czwartek, 21 stycznia 2016

Rozdział 33 - 'Day Two'



Deep into that darkness peering, long I stood there, wondering, fearing,
Doubting, dreaming dreams no mortal ever dared to dream before.
- Edgar Allan Poe

Połowę poprzedniego dnia spędziła na tępym wpatrywaniu się w ścianę. Nie ruszyła się z miejsca. Nie odważyła się. Nie spała, bo za bardzo bała się tego co zobaczy w swoich snach. Miejsce było zaczarowane, więc upiory i demony przeszłości mogły się wkradać także do nich. Wiedziała, że brak snu obniża koncentrację i że powinna się chociaż zdrzemnąć, ale nie mogła. To było silniejsze od niej. Około godziny pierwszej w nocy, zauważyła cień przemykający po korytarzu, tuż za drzwiami. Podniosła się i uciekła do najodleglejszego kąta pomieszczenia, kuląc się w nim. Czuła się jak mała dziewczynka, która boi się potworów, o których wspominają inni. 

Pamiętam, jak to bolało…

Usłyszała nagle i zobaczyła zarys postaci w drzwiach.

Pamiętam, jak moje serce się zatrzymało.

Dodał drugi.

Zabiłaś własnego ojca.

Torturowałaś.

Kto robi takie rzeczy?

Załkała znowu, widząc jak postaci wchodzą do środka. Jak zbliżają się do niej. Zamknęła oczy i zaczęła liczyć.

Raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem, dziewięć, dziesięć, jedenaście, dwanaście, trzynaście…

***

Siedział na kanapie i wpatrywał się w ogień trzaskający w kominku. Czarny kocur wskoczył obok niego i ułożył się tuż obok jego nogi, domagając się pieszczot. Pogłaskał go za uchem, nie patrząc nawet w jego kierunku.
- Twoja pani się wścieknie, jak odkryje, że pozwoliłem ci tu siedzieć.- powiedział cicho.
Nigdy, tak bardzo się o nią nie martwił. Zawsze potrafiła wyjść z każdej opresji, ale teraz… Jej różdżka leżała przed nim, a ona była nie wiadomo gdzie. Odesłali go do domu, bo tylko krzyczał na wszystkich, że nieudolnie prowadzą śledztwo, że trwa to tak długo, że każda godzina się liczy, że była tak lekko ubrana, a są takie temperatury, że nie ma różdżki, że nie wiadomo co się z nią dzieje. Tak bardzo chciał jej pomóc, chciał być przy niej i wiedzieć, że wszystko jest w porządku. Kopnął stolik, który stał przed nim, a który z głośnym hukiem spadł na podłogę, po kilkusekundowym locie. Kot podniósł się zaniepokojony.
- Przepraszam…- jęknął i poczuł jak jego czarny, puszysty łeb układa się na jego nodze.- Ta, ja też…- powiedział na nieme kocie oświadczenie. Dziwnym trafem nauczył się rozumieć to zwierze, chociaż wiedział, że nie dojdzie do takiej perfekcji jak Aurora, która zawsze wiedziała czego ta futrzana kula chce. 
Tyle rzeczy mieli zrobić, snuli plany na przyszłość, bo w końcu mieli do tego prawo.
I nagle znowu to wszystko zostało im odebrane. Nie wiedział czy bardziej jest wściekły czy załamany takim obrotem spraw. 

***

Z jej piersi wydobył się tak głośny krzyk, że mógł obudzić zmarłych. Zerwała się na równe nogi i uciekła z pokoju, mijając po drodze kilkanaście zjaw, które bardzo dobrze rozpoznawała. Rzuciła się w stronę drzwi. Już było jej wszystko jedno czy wyjdzie, czy zabije się. Ku jej zaskoczeniu nie było bariery. Jednak kiedy tylko dobiegła do bramy całego ośrodka, odbiła się od niej i odleciała na kilka metrów. Leżała oddychając głośno i wpatrując się w niebo. Adrenalina jaka płynęła w jej żyłach, nie pozwoliła jej przez pierwsze minuty odczuć zimna. Doszła do bramy ponownie i rozejrzała się po ulicy. Widziała po drugiej stronie bezdomnego.
- POMOCY!- krzyknęła głośno, ale ten nie zwrócił nawet na nią uwagi. Nie widział jej, ani nie słyszał. Była w pułapce i nie miała jak z niej uciec. Odskoczyła od muru i spojrzała na drzwi szpitala. Zjawy stały przed nimi i czekały. Mimo zmęczenia, mimo bólu ruszyła w stronę kolejnego budynku. Czuła jak gałązki i kamienie jeszcze mocniej ranią jej stopy. Już wcześniejszy sprint po korytarzach skutkował licznymi rozcięciami, które teraz sprawiały ból przy każdym kroku. Wpadła przez drzwi do kolejnego budynku, nie wiedząc czego oczekuje. Zjawy i tak poszły za nią, a ona nigdzie nie była  w stanie się ukryć.

I tak nie uciekniesz.

Nie uciekniesz przed prawdą.

Ona zawsze cię dorwie.

Obłąkańczy śmiech przetoczył się po korytarzach. W jednym z pomieszczeń znalazła segment, na którego dole były szafki. Jedna z nich nie miała półek, więc ostatkiem sił wczołgała się do niej i zamknęła drzwiczki. Oddychała szybko, z dłonią przy twarzy. 

Gdzie jesteś córeczko?

Zabawimy się!

Nie była w stanie płakać. Nie miała już czym. Czuła, że jej żołądek kurczy się do rozmiarów orzeszka, a ona ma ochotę zwymiotować, chociaż najprawdopodobniej nie miała czym. Drzwi się otworzyły, a ona zobaczyła najbardziej znienawidzone twarze w całym swoim życiu.

Chodź się z nami pobawić!

Bellatrix zaśmiała się obłąkańczo odstawiając swój taniec na środku pomieszczenia. Nie mogli jej dotknąć. Nie mogli jej dorwać, bo oni nie istnieli! Ale strach był jak najbardziej prawdziwy.

Powinnaś być tu z nami…

Syknął Voldemort i uśmiechnął się szeroko, przygryzając przy tym język.

Tutaj nie ma zbyt wielu osób, które mamy ochotę torturować…

Jej ojciec jak zwykle miał ochotę zrobić jej krzywdę. Nawet w zaświatach chciał by cierpiała by jej życie było ciągiem bólu i smutku.

Stęskniłem się za tobą…

Dodał Carrow zbliżając się do niej i wywołując ostateczny odruch wymiotny. Wyskoczyła z szafki i łapiąc się ściany zwymiotowała, czując jak kwas przechodzi i nieprzyjemnie drażni wysuszone gardło. Zgięła się w pół trzymając za brzuch nie wiedząc, czy już czy jeszcze nie. Ból wstrząsnął całym jej ciałem, jej mięśnie się kurczyły, a przez nerwy szły palące impulsy. Opadła na ziemię krzycząc z bólu, ale nikt tego nie słyszał. Była tu zupełnie sama. 

I chociaż strach był prawdziwy. 

To ból już nie.

***

-… Przeszukali już cały Londyn i okolice. Podobno większość kończy już przeczesywanie Kornwalii, Bristolu, Berkshire, Cambridgeshire, Bedfordshire, Buckinghamshire, Kumbrii, Derbyshire i Dorset…- powiedział Gregory stojąc nad mapą i oznaczając przeszukane obszary.
- Zgłosili już Devon, Essex, Hampshire i Lincolnshire… A Draco sprawdził Wiltshire, chociaż chyba sam nie wierzył, że może ją znaleźć tuż pod nosem.- dodał Harry pokazując miejsca.
- A teraz zabierają się za Kent, Norfolk, Oxfordshire, Surrey i Yorkshire. Potem Lancashire, Sussex, Suffolk, Staffordshire i Middlesex.- powiedział Zabini.
- Dobra, jak będziemy szukać w takim tempie to do jutra będziemy mieć sprawdzoną Anglię. Ja się wybiorę do Edynburga.- warknął Gregory.- Potter ty sprawdź Dublin. A ty Zabini zostań i nadzoruj wszystko stąd. I miej oko na Malfoy’a. 
Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia i ruszył w stronę wyjścia. Dobijała go myśl, że mogą jej nie znaleźć, bo ktoś za pomocą magii tak dokładnie ją ukrył. Mimo szczęśliwego życia, cudownej żony i małego synka, nie wyobrażał sobie, że Aurory już w nim nie będzie. Stała się dla niego jedną z najważniejszych osób w życiu, jeszcze tyle było przed nią, przed nimi i nie chciał do puścić do siebie myśli, że jego przyszłość miałaby nie obejmować blondynki.

***

Kiedy spocona podniosła się z ziemi, była sama. Zjawy, demony, upiory, jakkolwiek by tego nie nazwała, zniknęły. Uniosła się na nogach i ruszyła do wyjścia z budynku. Nadal obawiała się co zobaczy na zewnątrz. Wolnym krokiem szła przed siebie. Niepewnie stawiała stopy na zimnym podłożu. Czuła, że od kilku godzin ma gorączkę, która wzrasta powoli, a jej ciało z każdym kolejnym stopniem, coraz bardziej słabnie.

Zabiłam Syriusza Blacka!! 

Usłyszała gdzieś w oddali i po raz kolejny puściła się pędem w bliżej nieokreślonym kierunku. Jej śmiech niósł się echem po całym placu i Aurora przestała go słyszeć dopiero w momencie gdy wpadła do niewielkiego stawu, którego nie zauważyła. Lodowata woda porwała ją w swoje objęcia i dopiero po kilku sekundach wypuściła na powierzchnię. Mocno zachłysnęła się powietrzem, wiedząc, że sporo wody dostało się do jej nosa i ust. Ledwo była  w stanie wyczołgać się na brzeg i doczołgać do wielkiego drzewa, pod którym ułożyła. Nie wiedziała czy już chce to zakończyć, czy nadal udawać, że jest wystarczająco silna, żeby wytrzymać kilka dni. Tak czy tak, te które ją tu uwięziły miały rację.
Czekała ją długa, bolesna śmierć.





Następny rozdział: 25.01.2016, godzina: 18:00
Rozdział 34 - 'Day Three'



2 komentarze:

  1. ;-; Aurusia...
    Chłopcy ruszcie dupy nooo! Nie możecie pozwolić jej być soł alołn :_:
    No to co...
    Pozdrawiam, ślę wenę itp.

    Sū-chan ♥

    OdpowiedzUsuń