jak Snape przeżył atak Nagini?- powiedziała Hermiona z poważną miną.- Bardzo wiele pytań się nasuwa. Nie uważacie?
Nagle Harry stanął i przyłożył palec do ust, dając im do zrozumienia, że mają być cicho.
- Zasłaniaj to cholerstwo, nie musisz się obnosić z tym znakiem!- warczał Malfoy przyciskając blondwłosą dziewczynę do ściany.- W ogóle nie powinno cię tu być!
- O co ci chodzi?- warknęła i złapała za krawędzie jego szaty, zaciskając dłonie w pięści.
- Całe to bycie aurorem mi się nie podoba! To szukanie Śmierciożerców i zamykanie ich w Azkabanie! Narażasz się na niebezpieczeństwo i tyle. Wiesz ile osób chce cię zabić?!
- To działa w dwie strony! Uciekłeś spod zamku z rodziną, zostawiłeś ich, zdradziłeś. Teraz wracasz tutaj, a może lepiej było zamknąć się w jakiejś norze i przeczekać?
- Próbuję naprawić co spieprzyłem!- warknął zbliżając się do niej niebezpiecznie blisko. Harry zacisnął dłoń na różdżce, gotów jej użyć. Blondyn był tak rozwścieczony, że czarnowłosy miał wrażenie, że zaraz uderzy dziewczynę.
- Ja też…
- Nie podoba mi się ten twój kumpel Gregory.
- Trzeba było tak od razu! Zazdrosny jesteś!
- Jak się kleisz do niego to jak mam siedzieć spokojnie?! Nawet nie mogę z tobą normalnie porozmawiać, bo nie możemy się ujawnić! Doprowadza mnie to do szału!- warknął przyciskając ją do ściany. Dziewczyna przekrzywiła głowę i pocałowała namiętnie blondyna, zarzucając mu dłonie na szyję.
- Lubię jak jesteś taki groźny.
- To nie jest zabawne!- warknął odsuwając ją lekko od siebie i patrząc jej w oczy.- Moi rodzice zniknęli, Śmierciożercy chcą nas dopaść. Może trzeba było się schować w tej norze, przynajmniej miałbym cię dla siebie… Namiastka normalności...- spojrzał na nią z chytrym uśmiechem na twarzy. Uderzyła go w ramię i odsunęła się.
- Wieczne ukrywanie się to nie jest normalne życie. Ciesz się, że nie przyjęłam oferty jako nauczyciel Czarnej Magii. Wtedy nie mógłbyś mnie nawet tknąć. Chociaż... Lubię łamać wszelkie zasady. Nadal jednak mogę odesłać cię do dormitorium. Zmiataj zanim ktoś cię zobaczy. To że jesteśmy razem, nie znaczy, że masz taryfę ulgową, zrozumiano? Za kilka minut zaczyna się cisza nocna i do tego czasu masz być u siebie. I zachowuj się na litość boską normalnie. Nikt, ale to nikt, nie może o nas wiedzieć. Przynajmniej na razie...- warknęła poprawiając swoją czarną koszulę i opuszczając rękaw, który zasłonił znak, wypalony na lewym przedramieniu. Spojrzał na nią z wyrzutem i ruszył w stronę lochów, gdzie znajdowało się dormitorium jego domu. Dziewczyna natomiast ruszyła w stronę trójki przyjaciół, która nie miała szans na ucieczkę.
- Zgubiliście się?- warknęła wpatrując się w nich swoimi niebieskimi oczami.
- Właśnie szliśmy do dormitorium.- odarł Harry. Dziewczyna była naprawdę piękna. W blasku księżyca jej włosy błyszczały, a cera wydawała się wręcz porcelanowa. Jasnoniebieskie oczy były jednak zimne jak dwie kostki lodu. Miała na sobie idealnie dopasowane do szczupłych nóg, czarne spodnie i obcisłą, czarną koszulę z dekoltem w kształcie litery V, który idealnie eksponował jej piersi. Skrzyżowała na nich dłonie, przyciskając mocniej do siebie przez co każdy argument, jaki Harry miał w głowie, wyparował w obliczu jej seksapilu. Obaj z Ronem wpatrywali się w jej twarz, rozumiejąc w stu procentach, dlaczego Malfoy się do niej przyczepił.
- Zapomnieliście do czego służą nogi?- spytała unosząc jedną brew do góry.
- Już idziemy…- odparła cicho Hermiona i pociągnęła przyjaciół za sobą.
- Fantastycznie…
Kiedy zniknęli z zasięgu jej wzroku, Hermiona puściła ich i zwolniła nieco krok.
- Nie mogę sobie wyobrazić Malfoy’a w związku.- powiedziała na głos i spojrzała na towarzyszy.
- Dla takiej dziewczyny, to nawet ja bym pozwolił by stopniał mój lód.- zaśmiał się Harry.- Charakterami chyba do siebie pasują. Widzieliście jej wzrok... Chyba nawet Snape mnie tak nie przeraża.
- Słuchajcie, nawet taki Malfoy ma swoje potrzeby.- odparł Ron i przeszedł przez dziurę w ścianie do swojego dormitorium.- Wyobraźcie sobie być wśród Śmierciożerców, w większości podstarzałych facetów, którzy nieprzyjemnie pachną. Aż tu nagle taki okaz się pojawia…
-Wydaje mi się, że w tym wszystkim chodzi o coś więcej niż seks, Ronaldzie. Słyszeliście ich rozmowę: on się o nią martwi. Może Malfoy jednak potrafi się zachowywać jak człowiek…- powiedziała Hermiona znikając za drzwiami pokoju dziewczyn.
- Dla takiej sztuki też bym się starał…- powiedział cicho Harry do przyjaciela, na co ten przytaknął.
***
Jej blond włosy opadały na smukłe ramiona, ukryte pod materiałem czarnej peleryny, która idealnie pasowała do szaty jaką miała pod spodem. Kroczyła pewnym krokiem po ścieżce, prowadzącej od bramy aż do ogromnej rezydencji, w której na co dzień mieszkali Malfoy’owie. Dookoła rozciągał się okazały ogród, po którym przechadzały się białe pawie. Stanęła przed drzwiami i energicznie zapukała. Po chwili drzwi się otworzyły i zobaczyła w nich wysokiego, blondwłosego chłopaka. Zlustrowała go wzrokiem z dołu do góry i zatrzymała się na jego szarych oczach, które intensywnie się w nią wpatrywały.
- Jestem Aurora…- powiedziała unosząc do góry jedną brew.
- Aha…- odparł chłopak nadal obserwując jej ciało.
- Wpuścisz mnie, czy mam się wpuścić sama?- spytała z łobuzerskim uśmiechem. Odsunął się kawałek, żeby wpuścić ją do środka. Stanęła na środku sporych rozmiarów pomieszczenia i rozejrzała się dookoła. Stanął tuż za nią, tak że czuła jego oddech na szyi.
- Są w jadalni, na piętrze.- powiedział cicho. Uśmiechnęła się pod nosem, jednak nawet się nie ruszyła.- A więc to ty jesteś Aurora…
- Słyszałeś o mnie?- spytała odwracając się w jego kierunku. Był trochę od niej wyższy, dlatego podniosła nieco głowę, żeby patrzeć mu prosto w oczy. Czuła się trochę lepiej, wiedząc że nie jest jedyną osobą w tym całym bałaganie, która skrzętnie ukrywa swoje prawdziwe uczucia. Widziała to w jego spojrzeniu: pod maską arogancji i pewności siebie, kryło się przerażenie i niepewność. Codziennie widziała to samo patrząc w lustro.
- Słyszałem. Dobrze jest dopasować historie do twarzy…
- Mam nadzieję, że cię nie rozczarowałam…- szepnęła przysuwając się do niego.
- W żadnym razie…
Uśmiechnęła się i odwróciła napięcie, wchodząc po schodach. Draco wpatrywał się jeszcze chwilę w miejsce, w którym zniknęła dziewczyna. Była w jego wieku, a mimo wszystko Czarny Pan już od jakiegoś czasu powierzał jej tajemnicze misje, o których nikt nic nie wiedział. Czuł się trochę zazdrosny, bo jego ojciec zawsze mu powtarzał, że gdyby bardziej się starał, byłby na jej miejscu. Wymagał od niego nie wiadomo czego, a ona tymczasem od zawsze była przygotowywana do bycia najlepszą i nieustępliwą. On musiał się podporządkować szkole, ona do niej nie chodziła. Pocieszało go jednak to, że wśród tych wszystkich bezlitosnych czarowników i czarownic, jest ktoś kto być może czuje się dokładnie tak jak on: zupełnie nie na swoim miejscu.
Hej! Chciałam nadrobić lekturę rozdziałów na twoim drugim opo, ale kliknelam nie w ten link co trzeba, no i jestem tutaj. Szczerze mówiąc te opowiadanie podoba mi się znacznie bardziej! 😊
OdpowiedzUsuńFabuła mnie ciekawi, jestem wręcz zafascynowana całością, a to dopiero pierwszy rozdział. 😃 Autora jest tajemnicza i intrygująca, ale jak na tak wczesny etap, dużo można o niej powiedzieć, jest wyrazista. Masz u mnie ogromnego plusa za rolę Severusa i to, że u Ciebie on przeżył. Czytając jego kwestie, miałam w głowie charakterystyczny głos Alana [*].
Lecie czytać dalej! Pozdrawiam 😘
Już lubię Aurorę! Ta tajemnica, która ją otacza i relacje z Malfoyem ;)
OdpowiedzUsuńSuper, że postanowiłaś nie uśmiercać Snape'a :) Ciekawi mnie co jest między Aurorą, a Draco.
OdpowiedzUsuń