poniedziałek, 14 grudnia 2015

Rozdział 20 - 'She Is On Her Knees'



Szła korytarzem w kierunku swojego nowego, jednak tymczasowego pokoju. Przyjechała wczesnym rankiem i nadal była nieco zirytowana faktem, że ma spędzić w tym miejscu niemal dwa miesiące, ma szkolić jakiegoś tlenionego gnojka zamiast zajmować się jakimś pożytecznym zajęciem. Nagle poczuła silne uderzenie i zachwiała się na nogach.
- Patrz jak łazisz…- warknęła do blondyna.
- Przypominam, że to mój dom.- odparł patrząc jej w oczy.
- To nie zwalnia cię z używania oczu.- odpyskowała poprawiając opiętą bluzkę, która idealnie eksponowała jej biust. Oparła dłonie na biodrach i uniosła lewy kącik ust w pogardliwym uśmiechu.- Wkurzaj mnie dalej, a jak zacznę cię szkolić to pożałujesz, że mnie poznałeś.
- Oj, nie bądź taka, wiem że na mnie lecisz...
Wybuchnęła głośnym śmiechem i przycisnęła go do ściany, opierając dłonie po obu stronach jego głowy. Dzięki kilkucentymetrowym obcasom ich twarze były na tej samej wysokości.
- A niby czemu powinnam na ciebie lecieć? Arogancki, zadufany w sobie dupek. Myślisz, że to mnie kręci?
- Dodaj do tego boską twarz i ogromną kwotę na koncie.
- Oh tak, dodaje ci to uroku. Jeśli tak wyrywasz laski w szkole…
- Nie muszę ich wyrywać, skarbie… Same się pchają.
Prychnęła głośno i odsunęła się od niego. Skrzyżowała dłonie na piersi i patrzyła jak jego wzrok zsuwa się z jej twarzy na dekolt.
- Nie gap się.- warknęła z łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
- Robisz to specjalnie.
- Bo mogę, kotku.- szepnęła znowu zbliżając się do niego.- Czyżby zabrakło ci… argumentów?
- Tobie zdecydowanie ich nie brakuje…
- Jesteś szowinistyczną świnią, Malfoy. Wiesz o tym?
- Doskonale…- wysyczał nachylając się w jej stronę.- A teraz przestań się denerwować i chodź do mnie… Wyskoczymy z ubrań i…
- Na Merlina, Malfoy, nie masz ani klasy, ani mózgu. Jesteś beznadziejny.
- Przeginasz…- powiedział groźnie. Z jego twarzy zniknął łobuzerski uśmieszek, a pojawiło się zdenerwowanie.- Obrażasz mnie w moim własnym domu…
- Oh, bo się przestraszę ty niewychowany, szowinistyczny, arogancki…
Rzucił się nagle i przygwoździł ją do ściany wpatrując się z wściekłością w jej oczy. Były niebieskie i oziębłe, niewyrażające żadnych emocji.

Stal starła się z lodem.

- Odszczekaj to…- warknął cicho. Przysunęła się do niego, ich oddechy zmieszały się w jeden, a usta dzieliły zaledwie milimetry.
- Nie…- szepnęła. 
- Natychmiast…- powiedział z nieco mniejszym przekonaniem. Przejechała dłonią wzdłuż jego kręgosłupa i zatrzymała się na odcinku lędźwiowym wsuwając ją pod jego koszulkę. Poczuł lekkie drapnięcia jej długich paznokci.
- Nie…- odparła i wysunęła się spomiędzy jego rąk, po czym odeszła w stronę swojego pokoju.- A teraz uporaj się z tym!- krzyknęła ze śmiechem zamykając za sobą drzwi. Usłyszała głośne przekleństwo i trzaśnięcie drzwiami.

***

Stała z kieliszkiem w dłoni i wyglądała przez okno na zadbany ogród. W końcu nad wielką posiadłością zaświeciło słońce, a ogród po którym często się przechadzała, wyglądał wręcz magicznie pod grubą warstwą śniegu.
- Wprawdzie praca mi zabiera dużo czas, ale mam wolne weekendy i wtedy mogę zajmować się ogrodem.- powiedziała Narcyza dolewając jej wina.
- Jest piękny. Od zawsze mnie urzekał, ale teraz wygląda… cudownie. Masz rękę do kwiatów.- powiedziała z zachwytem Aurora.
- To uspokaja. 
- Wiem. Sama staram się mieć dużo roślin w mieszkaniu.
- Jak praca?- spytała kobieta siadając przy stole. Dziewczyna odwróciła się w jej kierunku i oparła się o parapet. Spojrzała na swój kieliszek, potem znowu na panią domu.
- Dobrze. Ostatnio częściej jestem w biurze. Zrobiło się podejrzanie cicho…
- Podejrzanie?
- Nie chcę rozsiewać plotek i wzbudzać paniki… Ostatnio nie widać żadnych Śmierciożerców, a sporo ich nadal gdzieś się kręci. Za to w Edynburgu… Ktoś zajął zamek. Pewien człowiek powiedział, że pilnują go ludzie w pelerynach i maskach. Pomyślałam, że może tam się schowali.
- Nie myśl teraz o tym. Dopiero odnaleźliście spokój, daj innym się teraz martwić…- uśmiechnęła się pokrzepiająco, wyciągając do niej dłoń. Blondynka chwyciła ją i siadła obok niej.- Wyglądasz kwitnąco…- powiedziała cicho. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Narcyza przyglądała się jej uważnie, kiedy obserwowała jak jej syn wchodzi do pomieszczenia. Nagle blondynka rozpromieniła się jeszcze bardziej, a jej oczy błyszczały. Podszedł do niej i pocałował w czubek głowy. Narcyza cieszyła się, że jej syn był szczęśliwy i zaczynał układać sobie życie. Aurora była cudowną dziewczyną i od samego początku bardzo ją polubiła pomimo okoliczności w jakich się poznały. Draco zajął miejsce obok niej, a ona od razu położyła mu dłoń na udzie i zacisnęła palce. Po chwili do pomieszczenia wszedł Lucjusz. Spojrzał na towarzyszkę syna i nieznacznie uniósł kącik ust w niewyraźnym uśmiechu. Ten człowiek nadal nie był w stanie się zmienić w stosunku do ludzi i ciągle był oziębły i nie okazywał uczuć. Usiadł obok żony i spojrzał na nią w sposób, w jaki jeszcze na nią nie patrzył. A przynajmniej Aurora tego nie widziała. Cieszyła się, że Draco nie jest już tak spięty za każdym razem gdy odwiedzają jego rodziców. 
- Rozmawialiśmy z twoją matką…- powiedział w trakcie posiłku Lucjusz i spojrzał na syna.- Niedługo planujemy się przeprowadzić do Londynu. Oboje będziemy mieć bliżej do pracy... Oczywiście, dom należy do ciebie, Draco. Jeśli będziecie chcieli, możecie się tu przeprowadzić…
Dziewczyna powstrzymała się przed wypluciem zawartości ust, tak zaskoczyła ją ta propozycja.
- Oczywiście, jeśli nie chcecie, dom nadal jest nasz. Będziecie mogli to zrobić kiedy wam się spodoba!- dodała szybko Narcyza widząc ich zaskoczone miny.

***

-… Wiedziałem, że kiedyś mi dadzą ten dom, nie myślałem że tak szybko…- powiedział wchodząc do sypialni i ściągając z siebie marynarkę.
- Nie musisz podejmować decyzji. Dom będzie stał nawet za 10 lat.- zaśmiała się cicho odsuwając włosy na bok, żeby mógł rozpiąć zamek w jej sukience. Pocałował czule jej ramie i zsunął ramiączka.
- Mam coś dla ciebie…- powiedział cicho odsuwając się od niej na chwilę. Odwróciła się i zsunęła z siebie sukienkę, stojąc w samej bieliźnie. Kiedy wrócił do pomieszczenia uśmiechnął się łobuzersko.- Chyba ty też masz dla mnie prezent.
- A tak się składa, że mam. I to nie jeden.
Podszedł do niej lekko utykając i krzywiąc się.
- Boli?- spytała z czułością i pogłaskała go po twarzy. Kiwnął lekko i odwrócił ją tyłem do siebie i założył jej na szyję delikatny naszyjnik, zakończony okrągłym, niewielkim wisiorkiem, zdobionym białymi i niebieskimi diamentami. Przejechała dłonią po nim i odwróciła się napięcie w kierunku blondyna, zarzucając mu ręce na szyję.
- Dziękuję, ale nie trzeba było…- powiedziała całując go namiętnie.
- Nigdy go nie ściągaj. Wiem, że nie mogę oczekiwać, że zmienisz pracę, rozumiem to, ale noś to. Ochroni cię.
Odsunęła się na chwilę i wyciągnęła z szafki mały flakonik.
- Trochę to trwało, wiem… Ale jest gotowy. Mam tylko nadzieję, że zadziała.- powiedziała cicho. Wypił jego zawartość i się skrzywił.
- Co jak co, ale mogłaś wybrać jakiś przyjemny smak, Blackstone. To jest obrzydliwe.
- Nie bądź taki delikatny, Malfoy…- zaśmiała się. Nagle chłopak krzyknął i upadł na podłogę, trzymając się za nogę. Uklękła przy nim i złapała za ramie.- Cholera…- mówiła.- Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam.
Nagle uspokoił się, ale z jego czoła spływały kropelki potu.
- Jak chciałaś mnie zabić wystarczyło użyć zaklęcia, albo zepchnąć mnie z dachu…- powiedział cicho odwracając się na plecy. Zaśmiał się głośno.
- Nie śmieszne…- powiedziała cicho uderzając go w tors. Przyciągnął ją do siebie namiętnie całując.- Mówiłam, że podłoga jest niewygodna!
- Mi wystarczy, albo bierzesz albo…
- Albo co, cwaniaczku?
- Sam sobie wezmę…- powiedział niemal się na nią rzucając, czym wywołał u niej głośny krzyk pomieszany ze szczerym śmiechem.

Długo czekali na taki moment.

Beztroski moment.

Normalność.

***

- … Widzisz Draco, czasami, niektórzy Śmierciożercy robią coś źle. I wtedy muszą zostać ukarani.- powiedział Voldemort kładąc mu dłoń na ramieniu.- Trzeba ich nauczyć dyscypliny i ty dzisiaj wykonasz to zadanie…- dodał, kiedy do pomieszczenia została wprowadzona szczupła postać. Blond włosy spływały na jej mokrą od potu, krwi i łez twarz. Wzrok miała nieobecny, ciało słabe, pokryte niewielkimi ranami, z których nadal sączył się czerwony płyn.- Ona już zniosła trochę, ale dla tak silnej osoby to za mało. Dokończysz co zrobił już Carrow i pokażesz jej, że moje polecenia trzeba wykonywać bez względu na wszystko.
- Co takiego zrobiła?- spytał beznamiętnym głosem patrząc w jej zmęczone, niebieskie oczy.
- Po prostu podejrzewałem, że może mnie zdradzać… A teraz Draco… Pokaż Aurorze co się dzieje gdy ktoś nie wykona polecenia.
Nie chciał tego robić. Widział, że jest wykończona, że nie ma już siły i nawet nie obawia się tego pokazać. Zobaczył w jej oczach nieme przyzwolenie na wykonanie zadania. Uniósł różdżkę do góry.
- Crucio!- krzyknął, na co blondynka wrzasnęła z bólu i zgięła się pół.
- Zabaw się z nią. Wiem, że znasz inne ciekawe klątwy.- powiedział Czarny Pan opuszczając pomieszczenie i zostawiając go i ją na pastwę Carrowa.
Pół godziny później i ten wyszedł. Jej kara dobiegła końca. Leżała bez ruchu na podłodze i ledwo oddychała. Podszedł do niej i wziął na ręce, pomimo jęku bólu jaki wydobył się z jej ust.
- Przepraszam… Tak bardzo cię za to przepraszam…- powiedział zamykając za nimi drzwi do jej pokoju. Uśmiechnęła się nieznacznie i przymknęła oczy. Położył ją na miękkim materacu i okrył ciepłą kołdrą. Już miał odejść, kiedy złapała go za nadgarstek.
- Zostań…- szepnęła zachrypniętym głosem.- Proszę…
Położył się obok niej i przycisnął jej ciało do swojego. Jej oddech był urywany, a dotyk słaby, jednak nie chciała pozwolić mu odejść. Teraz potrzebowała kogoś, kto nie jest wyprany z uczuć i obojętny na jej cierpienie.
- Ile to trwało zanim…?
- Nie mam pojęcia. Kilka godzin może… W kółko…- powiedziała cicho, a z jej oczu znowu zaczęły sączyć się łzy.
- Nigdy więcej nie chcę ci tego robić.
- Będziesz musiał, jeśli ci rozkaże. Wystarczy, że jedno będzie ukarane, Draco…- powiedziała cicho wczepiając się mocniej w jego koszulkę.

***

Był wściekły. Dopiero wrócił z Ministerstwa, nie udało mu się nawiązać porozumienia z Bułgarami, a w dodatku okazało się, że ta paskudna wywłoka Parkinson będzie z nim pracować. W dodatku od rana Aurora skakała nad nim jakby znowu był pieprzonym kaleką, który ma problem ze zrobieniem kroku. Potem zorientował się o co chodziło. Polazła do Azkabanu na spotkanie z ojcem, chociaż wyraźnie jej powiedział że to najgorszy pomysł na jaki mogła wpaść. Miał ochotę coś zniszczyć. Nie wiedział czy to dobrze, czy źle że jeszcze jej nie ma. Wtedy otworzyły się drzwi, w których stanęła blondynka i wkroczyła w sam środek huraganu Malfoy.
- Cieszę się, że łaskawie wróciłaś!- warknął w jej kierunku.
- Co…?
- Wiem, gdzie byłaś, nie rób ze mnie idioty. Myślisz, że kilka osób się nie zapytało mnie co do cholery robisz tak często w Azkabanie. Po co tam poszłaś?!
- Ja…
- Spotkać się z ojcem, tak?! Wiesz kim jest ten człowiek! Zniszczył cię, a ty jeszcze łazisz z nim rozmawiać! Pomimo iż proszę cię, żebyś tego nie robiła, bo on karmi cię jakimiś chorymi obietnicami. Co ci powiedział, co?
- On…
- Cholera jasna, Aurora! To nawet nie chodzi o to, że tam poszłaś, tylko że nic nie powiedziałaś! Mamy sobie ufać, a ty od rana byłaś milutka, a potem poszłaś porozmawiać z ojcem psychopatą! Nie ufasz mi?! Nie ufasz mi, że łazisz do niego, mimo iż nie powinnaś i nawet nie potrafisz mi o tym powiedzieć?!
- Ufam…
- To dlaczego mi nie powiedziałaś?! Może powinienem być jak on, co?! Wyżywać się na tobie, może ty po prostu lubisz jak ludzie się nad tobą znęcają!? Jak robią ci krzywdę! Lubisz być sponiewierana!?- wrzeszczał na nią, a ona wpatrywała się w niego, niemal ze strachem. Wiedziała, że nadal boryka się z przeżyciami z Azkabanu, ale nie wiedziała, że może doprowadzić do takiego wybuchu.- Skoro tak… Crucio!- krzyknął, a ona zaskoczona i zraniona opadła z krzykiem bólu na podłogę.





~*~
Następny rozdział: 17.12.2015, godzina: 18:00

2 komentarze:

  1. O mamo co tu się podziało! Ja wiem, że Draco jest świnią, ale żeby odrazu Cruciatusem ją traktował? Jestem ciekawa jej reakcji na to wszystko, czy i tym razem wróci do niego tak szybko, czy też może znajdzie pocieszenie w ramionach innego hmmm? Wiem, że snuje teorie spiskowe, ale ja lubię takie " zamęty "! Czekam na kolejny rozdzialik i na drugim blogu też bardzoo niecierpliwie!
    Pozdrawiam i życzę dużoo veny! :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, zamętów będzie teraz bardzo dużo :D myślę, że sprawy nieco się pokomplikują :D
      Cieszę się, że nadal Ci się podoba i dalej czytasz :)
      Pozdrawiam :) :*

      Usuń