poniedziałek, 21 września 2015

Rozdział 2 - 'Hooked On His Love'



Uczniowie przebywali na zajęciach, dlatego postanowiła odpuścić patrol na korytarzach i wyszła na świeże powietrze. Szła wolnym krokiem przez błonia, w kierunku Zakazanego Lasu. Stanęła tuż pod drzewami i podniosła wzrok do góry, patrząc tam, gdzie niebo przecięte było przez korony. Mocno wciągnęła świeże powietrze i uśmiechnęła się nieznacznie. Na ramiona miała narzucony czarny sweter, którym szczelnie się otuliła i zaplotła ręce na piersi. 
- Szkoda, że rzadko się tak zachowujesz. Tylko jak nikt nie patrzy, co?- spytał Gregory podchodząc do niej wolnym krokiem.- Wybacz, nie chciałem cię podglądać w chwili beztroskiego wpatrywania się w niebo.
Mężczyzna był dobrze zbudowanym trzydziestolatkiem, który od wielu lat pracował dla Ministerstwa. Miał ogolone włosy i twarz. Zdawał się bardzo zasadniczym i twardym człowiekiem, jednak gdy się uśmiechał, stawał się uroczym facetem, który lubił robić żarty i spędzać czas z innymi ludźmi. Był jej zupełnym przeciwieństwem, a jednak jakimś sposobem od samego początku, zajął się nią i zaufał jej w stu procentach. Od razu znaleźli wspólny język. Ona zapominała przy nim kim była i co robiła w przeszłości, on nie zadawał zbyt wielu pytań na ten temat.
- Oh, zamknij się.- zaśmiała się głośno i na niego spojrzała.- Przy tobie zachowuję się normalnie.
- Prawda. Nie wiem czym sobie zasłużyłem na taki zaszczyt…- ukłonił się z uśmiechem i popatrzył na las.
- Do niedawna w moim życiu było bardzo dużo mroku. Dobrze jest móc bez skrępowania podziwiać naturę i nie bać się że ktoś weźmie cię za mięczaka.
- No tak… Drzewa to słabizna. Liczy się tylko ból!
Blondynka wybuchnęła tak głośnym śmiechem, że po chwili zasłoniła usta dłonią, żeby nikt nie usłyszał.
- Rozumiem, reszta nadal musi się bać.- odparł swobodnie Gregory, na co spoważniała i utkwiła wzrok w drzewach.- Wybacz, że zapytam… Jak tam było?
- Tam, to znaczy gdzie?
- W Azkabanie. Wiem, że trafiłaś tam na jakiś czas… Zastanawiałem się gdzie trafiają ludzie, których wyłapuję…- powiedział cicho. Spuściła wzrok i zaczęła wpatrywać się w swoje złączone na wysokości ud dłonie.- Wybacz, nie powinienem pytać.
- Trafiłam tam na kilka dni. To miejsce na środku oceanu… Mała, skalna wyspa, na której stoi bardzo wysoki budynek. Cały czas siedziałam, wpatrywałam się w okno i starałam skupić na falach rozbijających się o skały. Wszyscy tam krzyczą. Mówią takie rzeczy, że aż włos się jeży na głowie. Doprowadza cię to do szaleństwa. Dzień i noc, krzyczą, wrzeszczą… W celach nie ma łóżek, tylko zimne mury, a ty dostajesz jedynie cienkie ubranie, które nie chroni przed chłodem jakie wpada przez okno. Traktują cię jak najgorszego przestępce, bo nie interesuje ich za co tam trafiasz. Dla nich jesteś jak inni. A ja cały czas zastanawiałam się nad swoją przeszłością. Nad tym ile jeszcze bym zrobiła, kiedy przekroczyłabym granicę, ile może mnie ominąć, jeśli trafię tam na dłużej..- powiedziała i spojrzała mu w oczy.- Przyjemne miejsce. Idealne wakacje.- zaśmiała się kpiąco.- Ale bym nie powtórzyła.
- Powiem ci, że po tym wszystkim całe Ministerstwo stanęło do góry nogami. Pewnie dlatego, pomimo pomocy, tam trafiłaś…
- Wsadzili tam wszystkich, którzy chociaż w minimalnym stopniu byli powiązani z Voldemortem. Chociaż złapali nielicznych. A ja nie uciekałam bo wiedziałam, że działałam na dwa fronty. Tylko to uchroniło mnie od powrotu. I przyspieszyło mój proces. Znałam Kingsley'a, który został Ministrem. A kilka dni po rozprawie rozniosłam twój departament, BUM!- krzyknęła i dźgnęła go prosto w tors. Zaśmiał się serdecznie i objął ją ramieniem.
- Jak tak teraz patrzę, to nie wyobrażam sobie ciebie wśród tych całych Śmierciożerców.
- Rzadko przebywałam z innymi. Często dostawałam specjalne zadania, bo Voldemort ufał mi bardziej niż innym. Wierz mi, że jak od dziecka cię szkolą, to kiedy przychodzi co do czego wiesz jak się zachować pomimo, że w środku jesteś przerażony i chcesz się schować.

***

Wkroczyła do wielkiej posiadłości i od razu skierowała się do salonu, w którym na kanapie siedział Voldemort i prowadził ożywioną rozmowę ze Snapem. Po drodze nie słyszała ich głosów, tylko swoje kroki i przyspieszone bicie serce. Nie przepadała za tym miejscem. Było mroczne i nie miało w sobie kompletnie nic żywego. Żadnych roślin, jasnych barw i zwierząt, oprócz przerażającego węża, który nie odstępował swego pana na krok. Stanęła w drzwiach i oparła się o framugę.
- Ekhm…- odchrząknęła i popatrzyła na czarnowłosego mężczyznę. 
- Aurora…- powiedział.- Dokończymy później.- dodał i opuścił pomieszczenie rzucając jej przelotne spojrzenie.
- Wszystko sprawdzone?- spytał Voldemort zwracając się w jej kierunku. Miała zaledwie 16 lat, a dziwnym trafem, ufał że ona jak nikt inny, jest idealna do tego zadania. Za każdym razem kiedy stawała z nim twarzą w twarz była przerażona i nie umiała przewidzieć co się wydarzy. Potrafiła jednak skutecznie ukryć swoje uczucia tak, żeby nikt nie wiedział o czym myśli.
- Medalion jest na miejscu. Sprawdziłam zabezpieczenia, dodałam coś od siebie.- uśmiechnęła się łobuzersko. Wytrzymała jego spojrzenie i nie dała po sobie poznać, że ten przedmiot  znajdował się daleko od miejsca, w którym został ukryty. 
- Jest jeszcze jeden… Diadem Roweny Ravenclaw. Ufam, że wiesz, gdzie nikt tego nie znajdzie. Jak już to zrobisz… Nie mów nikomu, niech nikt oprócz ciebie nie wie. Nawet ja.
- Tak jest, panie.
- Auroro…- odwróciła się na dźwięk jego głosu.- Pewien dawny znajomy jest w posiadaniu szkatułki z diademem… Musisz mu ją odebrać, za wszelką cenę.

***

Stanęła przy pomniku i spojrzała na skupionego na pisaniu czegoś mężczyznę. Gabinet dyrektora był ciemnym miejscem, na półkach pełno było książek i eliksirów. Portrety albo prowadziły ożywioną rozmowę, albo ich nie było.
- Jak noga?- spytała ruszając z miejsca.
- Bywało lepiej.- odparł swoim charakterystycznym głosem Snape i spojrzał na nią.
- Masz więcej tego eliksiru, przygotowałam go w nocy. Nie waż się przestać go brać, bo nie po to się nagimnastykowałam, żeby ci uratować życie.
- Nie prosiłem o to.
- Ty nigdy o nic nie prosisz… Ok, raz to zrobiłeś i źle to wspominasz.- warknęła i postawiła buteleczkę tuż przed nim.- Jak idzie rozszyfrowanie tego wszystkiego?
- Źle. Twój ojciec niby dał wytyczne jak to zostało zakodowane, a jednak… 
Westchnęła głośno i opadła na fotel na przeciwko niego. Jej ojciec jakiś czas temu dał jej cały stos wiadomości i listów, które miał zamiar przekazać Voldemortowi, a w których podobno znajdowały się nowe zaklęcia, klątwy i ich skutki, jednak wszystko było dość skutecznie zaszyfrowane i nikt nie był w stanie zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi.
- Nie wiem jakim cudem, Czarny Pan miałby to zrozumieć... Ale zawsze wiedziałam, że mój ojciec ma nie po kolei w głowie. Miałeś do mnie jakaś sprawę…- zaczęła i przejrzała kilka wiadomości.
- Obrona Przed Czarną Magią dla ostatniego roku. Chcę żebyś wytypowała kilka osób, które ją poprowadzą. To uczniowie, którzy chcą zostać aurorami, więc wydaje mi się, że od aurorów powinni się uczyć. Zajmiesz się tym.
- Postradałeś do reszty zmysły. Ci ludzie nie nadają się do nauczania.
- Macie się zmieniać co jakiś czas. Oczekuję, że ty też będziesz brała w tym udział. Poza tym prefekci, będą robili razem z wami wieczorne patrole na korytarzach. Liczę, że jakoś się dogadacie w tej kwestii. A teraz do widzenia…- jęknął i już wiedziała, że to koniec rozmowy. Znała go zbyt dobrze, zdawała sobie sprawę, kiedy nie zamierzał się już do niej odezwać. Jęknęła głośno i opuściła niezadowolona jego gabinet.

***

Stanęła niedaleko hangaru na łodzie i spojrzała na sylwetki dwóch mężczyzn, którzy rozmawiali ze sobą, jednak mówili zbyt cicho żeby mogła cokolwiek zrozumieć. Wiedziała jednak że to Voldemort i Snape, który za chwilę może stracić życie. Prosiła w duchu, żeby Czarny Pan nie rzucił zaklęcia tylko posłużył się wężem. Była w stanie zastopować działanie jadu, jeśli szybko poda mu antidotum. Widziała jak mężczyzna upada, a wąż kąsa go kilka razy i znika ze swoim Panem. Czuła, że tak się stanie. Voldemort od jakiegoś czasu bał się używać silnych zaklęć, bo był coraz słabszy. Ruszyła  w tamtym kierunku, przeklinając w duchu Pottera i jego znajomych, którzy nie mieli zamiaru odejść. Musiała zrobić to szybko, zanim jad rozejdzie się po całym ciele. Słyszała głos Voldemorta, który wzywał Harrego do poddania się. Zamknęła oczy, bo nie chciała tego słyszeć. Nie powinna tu być, bo Voldemort już wiedział, że go zdradziła. W końcu podeszła do czarnowłosego mężczyzny i podtrzymując jego głowę, wlała mu do ust odtrutkę, a za pomocą różdżki uleczyła wszystkie rany. Kiedy w ciągu kilka minut nic się nie stało, już myślała, że się spóźniła.
- Cholera...- przeklęła głośno i odwróciła się w stronę zamku.
- Wyrażaj się...- usłyszała za sobą cichy głos i spojrzała na człowieka, który od kilku lat robił wszystko, aby zapewnić jej bezpieczeństwo.- Idź... Przeniosę się do domu...- dodał podnosząc się i już po chwili go nie było. Westchnęła kręcąc głową i załamując ręce nad jego podejściem do życia. Patrzyła jeszcze chwilę na jezioro, po czym ruszyła w stronę Zakazanego Lasu. Wiedziała, że Potter prędzej czy później się tam pojawi. Miała tylko jedną szansę. Chłopak musiał przeżyć, bo w przeciwnym razie ona zginie zaraz po nim.

***

Stała oparta o jedną ze ścian lochów i czekała aż grupa Ślizgonów, którą mijała jakiś czas temu na trzecim piętrze, wróci do dormitorium. Było już późno i wiedziała że powinni już schodzić na dół żeby nie zarobić punktów ujemnych. Ona miała zrobić obchód do północy i wrócić do pokoju, żeby wyspać się po kilku nieprzespanych nocach. Aurorzy zdecydowali że oprócz wieczornego obserwowania korytarzy, co jakiś czas będą brać całonocne patrole także dookoła niej i w Zakazanym Lesie. W sumie w szkole było ich prawie 20, dzięki czemu następne kilka nocy miała wolne i mogła odpocząć, zamiast wpatrywać się w otaczający ją mrok. W końcu usłyszała głośne śmiechy i stanęła przed nią grupa uczniów ostatniego roku.
- Jeszcze mamy 5 minut!- krzyknął czarnoskóry chłopak z wyrzutem.
- Na szczęście.- powiedziała z drwiącym uśmiechem.- Muszę porozmawiać z waszym prefektem. A reszta do dormitorium. Natychmiast.- jej głos był lodowaty i nie wyrażał żadnych uczuć.
Usłyszała buczenie, które zinterpretowała jednoznacznie. Spiorunowała wzrokiem całą grupę, na co potulnie poszli w stronę obrazu. Jedynie ciemnowłosa dziewczyna wpatrywała się w blondynkę z nieukrywaną nienawiścią do czasu aż wejście do salonu zostało zasłonięte. Pociągnęła blondyna za rękę, żeby ukryć się za ścianą.
- To na wypadek, gdyby ktoś postanowił cię zawołać.- zaśmiała się i pocałowała go namiętnie, zaciskając dłonie o długich paznokciach na jego szczęce.
- Czym to sobie zasłużyłem na taki zaszczyt?- spytał z ironią odsuwając się od niej.
- Kilka dni nie miałam okazji żeby się z tobą spotkać.- odparła zsuwając dłonie na jego talię.
- Jesteś bardzo zapracowana…
- Tak jak ty… Hej, coś jest nie tak?- spytała patrząc prosto w jego stalowe oczy. Przeszedł ogromną zmianę od czasu kiedy go poznała, a teraz czuła, że odsunął się od niej.
- Wszystko w porządku.
Spojrzała na niego z wyrzutem, wiedząc, że dzieje się coś złego, a on nic jej nie mówi. Wypuścił głośno powietrze i popatrzył prosto w jej niebieskie oczy.
- Wkurza mnie ta cała sytuacja!- warknął.- Widzę cię codziennie, nie mogę do ciebie podejść, dotknąć cię, porozmawiać. Widzę, że coś się dzieje. Wiem co czujesz i doprowadza mnie do szału, że nic nie wiem, że jestem odsunięty jak każdy przeciętny uczeń! Nie czuję się pewnie. Czytam gazety, wiem że namierzyli moich rodziców…
- Draco… Wiem, że ta sytuacja jest beznadziejna, ale coś wymyślę…- szepnęła i wtuliła twarz w zagłębienie jego szyi. Czuła, że nadal się nie rozluźnił, ale w końcu objął ją i przycisnął  do siebie.
- Bardzo cię potrzebuję... Jak nigdy wcześniej. A ciebie nie ma…
- Przepraszam… W najbliższym czasie zaczniemy patrole wieczorne z prefektami, wiem, że to nie idealne rozwiązanie, ale będziemy mieć chwilę dla siebie…
- Co, jeśli znalazłbym sposób, żeby przychodzić do ciebie?- powiedział z groźnym błyskiem w oku.
- Uprzedziłabym cię, że teraz kary wymierzają aurorzy. Wierz mi, że nie chcesz się przekonać jaki mają arsenał.- odparła.- Więc nie daj się złapać. Jakby się pytali, to uprzedzałam cię o patrolach. Zaczynasz od poniedziałku.
Puściła go i ruszyła w stronę wyjścia z lochów. Tuż przy schodach poczuła jak łapie ją na wysokości łokcia i odwraca w swoim kierunku. Patrzyli się na siebie niemal nie mrugając. W jego oczach było widoczne zdenerwowanie.
- Jak jeszcze raz zobaczę, że ten palant cię dotyka, to obiecuję, że nic mnie nie powstrzyma przed pozbawieniem go…
- DRACO!- krzyknęła i uderzyła go w tors.- Ty masz swoich przyjaciół, ja też potrzebuję być z innymi ludźmi. Nie czepiam się, że Parkinson siedzi uwieszona na tobie podczas każdego posiłku. A wierz mi, że mam ochotę wypalić jej oczy i urwać wszystkie kończyny.
- Nie każę ci zerwać z nim znajomości, on ma cię nie dotykać!
- Jaka jest różnica między mną i nim, a tobą i tą dziewczyną?
- Ja jej nie lubię. A ty najwyraźniej lubisz jego towarzystwo.- syknął ze złością.
- On pozwala mi nie myśleć o przeszłości
- A ja nie?
- Draco…
- Nie… Masz rację.- warknął puszczając ją.- Siedzieliśmy w tym razem i będąc blisko siebie nie jesteśmy w stanie o tym zapomnieć. Ciągniemy się w dół bo nie możemy zostawić przeszłości za sobą.  Nie okłamujmy się to nie ma sensu…- odwrócił się i odszedł od niej w stronę swojego dormitorium uderzając po drodze pięścią w ścianę. Westchnęła głośno próbując ukryć szok, rozczarowanie, smutek i łzy, które  napływały jej do oczu. Przez ostatnie kilka lat byli dla siebie niesamowitym wsparciem i nie wyobrażała sobie, że mogliby żyć osobno. Wiedziała, że ma trochę racji, ale nie do tego stopnia. O przeszłości cały czas przypominał jej Mroczny Znak na przedramieniu i chociaż nie rozmawiali o tym co było, to jednak często przyłapywała się na tym, że myślała o przeszłości. Wierzyła, że mogą znaleźć rozwiązanie, a on zrobił unik i uciekł jak tylko nadarzyła się okazja. Weszła szybkim krokiem do wspólnego salonu, z którego wchodziło się do sypialni aurorów. Nikogo nie było w środku, dzięki czemu wpadła do pokoju i spokojnie mogła sobie pozwolić na głośny szloch.


B ó l.

Nie była w stanie trzeźwo myśleć. Wiedziała, że on nawet sobie nie wyobraża, jak ja w tym momencie krzywdzi. 
Jak bardzo uzależniła się od jego obecności.
Jak bardzo go potrzebuje, żeby nie zwariować. 
Nie chciała się od kogoś tak uzależniać, ale nie miała na to żadnego wpływu.
Ale On stał się dla niej kotwicą, która nie pozwoliła jej wypłynąć w mrok oceanu i kołem ratunkowym, które trzymało ją na powierzchni. Potrzebowała go, a on po prostu odszedł...


6 komentarzy:

  1. Gratulujemy, Twój blog został przyjęty do Stowarzyszenia Księcia Półkrwi. Zachęcamy do obserwowania i polubienia naszej strony na Facebooku!
    Zespół SKP
    ~~
    Stowarzyszenie Księcia Półkrwi
    Fanfiction Potterowskie dla każdego! Spis opowiadań wszelkich pairingów i nie tylko.
    KLIK

    PS. Przepraszam, że dodaje komentarz pod najnowszym postem, lecz nigdzie nie znalazłam zakładki "spam". Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogłoszenie SKP!

    Miło nam poinformować Cię, że na naszym Stowarzyszeniu ruszyła nowa akcja: "Miniaturki na zamówienie", która ma na celu spełnianie Waszych zachcianek! Chcesz przeczytać jednoczęściówkę ze swoimi ulubionym bądź wymarzonym pairinigiem? Masz na nią pomysł, ale nie chcę Ci się pisać? Wystarczy, że dodasz swoje zgłoszenie u nas w zakładce! Więcej informacji na blogu.
    Ponadto! Wciąż czeka na Ciebie zakładka "Ocenialnia", w której możesz zgłosić swojego bloga do krótkiej oceny! To nic nie kosztuje, a możesz zyskać cenne rady i tym samym małą promocję swojej pracy!
    Jedyne co musisz zrobić, to KLIKNĄĆ TUTAJ i znaleźć odpowiednią zakładkę.

    Pozdrawiamy
    Zespół SKP

    P.S.: Przepraszam, za dodanie posta pod rozdziałem, ale nie dostrzegłam nigdzie zakładki SPAM

    OdpowiedzUsuń
  3. Blog został dodany do Katalogu Euforia.
    Pozdrawiam, taasteful. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobry rozdział, trochę krotki, ale fajnie napisany. Nie spodziewała m się, że Draco taki zazdrośnik. :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział ;D Relacja Aurory i Dracona, to jak się wspierają, jak są o siebie zazdrośni - pięknie ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Widać, że Draco zależy na Aurorze, a jej na nim. Są dla siebie stworzeni :d

    OdpowiedzUsuń