czwartek, 3 marca 2016

Rozdział 45 - 'Don't Let Me Go'


Coś jej to przypominało. Kilka lat temu też wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze, gdy miała na sobie piękną sukienkę i wyglądała olśniewająco. Wtedy na jej twarzy malował się szeroki uśmiech. Dziś planowała go maskować całą noc. 

Wtedy czekał na nią Książe z Bajki. 
Dzisiaj nie czekał nikt.

Poprawiła swoje wyprostowane, upięte w koka włosy, których pasma opadały wokół twarzy i pociągnęła wargi lekko różową szminką. Jej czarna sukienka wtedy wynikała z upodobania sobie tego koloru. Dzisiaj była wyrazem, jej osobistej, wewnętrznej żałoby. Koronkowy materiał przecięty był kilkoma cienkimi, skórzanymi paskami, opinając jej piersi i brzuch oddzielony kolejnym cienkim paskiem skórzanym zmieniał się w lekką, zwiewną, gładką spódnicę, która sięgała jej do samej ziemi. Cała kreacja pomimo koloru, zdawała się lekka i delikatna. Założyła buty i wyszła z pokoju, kierując się do Wielkiej Sali, do której weszła od tyłu i zajęła miejsce wśród nauczycieli przy stole.
- Wyglądasz pięknie...- powiedziała jej matka, patrząc na nią z podziwem. Uśmiechnęła się blado i chwyciła do ręki kieliszek z winem. 

***

Wyszedł z budynku i czekał aż spotkają się z nim jego przyjaciele. Rozglądał się po ulicy, ale nikt się nie zbliżał, pomimo niemal półgodzinnego spóźnienia.
- Pieprzeni...- warknął pod nosem i poczuł silne uderzenie w głowę po czym stracił przytomność.

Wpatrywała się w ludzi wirujących na parkiecie. Uśmiechnięte dziewczyny, w objęciach zadowolonych chłopaków. Ona wyglądała jak rozgoryczona stara panna, która nie wierzy w szczęśliwe zakończenia. Odchyliła się i oparła wygodnie na krzesełku, spoglądając w sufit, który rozgwieżdżony był tysiącami gwiazd.

Kiedy otworzył oczy siedział pod ścianą, na korytarzu, który bardzo dobrze znał i miał na sobie dopasowany garnitur. Podniósł się i otrzepał. Nie miał pojęcia co się stało i jakim cudem znalazł się w Hogwarcie, ale był pewny, że to zasługa jego, już teraz ex, przyjaciół. Przeczesał dłonią włosy i ruszył w stronę wyjścia ze szkoły.
- Draconie Lucjuszu Malfoy! STÓJ! Ani mi się waż wyjść!- warknął Harry podchodząc do niego i zatrzymując.
- Czy wy mnie porwaliście?- spytał niezbyt przyjaznym tonem, widząc jak podchodzi do nich Hermiona.
- A żebyś wiedział.- powiedziała zarzucając mu na szyję szary krawat i wiążąc go sprawnie. Zauważył, że oni też byli odświętnie ubrani.
- Planowaliście to od początku?
- Tak.- odparła i poprawiła mu koszulę, która wyciągnięta była za spodni. 
- Idziemy!- powiedział Potter popychając go w stronę drzwi.
- Nigdzie nie idę. Chyba że do Londynu.
- Przestań być takim upartym osłem!- powiedziała brunetka łapiąc go pod rękę i z zadziwiającą siłą, prowadząc go korytarzem.
- Czemu wy się tak musicie wpieprzać w nie swoje sprawy, co?
- Bo jesteście naszymi przyjaciółmi i widzimy jak bardzo się męczycie od kilku dni. 
- Nie widzieliście jej od kilku dni.
- Mamy swoje wtyki w Hogwarcie...- zaśmiał się Harry otwierając przed nimi drzwi.

- Zatańczysz?- spytał nagle znajomy głos. Odwróciła się z szeroko otwartymi oczami i spojrzała w ciemnobrązowe oczy Zabiniego.
- Co ty tu robisz? Mieliście być... Już rozumiem.
Wstała i ruszyła z nim na parkiet. Objął ją i przyciągnął do siebie. Ostatni raz tańczyli razem na jego ślubie.
- Razem z żoną uważamy, że wyglądasz dzisiaj olśniewająco.
- Nie czaruj, Zabini. I tak jestem zła.
- Myślałaś, że zostawimy cię na święta?
- Tak, właśnie tak myślałam.
- No to źle myślałaś. Aurora, nie bądź upartą zołzą. Czy wy nie możecie normalnie porozmawiać?
- Odpuść sobie. Czemu wszyscy tak bardzo się wpieprzają w nasze życie? 
- Popatrz mi prosto w oczy i powiedz mi, że masz to gdzieś. Że masz gdzieś wasz związek. Powiedz, że ci nie zależy i nie chcesz nic naprawiać.
Spuściła wzrok.
- To nie zależy ode mnie. To on musi mi wybaczyć, nie ja jemu. To ja spieprzyłam. A nie sądzę, że on chce. 
- Skąd ta pewność? 
- Złamanego serca się od tak nie wybacza. 
- Oboje jesteście tak samo uparci!- powiedział wznosząc ręce do góry. Popatrzyła na drzwi do Wielkiej Sali, które właśnie się otworzyły.


Stała tam. W pięknej, czarnej sukience, z mocno podkreślonymi, smutnymi, niebieskimi oczami, upiętymi włosami, które odsłaniały smukłą szyję, ozdobioną naszyjnikiem, który jej podarował. Popatrzyła w jego kierunku. Nie była zaskoczona tym, że tam stoi. Wpatrywał się w nią, jak zawsze piękną, jak zawsze idealną. Ale smutek w jej oczach po raz kolejny rozbijał jego serce na setki kawałeczków.

Stał tam. Z ręką w kieszeni, koszulą wypuszczoną ze spodni jego idealnie skrojonego, czarnego garnituru. Miał wprawdzie zawiązany krawat, ale całość prezentowała się jak u jednego z tych niegrzecznych chłopców, którzy nie chadzają na szkolne bale. Na twarzy miał kilkudniowy zarost, który razem z rozczochranymi włosami zdecydowanie dodawał mu seksapilu. I te oczy, w których malował się bezgraniczny smutek. 

- No dzieciaczki...- powiedział Zabini, kiedy zauważył, że Potter ciągnie Malfoy'a w jej kierunku. Popatrzyła na niego z wyrzutem.- Czas, żebyście porozmawiali. I nie skompromitujcie się, proszę was!- dodał kiedy Aurora, pchnięta przez przyjaciela, wpadła wprost w jego ramiona. Ramiona, w których czuła się najlepiej. Nie spojrzała mu w oczy. Wpatrywała się uparcie w jego tors, a on przed siebie. Objął ją delikatnie, ale oboje jeszcze nigdy nie czuli się tak niezręcznie w swoim towarzystwie. Czuła jak do jej oczu napływają łzy, więc przełknęła ślinę, zacisnęła zęby, żeby tylko się nie rozpłakać.
- Ogłuszyli cię, związali, zakneblowali i tu przytaszczyli?- spytała nie odrywając wzroku od jego krawata, studiując bardzo dokładnie jego wzór.
- Skąd ten pomysł?- zamknęła oczy, słysząc ten głos. Była bliska płaczu.
- Nie przyjechałbyś tu sam...- próbowała brzmieć swobodnie, ale średnio jej to wychodziło.
- Ehh... Coś w tym stylu...- poddał się i przyznał, że wolałby być z dala od tego miejsca. Nie należał do osób, które chętnie konfrontują się z problemami.- Obserwują nas.
Skrzywiła się. Oczywiste było, że ich przyjaciele patrzą i liczą, że zaczną ze sobą rozmawiać. A tymczasem oni uparcie milczeli w sprawie, o którą się rozchodziło. Chociaż ona czuła się bezpiecznie i na swoim miejscu. A on czuł, że stoi przed nim bardzo ważna część jego samego. Popatrzył wściekły na przyjaciół, puścił jej dłoń, którą ściskał w swojej i poluzował krawat, który nagle zaczął go bardzo uciskać, jakby chciał go udusić.

- Chodź...- pociągnął ją do wyjścia z sali. 
- Draco, na zewnątrz jest dość zimno...- powiedziała, kiedy zauważyła że idą w kierunku wyjścia z zamku. Zatrzymał się dopiero na brzegu jeziora. Odwrócił się i popatrzył na nią. Stała, trzęsąc się z zimna, otoczona płatkami śniegu, które spadały z nieba. Ściągnął swoją marynarkę i narzucił na jej ramiona, pocierając je, żeby się rozgrzała. Jemu było zdecydowanie za gorąco i brakowało mu powietrza. Zerwał w końcu krawat i zwinął go w dłoni, wpychając do kieszeni spodni. To chyba ze zdenerwowania. Otuliła się jego marynarką, wdychając jego znajomy zapach i obserwując jak chodzi w jedną i w drugą stronę, nie mówiąc kompletnie nic.
- Draco...- powiedziała cicho, nie do końca wiedząc co się zaraz wydarzy. Będą rozmawiać, stać tak, czy może kłócić się, jak mają w zwyczaju. On z całą pewnością był zdenerwowany. Widziała, że bije się z myślami, że intensywnie coś analizuje. Ona za to marzła coraz bardziej i nawet jego marynarka nie pomagała. Dalej chodził w kółko, z zaciśniętymi pięściami. W końcu podszedł, a ona bała się, że ją uderzy. Miał taki wyraz twarzy, i te zaciśnięte dłonie... Jednak on podszedł i wpił się w jej usta, otulając jej policzki swoimi ciepłymi, o dziwo, dłońmi i niemal miażdżąc jej wargi swoimi.
- Co ty ze mną robisz, dziewczyno?! Co?!- krzyknął zaciskając swoje dłonie na jej delikatnej szyi i patrząc na nią ze zdenerwowaniem i pożądaniem jednocześnie.- Cholera!
Odszedł od niej krzycząc głośno wprost w otaczającą ich ciemność. Pierwszy raz widziała go w takim stanie. Stał tyłem do niej oddychając głośno i zaciskając dłonie w pięści aż zbielały mu kłykcie.
- Porozmawiaj ze mną, Draco... Proszę...- szepnęła dotykając jego ramienia. Odwrócił się gwałtownie i przycisnął ją do najbliższego drzewa. 
- Wariuję przez ciebie! Tracę kontrolę nad... WSZYSTKIM! Zawiodłaś mnie tak bardzo, a mimo to przez ostatnie dni w mojej głowie byłaś tylko TY, TY, TY, i TY! Cholerna Aurora!- krzyknął do niej.- Dlaczego?! 
- Przepraszam ja...
- Przestań mnie w końcu przepraszać!- warknął. Spuścił głowę i popatrzył na ich buty.- Chodź do środka. Będziesz chora...- powiedział obejmując ją i idąc w stronę szkoły.
- Ty za to już masz gorączkę...- powiedziała, kładąc mu dłoń na policzku. Nie odsunął się.
- To twoja wina. Ty tak na mnie działasz...- powiedział cicho i zaczął intensywnie myśleć nad tym, gdzie mogą w spokoju porozmawiać. W końcu weszli do jej pokoju. Momentalnie zapaliła ogień w kominku i zrzuciła z siebie jego marynarkę. 
- Siądź...- powiedziała wskazując na sofę i wyciągnęła z kufra koło łóżka, gruby ciepły koc. Otuliła go, bo cały się trząsł.
- Mam ochotę cię udusić. Za wszystko. Za bycie nierozważną, za bycie nieposłuszną, za to rozczarowanie, za ten pieprzony uśmiech, za twoje oczy, za wszystko! To aż chore, jak bardzo cię kocham!- powiedział patrząc na nią. Siedziała na przeciwko niego, na małym stoliku i wpatrywała się w jego twarz.- Nic nie powiesz?
- Czekam aż ty skończysz...
- Nie byłem nawet wściekły, wiesz? Nie. Było mi przykro. Tak cholernie przykro, przez to, że byłaś w stanie mnie tak oszukać. Zawiodłem się. Zacząłem się zastanawiać, czy możesz wyjść na prostą. Bo za żadne skarby świata nie chciałbym wychować dzieci, tak jak ja byłem wychowany. Bałem się, że ten mrok w tobie po prostu... Że nic nie jest w stanie go rozproszyć. Że nawet to jak bardzo cię kocham nic nie znaczy. Tak bardzo zabolało, że po prostu stanęłaś na tym uczuciu i wytarłaś w nie buty. 
Spuściła wzrok, bo z jej oczu zaczęły lecieć łzy. Słone, gorące i ogromne. Spadały na jej sukienkę, mocząc ją coraz bardziej. Nie spojrzała na to w ten sposób. Nie pomyślała, że on może to tak odebrać.
- A potem, kiedy powinienem normalnie żyć, ja byłem w stanie myśleć o tobie. Bo tak cholernie cię kocham, że to aż boli. Bo tracę zmysły jak cię nie ma. Bo kompletnie wariuję bez ciebie. Nawet jak mam ochotę cię zabić. 
Podniosła na niego zapłakany wzrok. Wyglądała jak zrozpaczony anioł, w tych rozkopanych włosach, które niechlujnie opadały na jej twarz. 
- Nie płacz...- powiedział cicho opierając się o kanapę i pocierając twarz dłońmi.- Nienawidzę jak płaczesz. 
- Przepraszam... Nie myślałam trzeźwo. W ogóle nie wiem co ja myślałam jadąc do tego Belfastu... Nie pomyślałam, że możesz to tak odebrać... Przepraszam... Może masz rację, może ja nie mam szans na normalne życie, bo jestem zbyt zniszczona.
- Nie. Ja... byłem rozgoryczony... Wiem jak się starasz... Wiem, jak ci trudno. Przestań ryczeć! Przecież cię nie zostawię, wariatko! Chyba że będę chciał się zabić.
Pokręciła ze zrozumieniem, ale nie przestała płakać. Ba, zaczęła szlochać jeszcze głośniej.
- Skoro rozumiesz, to czemu wyjesz?- spytał zniecierpliwiony unosząc jej twarz do góry.
- Bo nie mogę znieść myśli, że cię zawiodłam. Że czujesz się jakbym podeptała naszą miłość. Czuje się jak ostatnia...
- Zamknij się... Przestań już...- próbował ją uspokoić, ale średnio mu wychodziło. Przyciągnął ją do siebie, sadzając ją na swoich kolanach i przytulając ją.- No już... Spokojnie... Cicho, głupia...- zaśmiał się.- Damy radę...- pogłaskał ją po ramieniu, po obojczyku, po karku, a potem otulił ją jeszcze kocem przyciskając do siebie.- Co mam zrobić, żebyś się uspokoiła? Ja naprawdę nienawidzę jak płaczesz...
- Powiedz, że mi wybaczasz... Powiedz, że wszystko będzie dobrze, że damy radę, że ja dam radę... Że mnie nie zostawisz...
- Oczywiście, że ci wybaczam. Przecież sam nie jestem idealny. I będzie dobrze, damy radę, pokonasz to wszystko, a ja przy tobie będę. Cały czas... No przecież cię kocham, ty niemądra kobieto! Nie waż się w to wątpić... Nigdy.
- Powiedz, że nie pozwolisz mi odejść...
- Nie pozwolę...





Opowiadanie zbliża się do końca, dlatego zwalniam tempo. Teraz odcinki będą pojawiać się raz na tydzień :)

Następny rozdział: 10.03.2016, godzina: 18:00
Rozdział 46 - 'All I Want For Christmas Is You'



1 komentarz:

  1. "No przecież cię kocham, ty niemądra kobieto!" - W tym momencie nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. Ni to z rozbawienia, ni to ze wzruszenia.
    Amen.

    Su♥

    OdpowiedzUsuń