czwartek, 12 listopada 2015

Rozdział 12 - 'Open Your Eyes'



Przeszła przez błonia i spojrzała na boisko do Quidditcha. Pogoda była niemal idealna do gry, więc otuliła się szczelnie kurtką i poszła, żeby znaleźć swoje miejsce. Siadła obok Snape’a i czekała aż obie drużyny wylecą, żeby zacząć mecz. Griffindor walczył dzisiaj ze Slytherinem i po raz pierwszy zdecydowała się na to, żeby się tam pojawić. Przez cały czas obserwowała Dracona, który ścigał się z Harrym o to, który pierwszy złapie Znicz. Mimo iż siedziała niewzruszona, otulona szaro-białym szalikiem, to w głębi duszy, cieszyła się patrząc na blondyna, który z taką pewnością siebie przelatywał nad ich głowami. I chociaż nawet przed samą sobą nie chciała się do tego przyznać, to czuła rozpierającą ją od środka dumę. Kiedy Blaise przerzucił Kafla przez jedną z obręczy, uśmiechnęła się nieznacznie z satysfakcją. Ślizgoni wygrywali w ogólnej punktacji i tylko złapanie małej złotej kuleczki ze skrzydełkami, mogło by spowodować wygraną Gryfonów. Nagle zauważyła, że tak skupiła się na obserwacji Ścigających, że straciła z zasięgu wzroku Malfoy’a. Widziała Harry’ego, który krążył nad boiskiem, ale blondyna nigdzie nie było. Zaczęła się kręcić na swoim miejscu, co nie umknęło uwadze dyrektora.
- Malfoy…- odpowiedziała na jego nie zadane pytanie.- Nigdzie go nie widzę.
Wstała i spojrzała w górę tam, gdzie kończyło się boisko. Zobaczyła, że Zabini też zaczął się rozglądać, a na jego twarzy malowało się zaniepokojenie. Wtedy zobaczyła jak uczniowie siedzący na przeciwko niej podnoszą się i pokazują w jej kierunku. Zrozumiała, że nie wskazują na nią, a coś co jest za jej trybuną. Odwróciła się i zobaczyła ciało lecące z niesamowitą prędkością z w stronę ziemi, i to w miejscu, w którym były drzewa. Nie zdążyła go złapać przed uderzeniem w nie, wiec po chwili postać zniknęła w koronach. Miała nadzieje, że chociaż udało jej się go spowolnić przez uderzeniem w ziemię. 

Prosiła w duchu by tak było.

- Niech nikt się stąd nie rusza. To koniec meczu.- warknęła do Snape’a i zbiegła z trybun w stronę lasu. Kiedy zobaczyła ciało leżące na śniegu wydała z siebie zduszony jęk. 
- Gregory, ktoś zaczarował miotłę. Masz znaleźć tę osobę. ON NIE SPADŁ SAM Z SIEBIE…- wysyczała przez zaciśnięte zęby. Była wściekła, załamana i czuła dziwny ucisk w okolicy klatki piersiowej. 

Cierpiała razem z nim.

Podeszła do jego ciała. Jedna ręka była wygięta pod nienaturalnym kątem, nogi rozrzucone, twarz podrapana przez gałęzie. Biały śnieg dookoła niego zabarwił się na czerwono. Jego strój był porozrywany i widać było z jak wielu miejsc krwawi.- Cholera…- powiedziała klękając przy nim i delikatnie głaszcząc go po twarzy.- Tylko się nie waż umierać…- szepnęła cicho i przetransportowała jego ciało do Skrzydła Szpitalnego. 
- Oh na Merlina! Co się stało?- spytała pani Pomfrey i zaczęła krzątać się wokół jego ciała. Dziewczyna otarła wierzchem dłoni twarz i próbowała powstrzymać drżenie głosu.
- Ktoś zaczarował jego miotłę i spadł… Na drzewa. Ja… 
- Jejku kochanieńka, jesteś przeraźliwie blada!- krzyknęła kobieta.- Usiądź bo wyglądasz jakbyś zaraz miała zemdleć.
Dziewczyna wykonała polecenie, bo faktycznie miała wrażenie, że zaraz się przewrócić. Nie mogła patrzeć na jego pokiereszowaną, bladą twarz.
- Wychłodził się bidulek. 
- Wyjdzie z tego?- spytała zamykając oczy.
- Tak sądzę… Wprawdzie nie wiem na ile mocno uderzył się w głowę. Ale miejmy nadzieję, że nie uszkodził jej za bardzo. Czeka go ciężka noc, może lepiej, żeby nadal był nieprzytomny.
- Mogę zostać?- zapytała cicho.
- Oczywiście. Lepiej, żeby był tu jakiś auror, skoro ktoś najwyraźniej chciał go zabić. A przede wszystkim znana twarz, kiedy się obudzi.- uśmiechnęła się pokrzepiająco i wyszła. Dziewczyna ściągnęła z siebie kurtkę, szalik i czapkę i przysunęła krzesełko, bliżej jego twarzy. Nagle usłyszała kroki i zobaczyła w drzwiach czarnoskórego chłopaka, który zdążył się już przebrać w codzienne ubranie. 
- Co z nim?
- Kiepsko. Ktoś wiedział w jakim miejscu powinien zsunąć się z miotły, żeby wylądować w drzewach.
- Wyjdzie  z tego. Twardy z niego skurczybyk.
- Wiem… 
- Hej…- powiedział cicho i podszedł do niej.
- Widziałam go już w takich sytuacjach, że nie powinno mnie to ruszać, bo zawsze z tego wychodził. Ale teraz pękam, Blaise…- szepnęła i poczuła jak chłopak ją obejmuje i przyciska do swojego ciała.
- Napiszę do jego rodziców. Powinni wiedzieć co się wydarzyło.
- Dziękuję. Pewnie nie ruszę się stąd dopóki nie będę mieć pewności, że wszystko w porządku.
- Aurora… Myślę, że to Nott. Uśmiechał się jak zbiegłaś z trybun.
- Ten sukinsyn wie co i jak robić, żeby nie pozostawić śladów.
- Znajdziemy coś na niego…- dodał i opuścił pomieszczenie. Blondynka odwróciła się w stronę chłopaka i położyła głowę na łóżku, tuż obok jego ciała. 

Chciała przejąć jego cierpienie.

Chciała mu ulżyć.

Mocno zacisnęła swoją dłoń na jego, jakby wierzyła, że to pomoże mu wyzdrowieć i od niej nie odejść. W mgnieniu oka jej oddech się uspokoił, a ona zasnęła wyjątkowo mocno.

***

Otworzyła oczy. Otaczał ją mrok i cisza, przerywana jego równo bijącym sercem. Zorientowała się, że jej głowa, zamiast na łóżku, leży na jego klatce piersiowej, która unosi się lekko. Rękę miała przerzuconą przez jego talię i zaciśniętą w pięść na kołdrze. Uniosła się powoli, starając się nie skrzywdzić blondyna. Przejechała dłonią po twarzy i zaczesała włosy do tyłu. Popatrzyła na chłopaka, którego stalowe oczy wpatrywały się w nią intensywnie.
- Mam nadzieję, że cię nie obudziłem…- szepnął. Nadal był chorobliwie blady, a głos miał słaby, ale przynajmniej się obudził.
- Bardzo boli?- spytała głaszcząc go po zimnym policzku.
- Zaczynam doceniać twoje silne klątwy.- uśmiechnął się blado.
- Bardzo śmieszne… Mogłeś zginąć! Prawie nikt nie zwrócił uwagi na to że spadasz tak daleko od boiska.
- Ktoś miał dobrze przemyślany plan.
- Przenosisz się do mnie. Podejrzewam, że to Nott. Nie chcę żebyś przebywał w jego pobliżu dłużej niż to absolutnie konieczne. 
- Dowody?
- To Śmierciożerca. On nie zostawia śladów. Ale musiał to być ktoś, kto był na meczu. A on podobno zaczął się dziwnie uśmiechać, kiedy spadłeś.
- To tylko uśmiech, A…
- Draco… Wiesz, że ten gość miał jakiś problem. Był zazdrosny tak jak jego ojciec. Nie będę ryzykować. Jak cię zobaczyłam na ziemi to miałam wrażenie, że się rozpadam na tysiące kawałeczków.- powiedziała cicho, patrząc mu prosto w oczy, próbując przekazać jak bardzo jej na nim zależy.
- Gdybym nie leżał teraz połamany i moje ciało tak bardzo mnie nie bolało, to bym cię skutecznie poskładał.- uśmiechnął się łobuzersko.
- Najpierw to lepiej ty się poskładaj. Mnie składać nie trzeba, bo żyjesz.
- Jesteś pewna? Bo ja bardzo chętnie cię poskładam…
- Wyjątkowo jesteś rozochocony jak na kogoś kto o mało dzisiaj nie zginął. 
- Ty tak na mnie działasz. Jesteś jak lekarstwo na moje pogruchotane ciało.
- O właśnie! Pogruchotane ciało! Wylecz się, zanim zaczniesz do mnie startować. Wolę niepołamanych facetów…- zaśmiała się cicho, żeby pani Pomfrey nie przyszła zaalarmowana hałasem.- Idź spać. 

***

- To ty mnie będziesz trenować?- spytał czarnowłosy chłopak, stojąc oparty o ścianę.
- Ja jestem tylko etapem…- odparła  nie spuszczając z niego wzroku.- Jak zdasz, to przejmą cię inni.
- To czym zasłużył sobie Malfoy na twoją uwagę?
Skrzywiła się widząc wyraz jego twarzy: wściekłość, mieszała się z zazdrością.
- Solidarność blondynów…- odpowiedziała.- Zazdrościsz?
- A kto by nie zazdrościł… Spędza z tobą bardzo dużo czasu… Z ulubienicą Czarnego Pana.- powiedział przyciskając ją do ściany i wpatrując się w jej oczy. Musiała przyznać, że w jego czarnych tęczówkach było coś hipnotyzującego i mrocznego.- Wiesz… Niedługo to moja rodzina będzie stać u boku Czarnego Pana, to nam będzie bezgranicznie ufał. Wykończy wszystkich tych tchórzliwych Malfoy’ów. Powinnaś przejść na zwycięską stronę, a nie stać u boku tych frajerów. Osobiście wykończę Malfoy’a. Własnymi rękami pozbawię go życia.
Nim się obejrzał, zwijał się z bólu na podłodze i patrzył na nią z nieukrywaną nienawiścią. Crucio jakiego użyła było wyjątkowo silne. 
- Po pierwsze, jesteś ostatnią osobą, która ma prawo mi mówić, po której stronie mam stać. Po drugie, nie gróź mojej osobistej zabaweczce, bo tylko go tkniesz, a zmienię położenie każdej kości w twoim ciele. Myślę, że Czarny Pan się nie przejmie, jeśli znajdą twoje ciało gdzieś w lesie. A po trzecie… Nie bądź taki pewny siebie, Nott, bo jak na razie to ty leżysz na podłodze i zwijasz się z bólu jak jakaś słaba baba. Draco wytrzymał chociaż 15 minut za pierwszym razem.

***

2 miesiące później
Było już bardzo późno, więc kończyła obchód i planowała wrócić do siebie. Czuła wyjątkowe zmęczenie, bo po zajęciach z 7 rokiem, niemal od razu zaczęła patrolować korytarze i miała to skończyć dopiero o północy. Od czasu wydarzeń na meczu wszyscy byli postawieni w stan gotowości, chociaż starano się nie stresować uczniów i nie zakłócać ich nauki. Aurorzy bardziej przyglądali się dzieciom Śmierciożerców próbując rozwiązać wszystko co wydarzyło się od początku roku, chociaż podejrzewano, że za atakiem na Aurorę, zabójstwem aurorów i wypadkiem Dracona stoi ta sama osoba. Doglądano wszystkich wejść do szkoły i przez 24 godziny na dobę ktoś przy nich stał, bo możliwe, że ktoś znalazł sposób na wpuszczenie obcych do Hogwartu. Blondynkę martwił też fakt, że Malfoy był obserwowany cały czas. Wszyscy wiedzieli, że był obiektem jednego z ataków i wiedziała, że to nie on próbował wyciąć jej Mroczny Znak, a jednak zabójstwo aurorów było zbyt poważne i ktoś miał na niego oko, oprócz niej. Wszyscy chcieli doprowadzić rok szkolny do końca. Do egzaminów pozostały 4 miesiące i zależało im na tym, żeby uczniowie je zdali i część z nich rozpoczęła oficjalnie współpracę z Ministerstwem. W dodatku zbliżały się jej urodziny i po raz pierwszy w życiu mogła świętować tak jak chciała, spokojnie bez denerwowania się i nie w samotności. Nagle poczuła wyjątkową senność. Przeszła kilka metrów i upadła na podłogę, uderzając w nią głową.

***

Był środek nocy i zaczął się zastanawiać gdzie podziewa się Aurora. Powinna wrócić już dawno i chociaż do późna siedział nad jakąś bezsensowną pracą domową to dobrze wiedział, że jej patrol się skończył. Wyszedł z pokoju i zapukał to tego zajmowanego przez Gregory’ego.
- Co jest?- spytał zaspany mężczyzna patrząc na blondyna.
- Ona nie miała nocnego patrolu, prawda?
- Nie, a co się stało?
- Jest 3, a jej nadal nie ma.- powiedział zdenerwowany blondyn.
- Nie mogła wyparować! Musi być gdzieś w szkole. Poczekaj, zbiorę kilku aurorów i  poszukamy jej.

***

Jej głowa zwisała bezwładnie. Nie wiedziała ile czasu minęło od kiedy obudzila się w niewielkim pomieszczeniu i poczuła pierwszą falę bólu. Nie była w stanie odwrócić się i sprawdzić kto ją krzywdzi. Była niemal pewna, że minęło już kilka godzin, podczas których ktoś ją torturował w bardzo różnorodny sposób. Przestała już liczyć ile razy straciła przytomność. Czuła jak krew miesza się z potem i spływa po jej twarzy. Włosy przylepiły się do skóry i drażniły jej na wpół otwarte oczy. Na początku próbowała się opierać i wypierać ból, ale nie mogła robić tego wiecznie. Czuła jak jej mięśnie spinają się, po chwili płoną, a zaraz potem zdaje jej się, że pękają. Była wykończona i miała dość. 
- Szkoda, że nie wykończyłem twojego chłopaka dwa miesiące temu…- powiedział cicho męski głos gdzieś w oddali. Po jej policzkach spływały łzy. To był jeden z tych momentów, kiedy chciała umrzeć. 

Chciała odejść i nie czuć bólu.

- Najwyraźniej nie postarałem się wystarczająco… Podobnie jak z twoim Mrocznym Znakiem. Powinienem to nadr…- powiedział, ale nie skończył, bo ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Mężczyzna musiał znać jakieś inne wyjście z pomieszczenia, bo zniknął. Usłyszała głosy, jak przez mgłę widziała jak ktoś przed nią klęka.
- Pokój…- szepnęła. Draco położył jej dłoń na twarzy i lekko uniósł ją do góry, ale bezwładnie opadła. Jej oczy zamykały się co chwilę. Zrozumiał wtedy co miała na myśli, kiedy mówiła, że jak widziała jego bezwładne ciało, to rozpadała się na tysiące kawałków. Właśnie tak czuł się w momencie, gdy przekroczył próg pomieszczenia i zobaczył ją ledwo żywo na krześle.
- Zabiję skurwiela… Mogę zgnić za to w Azkabanie, nic mnie to nie interesuje.- powiedział cicho i wziął ją na ręce.- Wezmę ją do pokoju.- powiedział w stronę aurora.
- Nikt nie może o tym wiedzieć. A przynajmniej nie uczniowie, bo zaczną się bać. 
- Zaopiekuję się nią.
- Gdyby co, wiesz gdzie mnie szukać. Odwołam resztę…- powiedział Gregory i wyszedł. Chłopak przeszedł szybko przez korytarze, trzymając ją w ramionach. Jej głowa opadła na jego ramie, a oddech był ciężki, ale nie straciła przytomności co zdecydowanie było dobrą stroną tej koszmarnej sytuacji.
- Ktoś bardzo chce nas wykończyć…- skrzywił się, kładąc ją na łóżku. 
- Mam nadzieję, że nie postradam zmysłów po tych torturach…- wyszeptała patrząc na niego zmrużonymi oczami. W pokoju paliła się jedna mała lampka, która oświetlała jej twarz. Nachylił się nad nią  i otarł chusteczką krew z jej twarzy.
- Coś mi to przypomina.
- Lubisz się o mnie troszczyć…
- Nie często mam okazję.- odparł swobodnie i kiedy skończył przyciągnął ją do siebie i objął mocno.- Bardzo się martwiłem.
- Przepraszam…
- Nie twoja wina. Ale koniec z nocnymi, samotnymi patrolami…- warknął.- Od dzisiaj masz zawsze być z kimś i kończyć kiedy wszyscy idą do siebie. Niech inni aurorzy patrolują w nocy szkołę.
- Mhmm…- jęknęła wtulając się w jego ciało.
- Masz zamiar spać w pełni ubrana?- uniósł brew próbując się wyrwać z jej uścisku.
- Możesz mnie rozebrać…- powiedziała.- Ale będziesz miał problem, bo naprawdę nie mam siły. Mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa.
Obszedł łóżko i zaczął ściągać z niej ubranie, pozostawiając ją tylko w bieliźnie. Nawet nie zauważył kiedy usnęła, a z jej rozchylonych usta, zaczęły wydobywać się ciche jęki. Położył się obok niej i objął ją jedną ręką. Przez całą noc nie zmrużył oka, bo za każdym razem, kiedy próbował usnąć, miał przed oczami jej nieobecny wzrok i bezwładne ciało. Ponad to blondynka spała wyjątkowo niespokojnie, dlatego cały czas głaskał ją po włosach próbując jej przynieść ulgę chociaż na chwilę. Teraz chciał tylko skończyć ten rok, zdać egzaminy i odpocząć od tego wszystkiego chociaż przez chwilę. Pozwolić by inni próbowali uczynić świat bezpieczniejszym.






~*~
Następny rozdział: 16.11.2015, godzina: 18:00

1 komentarz:

  1. Rozdział świetny, z resztą jak zawsze :*
    Naprawdę podziwiam to, że publikujesz regularnie bo to się rzadko zdarza :D
    Weny życzę ^^

    OdpowiedzUsuń