Spojrzała na podłogę i nie wiedziała od czego zacząć. Kucnęła przy nieruchomym ciele, otoczonym krwią i wymiocinami. Skóra była rozgrzana przez gorączkę, oczy zamknięte, a puls ledwo wyczuwalny. Podniosła głowę do góry, żeby powstrzymać napływające do oczu łzy. Musiała zachować zimną krew i mu pomóc, bo inaczej skończy się to tragicznie. Różdżką przywołała wszystkie narzędzia potrzebne do sprzątania. Rozejrzała się chwilę po niewielkiej kawalerce, której stan pozostawiał wiele do życzenia i nie mogła pojąć jak ten chłopak, mógł żyć w takich warunkach przez chociaż jeden dzień. Teleportowała ich do siebie, dopilnowawszy, ze nie pozostał tam żaden ich ślad. W swoim mieszkaniu od razu przeniosła ich do łazienki. Prysznic wystawał z kamiennej ściany, więc położyła go tuż pod natryskiem i puściła wodę. Chwilę później siedziała przy bezwładnym ciele, trzymając jego głowę na piersi i próbując doprowadzić go do normalnego stanu. Pomimo iż woda była zimna i już po chwili ciało blondynki drżało i miała ochotę owinąć się ciepłym kocem, to on się nie obudził. Nie przejawiał żadnych oznak życia, co doprowadzało ją do obłędu. Złapała go za nadgarstek i wyczuła puls, który wydawał jej się nieco silniejszy niż przed chwilą. Odetchnęła z ulgą, gdy z jego gardła wydobył się cichy jęk. Zakręciła wodę, rozebrała go z mokrego i nadal brudnego ubrania i ułożyła do łóżka, szczelnie okrywając ciepłą kołdrą. Wróciła do łazienki, w celu nastawienia prania i znowu stanęła w progu sypialni. Wydawało jej się, że śpi, ale równie dobrze mógł być nadal nieprzytomny. Wzięła jeden ze swoich kocy i ułożyła się na fotelu, obserwując jak śpi i uważając na każde, chociaż najcichsze jęki. Widziała jak jej kot wskakuje na łóżko, układa się koło niego i zaczyna mruczeć. Uśmiechnęła się pod nosem i szczelnie otuliła się miękkim materiałem, próbując się rozgrzać po zimnym prysznicu. Jej włosy nadal były mokre i krople zimnej wody, spływały jej po twarzy, ale nie ruszyła się, żeby to zmienić. Już po chwili jej oddech zrobił się równomierny, a ona zasnęła.
Obudził się i spojrzał na biały sufit. Biały… Nie szary jak w tej starej obskurnej kawalerce, w której się ostatnio znalazł. Było mu też wyjątkowo ciepło. Spojrzał w dół i zobaczył białą pościel i czarnego kota, który spał przy jego boku. Zupełnie nie pamiętał co się stało po tym jak dopił kolejną butelkę, mocnego trunku, którego nazwę zdążył już zapomnieć. Pamiętał, że w pewnym momencie urwał mu się film, dlatego nie miał pojęcia, jak znalazł się w mieszkaniu Aurory i to w dodatku niemal zupełnie nago. Przejechał dłonią po włosach, które dziwnym trafem były mokre. Ból w głowie był nie do zniesienia i czuł, że jego ciało może odmówić posłuszeństwa. Spojrzał w prawo i zobaczył śpiącą w bardzo niewygodnej pozycji blondynkę otuloną grubym kocem. Jej włosy też były lekko mokre, a twarz pomimo snu wyglądała na zmartwioną. Zdawał sobie sprawę, że był skończonym dupkiem.
A ona miała siłę by nadal walczyć.
Wyładował na niej swoją frustrację, zniknął nagle, a ona i tak się o niego martwiła. I jeszcze znalazła, w stanie niemal agonalnym. Wiedział, że ona powinna go zostawić w cholerę i przestać się nim przejmować. Zrzucił z siebie kołdrę i postawił stopy na miękkim dywanie. Chciał dostać się do swojej różdżki i przenieść ją na łóżko, bo jutro będzie żałowała nocy na tym fotelu. Nie przewidział jednak, że jest aż tak słaby, a jego noga zupełnie odmówi mu posłuszeństwa. Chwile po tym jak teoretycznie stanął o własnych siłach i chciał zrobić krok, runął jak długi, uderzając się w już bolącą głowę i robią przy tym mnóstwo hałasu.
Usłyszała rumor, jakby ktoś próbował zrobić dziurę w podłodze i przedostać się do sąsiadów. Podniosła się zaalarmowana hałasem i znowu zobaczyła blondyna na podłodze. Zwijał się z bólu i przeklinał cicho pod nosem. Położyła koc na fotelu i podeszła do niego wolnym krokiem.
- Gdzie ty się znowu wybierasz, hmm?- spytała zakładając ręce na biodrach.
- Chciałem cię przenieść na łóżko.- powiedział łapiąc się za kolano.- Chyba się przeliczyłem co do moich sił witalnych.
Pokręciła głową zamykając lekko oczy. Nie była wściekła, bardziej rozbawiona, ale próbowała być poważna i groźna.
Ale on zbyt dobrze ją znał.
- Szukałem różdżki.- dodał cicho i próbował się podnieść z podłogi.
- Poczekaj, bo jeszcze znowu wylądujesz na ziemi i sąsiedzi zaczną się niepokoić, że uprawiam jakieś sporty walki nad ich głowami w środku nocy.
- Przepraszam…- szepnął kiedy nachyliła się nad nim i pomogła mu wstać.
- A za co?- uniosła jedną brew.
- Za wszystko.- powiedział kiedy posadziła go na łóżku.- Jestem beznadziejny.
- No jesteś. I co ja na to poradzę?
- Mówiłem poważnie, że powinnaś sobie dać ze mną spokój. Nie dość, że jestem kaleką to jeszcze mam wyrok na karku i… Nie zasługuję na ciebie. A ty się przy mnie tylko marnujesz.
- Przestań, cholera jasna, jęczeć jak jakaś baba! Co się stało z tym pewnym siebie chłopakiem, którego poznałam, co? Gdzie się podział tamten Draco, którego odprowadziłam do Ministerstwa? Ten, który brał co chciał i zdobywał to czego pragnie, ten który potrafił się ze mną droczyć, a potem się ze mną kochać do nieprzytomności? Ten który znał swoją wartość, pełny pasji i namiętności? Czemu straciłeś w siebie wiarę? Czemu nie możesz pojąć, że ja w ciebie wierzę, bo wiem, że cokolwiek się stało jesteś w stanie to zostawić za sobą, a nie staczać się na samo dno? Czemu, do jasnej cholery, nie rozumiesz, że cię kocham, pomimo twoich pieprzonych wad i tego jak bardzo mnie ranisz?!- mówiła klękając przed nim i patrząc mu prosto w oczy.- Darco, jestem w stanie walczyć, ale kiedyś stracę motywację. Bo jak ja mogę walczyć o ciebie, jeśli ty tego nie robisz? Czemu tego nie robisz? Czemu się poddajesz? Wiem, że pewnie połowa osób nie pojmuje czemu nadal przy tobie trwam. Pomimo trudnego charakteru, tego że czasem jesteś skończonym dupkiem, że mnie ranisz i jesteś totalnie beznadziejny. Wierz mi, sama sobie zadawałam to pytanie, tuż przed wyjazdem do Edynburga. I kiedy tam byłam to zrozumiałam to w stu procentach. Bo kiedy cię przy mnie nie ma, to tak jakbym nie była w całości. Jakby ktoś mi zabrał połowę… wszystkiego. Dlaczego nie możesz zrozumieć, że kocham cię bardziej niż kogokolwiek i cokolwiek na świecie i nie mogę bez ciebie żyć?!- opadła na pięty, nie mając już siły klęczeć przed nim. Wpatrywała się w niego ze smutkiem pomieszanym ze wściekłością.- Tęsknię za tobą. Wiem, że trudno jest wrócić po pobycie w Azkabanie, ale ja po prostu chcę żebyś wrócił do mnie. I przestał mi wmawiać, że nie zasługuję na ciebie, że powinnam odejść i cię zostawić. To się nie stanie, rozumiesz? Nawet jak się na ciebie wkurzę to i tak wrócę. Zawsze wrócę… I pójdę za tobą wszędzie. Nawet w najmroczniejsze zakamarki świata i ciebie.- złapał ją za rękę i pociągnął w swoim kierunku. Siadła obok niego i podniosła na chwilę wzrok.- Czuję się jak jakaś ćpunka, która rozmawia z heroiną po odwyku.- skrzywiła się lekko.
- Nazywałaś mnie właśnie heroiną?
- Tak, a heroina nie mówi! Poza tym, nie masz wyroku. Został anulowany i wymazany z twoich akt. Jest tyle rzeczy, które mógłbyś robić w Ministerstwie! Zaczęłam ważyć eliksir, który powinien w dużym stopniu naprawić ci nogę. I tak, kontaktowałam się z Severusem.
- To stąd moi rodzice wiedzieli…
- Cieszę się, że łaskawie polazłeś się z nimi zobaczyć. Od razu poznałam laskę, która leżała na podłodze. I gdybyś rozejrzał się chociaż odrobinę, to zauważyłbyś, ze stoi koło łóżka.- powiedziała wskazując głową laskę, zakończoną głową węża, która równocześnie była zakończeniem jego różdżki. Dokładnie taka sama jak jego ojca.
- I jeszcze do tego ślepy.- uśmiechnął się ironicznie.
- Można to zwalić na egipskie ciemności jakie tu panują. Chociaż trochę się ogarnąłeś, czy nadal masz zamiar się nad sobą użalać? Bo jeśli tak to zamknę cię tutaj i nie wypuszczę, aż się uspokoisz.
- O ile zostaniesz ze mną…
- Nie. Ja wrócę do pracy, będziesz siedział tu sam.
Przyciągnął ją do siebie i przytulił do siebie.
- Przepraszam… za bycie skończonym dupkiem.
- Po prostu przestań. Bądź ze mną, a wszystko się ułoży.
- Co ci się stało w czoło?
- Zderzyłam się ze ścianą…- szepnęła cicho. Zaśmiał się głośno
Przymknęła oczy wsłuchując się w bicie jego serca. Nie zauważyła nawet jak jej oczy powoli zaczęły się zamykać.
- Kocham cię…- usłyszała, kiedy pochylił się do tyłu układając na łóżku. Podkuliła nogi i zwinęła się w kłębek tuż przy jego boku, usypiana przez równomierny stukot wydobywający się z jego piersi.- Nigdy nie zrozumiem, jakim cudem, przytrafiło mi się takie szczęście jak ty.
***
Stała z rękami założonymi na piersi i wpatrywała się w jego postać. Nonszalancko opierał się o ścianę i uśmiechał łobuzersko.
- Co się tak cieszysz?- warknęła zapinając lepiej rękawiczki.- Zaraz zostaniesz sponiewierany. Ja bym się tak nie cieszyła.
- Jesteś taka pewna, że mnie sponiewierasz? Może dzisiaj, to ja sponiewieram ciebie?
Nie zdążyła zareagować, kiedy przewrócił ją na podłogę i przygniótł swoim ciałem.
Please wrap your drunken arms around me
And I'll let you call me yours tonight
'Cause slightly broken just what I need
And if you give me what I want,
Then I'll give you what you like...
- I co teraz?- spytał patrząc jej prosto w oczy i dłonią unieruchamiając jej ręce nad głową.- Jesteśmy dzisiaj zupełnie sami. Wszyscy gdzieś wyszli…
- I co w związku?- ich ciepłe oddechy złączyły się w jeden.
Nachylił się nad nią i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Mruknęła cicho, próbując wyswobodzić ręce i go dotknąć. Zaczął całować jej szyję i dekolt, kiedy ona szamotała się chcąc dotknąć jego ciała.
- Puszczaj mnie!- warknęła czując jedną z jego dłoni na swoim udzie.
- Nie…
- To niesprawiedliwe!
- To jest bardzo sprawiedliwe. To ja cię powaliłem… Odbieram swoją nagrodę…
- Nie dałeś mi szans, żeby się obronić.- szepnęła wyrywając ręce z jego uścisku i ściągając z niego koszulkę.
- Nigdy nie grałem fair.
- Nigdy nie grałem fair.
- Zauważyłam. Możemy się przenieść do mnie? Podłoga jest wyjątkowo niewygodna.
- Myślałem raczej, że zaczniesz mówić, że nie możemy, że…
- Zamknij się w końcu i zabierz mnie do łóżka.
- Jestem zaskoczony.- zaśmiał się cicho.
- Tym, że chcę się z tobą przespać? Myślałam, że to dość oczywiste. Wybacz, że sama nie zaczęłam, ale nie chciałam wyjść na łatwą…- powiedziała cicho przyciągając go do siebie.
Każdy jego dotyk niemal palił jej skórę i zwiększał pożądanie. Nawet nie zauważyli, że znaleźli się w jej pokoju. Drzwi się za nimi zatrzasnęły, niemal natychmiast pchnęła go na duże łóżko i zaczęła ściągać z siebie ubrania. Już po chwili stała przed nim zupełnie naga i w ogóle tym nieskrępowana. Patrzył na jej szczupłe i wytrenowane ciało. Wolnym krokiem podeszła do łóżka i nachyliła się nad blondynem. Pocałowała go namiętnie, zachłannie, nie pozwalając mu się od siebie odsunąć. Oboje tego potrzebowali. Potrzebowali siebie, a to wydawało im się odpowiednim sposobem na zaspokojenie tej potrzeby. Rano oboje mieli to zostawić za sobą. Wyjść do ludzi, nie pokazując im co się wydarzyło. Zamknąć to za drzwiami tego pokoju. Zostawić w swoich głowach.
Całowała go szybko, w desperacji. Jakby za chwilę ktoś miał ich nakryć. Jakby walczyła o kolejny oddech. Jakby walczyła o życie. Jej paznokcie zostawiały na jego ciele ślady, blizny, dowody tej nocy. W pokoju panował półmrok, przez co nie widział szczegółów, jednak jej niebieskie oczy świeciły, gdy zsuwała się powoli w dół jego ciała.
Emotions aren't that hard to borrow
When love's the word you've never learner
And in a room of empty bottles
If you don't give me what I want,
Then you'll get what you deserve...
Bo to było zakazane.
Niedopuszczalne.
Niebezpieczne.
Całowała go szybko, w desperacji. Jakby za chwilę ktoś miał ich nakryć. Jakby walczyła o kolejny oddech. Jakby walczyła o życie. Jej paznokcie zostawiały na jego ciele ślady, blizny, dowody tej nocy. W pokoju panował półmrok, przez co nie widział szczegółów, jednak jej niebieskie oczy świeciły, gdy zsuwała się powoli w dół jego ciała.
When your turn off the lights, I get stars in my eyes
Is this love?
Maybe someday
I've got the scene in my head,
I'm not sure how it ends
Is the love?
Maybe one day
So don't turn on the lights,
I'll give you what you like...
- Potrzebowałaś tylko, żebym zrobił pierwszy krok?- spytał kiedy zaczęła rozpinać jego spodnie.- Zrobiłbym to już dawno!
- Dobrze, że zrobiłeś to w ogóle…- nachyliła się znowu nad nim i złożyła na jego ustach pełen pożądania pocałunek. Nie zastanawiali się co dalej, nie myśleli o tym, co to znaczy. W tym momencie byli tylko oni i ich rozgrzane, spragnione ciała.
Nie było miłości.
Było pożądanie.
***
Hermiona weszła do holu głównego Ministerstwa i zobaczyła wszystkich ludzi, którzy w nim pracują. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu znajomych twarzy. Jej wzrok zatrzymał się najpierw na czarnoskórym aurorze, który jak zwykle stał z boku, oparty o ścianę i średnio przejmował się tym co działo się dookoła niego. Obok niego stał szef Biura Aurorów, obejmując swoją narzeczoną, która pracowała w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, a z którą miała okazję spotkać się już kilka razy. Niedaleko nich stał Harry, który uśmiechnął się i pomachał, a ona od razu skierowała się w jego stronę. Obok niego zobaczyła Aurorę, która próbowała skupić się na tym co mówi Minister, ale średnio jej to wychodziło. Jej dłoń była spleciona z tą dłonią Malfoy’a, która nie trzymała laski. Co chwila odwracała się w jego kierunku i wpatrywała się w jego skupioną twarz. Hermiona jeszcze nigdy nie widziała, żeby ktoś patrzył na drugą osobę w taki sposób. Stanęła obok Wybrańca i uśmiechnęła się do niego.
- Nigdy nie przypuszczałem, że gdziekolwiek się spóźnisz.- powiedział do niej, obejmując ją i całując w czubek głowy.
- Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Musiałam dokończyć sprawy w biurze.- odparła wtulając się w jego ciało.- Moi rodzice zaprosili nas na święta.
Uśmiechnął się do niej szeroko i popatrzył na Kingsley’a. Ona natomiast popatrzyła w stronę blondwłosej pary. Ona trzymała głowę na jego ramieniu i brązowowłosa widziała, że ma lekko przymknięte oczy i uśmiech na ustach. On obejmował ją jedną ręką i twarz ukrywał co chwilę w jej włosach najwyraźniej coś mówiąc, bo uśmiechała się jeszcze szerzej. Hermiona nie przypomina sobie, żeby przez całą szkołę, kiedykolwiek widziała tego człowieka z normalnym, szerokim uśmiechem, takim jak teraz, a nie ironicznym i pogardliwym. Drugą dłoń zaciskał na głowie węża, która wieńczyła czarną laskę, która od pewnego czasu pomagała mu się poruszać. Zdaniem Harry’ego wyglądał on teraz jak typowy arystokrata, który nadal uważa się za lepszego od innych, chociaż już się tak z tym nie obnosił. Kiedy pojawiali się w pobliżu Malfoya, stawał się z reguły milczący i nieco wycofany. Aurora wielokrotnie powtarzała, że nadal trudno powrócić mu do normalnego życia, ale bardzo się stara to zrobić. Pomimo iż między nią a Harrym wytworzyła się jakaś dziwna więź, przez którą ten zdecydował się wyciągnąć Draco z Azkabanu, to blondyn nadal trzymał się z dala od niej i Pottera. Nie myślała, że jest to spowodowane jej pochodzeniem, a raczej przeszłością i tym w jaki sposób zachowywał się w stosunku do nich. Teraz jednak miała okazję widzieć jego zupełnie inne i nieznane jej oblicze. Była zaskoczona, że jest on w stanie zachowywać się w ten sposób. Nagle zauważył, że im się przygląda i skierował swoje stalowe tęczówki w jej kierunku. Uśmiechnął się nieznacznie i znowu popatrzył na blondynkę, która teraz stała wyprostowana i śledziła każdy ruch Ministra. Popatrzył na nią z takim uwielbieniem i podziwem, że Hermiona o mało nie przewróciła się z wrażenia. Zawsze wierzyła, że każdy jest zdolny do zmiany i miłości, no może oprócz Voldemorta, ale nie spodziewała się, że zobaczy takie coś w wykonaniu kogoś, kto bez mrugnięcia okiem nazywał ją szlamą i gnębił jej przyjaciół.
- Od kilku tygodni pracuje w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.- szepnął nagle Harry widząc komu jego narzeczona tak intensywnie się przygląda.- Chciał namówić Aurorę na zmianę pracy, bo się o nią martwi, ale się nie dała, chociaż pracuje ostatnio mniej w terenie. Malfoy za to nieźle sobie radzi, czego chyba nikt się nie spodziewał. Aurora wspomina, że w końcu zaczął akceptować to, że może już nigdy nie odzyskać pełnej sprawności w nodze.- dodał kiedy wszyscy skierowali się do wyjścia, pożegnani przez Ministra. Hermiona obserwowała jak Aurora ściska dłoń blondyna, który całkiem nieźle radzi sobie z chodzeniem, chociaż widocznie utykał.- Miewa lepsze i gorsze dni.- wyjaśnił nagle Harry.- Czasem nie jest w stanie jej postawić, czasem niemal nie potrzebuje pomocy.
- Wyjątkowo dużo wiesz na temat chłopaka, którego nie lubisz.- zaśmiała się.
- Pracuje z Aurorą, a ona potrzebuje czasami wyrzucić z siebie wszystko. Nie przeszkadza mi to, dopóki mi nie powie, że znowu ją skrzywdził. Bo wtedy zrobię mu krzywdę.
- Jak ona sobie z tym radzi?
- Walczy… Podziwiam ją za to, bo osobiście z osobą pokroju Malfoya bym nie wytrzymał. Kopnął bym go w dupę, jakby mnie tak ktoś potraktował.
- Chyba nigdy nie będziemy w stanie tego zrozumieć, Harry.- powiedziała widząc jak blondynka, która zawsze była twarda, nieustępliwa i poważna, tanecznym krokiem okręca się wokół własnej osi i przytula się do Malfoya, który śmieje się głośno.- Oni przeszli przez coś bardzo trudnego. To bardzo silne uczucie, z którego nie da się łatwo, szybko zrezygnować. Tak mi się wydaje…
~*~
Następny rozdział: 14.12.2015, godzina: 18:00
Uwielbiam Twoje opowiadanie, naprawdę! Jeszcze bardziej uwielbiam parę, jaką jest Aurora i Malfoy. Pomimo tych wszystkich trudności cały czas do siebie wracają, to jest naprawdę słodkie. Szkoda mi trochę nogi Draco, ale mam nadzieję, że odzyska sprawność. Co ja mogę więcej powiedzieć... czytam wszystkie nowe rozdziały, nie zawsze mam czas ( a nawet i vene ) na dodanie komentarza. Nie przestawaj pisać, bo jesteś w tym naprawdę dobra. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
Oh, zawsze miło mi się czyta komentarze od Ciebie i rozumiem w 100% brak czasu na dodawanie ich :)
UsuńWażne jest dla mnie samo pisanie, ale cudownie jest pisać z myślą że ktoś to czyta :) Dziękuję!
Ja czekam na nowy rozdział u Ciebie! :)
Pozdrawiam :)
Przeczytałam wszystke rozdziały. Szczerze, czytam je od początku, ale jakoś zawsze nie miałam odwagi dodać komentarz. Twoje blogi są jedynymi, które czytam. Podziwiam cię za to, jak piszesz, bo fabuła jest niesamowita i wciągająca, a styl niesamowity. Tak na pawdę, to twoja historia podoba mi się bardziej od samego "Harrego Pottera". Podziwiam cię też za to, że piszesz poprawnym językiem polskim, a nie po polskiemu. Jestem też podwrażeniem, bo dodajesz rozdziały regularnie. Sama piszę i nigdy nie umiem się wyrobić w czasie, więc naprawdę jesteś niesamowita =).
OdpowiedzUsuńNie wiem, co więcej napisać.
Bardzo cię podziwiam.
Pozdrawiam, weny życzę i czekam na kolejny rozdział!
Smoczyca
PS: Szalenie podoba mi się sposób, w jaki przedstawiłaś dzieci Śmierciożerów. Nareszcie ktoś, kto postrzega Draco tak jak ja... ;).
Bardzo, ale to bardzo dziękuję! Nawet nie wiesz jak ucieszyło mnie to co napisałaś! Dobrze jest wiedzieć, że są ludzie, którzy czytają to co piszę, bo staram się wkładać w to całe serce i przygotowywać każdy rozdział jak najlepiej. Szczególnie staram się pracować nad językiem, bo studia mnie trochę zobowiązują do pracy nad tym jak piszę :)
UsuńJeszcze raz bardzo dziękuję za tak miłe słowa, bo upewniają mnie w tym, że warto dalej publikować moje wypociny :)
Nie bój się komentować! Dla mnie wszystkie komentarze są bardzo ważne i pomocne :) I wierz mi też czasami brakuje mi słów! :D
Pozdrawiam i zapraszam na kolejne rozdziały :)
Matko... nie powinam się odzywać, bo jak na tak krótki tekst, to wykazałam się zbyt małą ilością znanego słownictwa... Wszystko jest niesamowite. Ale chyba wszyscy się z tym zgodzą, bo to określenie najlepiej pasuje do twojego bloga =).
OdpowiedzUsuń