czwartek, 21 kwietnia 2016

Rozdział 52 - 'Dreamcatcher'


Siedziała z książką na kolanach, przed kominkiem i nie zwracała na nic uwagi. Zaczytana była w księgi, które dostała w spadku. Z pracy wróciła kilka godzin temu i od razu zatopiła się w lekturze. Średnio dotarł do niej moment, gdy Draco wrócił do domu, siadł na końcu sofy chwytając jej stopy i układając je na swoich kolanach. Jęknął głośno odchylając głowę do tyłu i masując delikatnie jej skórę. Oderwała się na moment od książki.
- Powinniśmy kupić samochód...- powiedziała zdecydowanym głosem.- Przydaje się czasami.
- Jestem czarodziejem-arystokratą, nie jest mi potrzebny jakiś mugolski wynalazek, który doprowadza do tylu wypadków.- zaprotestował.
- Oho, jestem czarodziejem-arystokratą, no niesamowite! Ale te ciągłe teleportacje cię wykańczają. Samochód to nie taki głupi pomysł, biorąc pod uwagę że mieszkamy tutaj. Podróż zajmie około 2 godzin. Wiem, że masz prawo jazdy.
- No mam. I co z tego?
- A to z tego, panie Jestem-Czarodziejem-Arystokratą, że kupimy samochód i przestaniemy się teleportować non stop. To nas wykończy.
- Nie przekonam cię? 
- Nie. Możesz wybrać. I nie kituj mnie tu, że się tym nigdy nie interesowałeś. 
- No dobra. Może trochę...
Dwa koty spały tuż obok niej, tak że teraz, w czwórkę ledwo się mieścili na sofie.
- Znalazłaś coś?
- Znalazłam. Otóż samo stworzenie kamienia nie jest takie trudne. Trudne jest znalezienie składników. Jestem w stanie zdobyć wszystko. Po jedną rzecz trzeba jechać aż do Włoch, ale chyba nie będziemy narzekać z tego powodu, nie? Gorzej z kamieniem, który... Spada z nieba raz na tysiąc lat. Skoro Flamel, akurat był w stanie z niego skorzystać w XIV wieku, to nie ma mowy, że ten "kamień" spadnie w najbliższym czasie. Jednakże... Felix zostawił mi to...- pokazała mu wisior w kształcie kuli, w którym widoczne były zawiasy.- Otwiera się, ale jeszcze nie wiem jak.
- Nie zostawił wskazówki?
- Zostawił, ale...
Spojrzał na nią wyczekująco.
- Otworzy się, gdy "dowód prawdziwej miłości dotknie jego powierzchni".
- Pewnie chodzi o łzę.
- Też o tym pomyślałam i zapewne o to chodzi tylko... Kiedy ta łza, jest dowodem? Próbowałam ze wspomnieniami i tymi przyjemnymi i tymi mniej przyjemnymi i nic... 
- Będziemy kombinować jak zdobędziemy resztę składników...- pogłaskał ją po łydce i przymknął oczy.
- Czy to głupie?
- Co takiego?
- Że chcemy zatrzymać dla siebie czas...
- Możemy się tym czasem podzielić z innymi. Nie chcę żyć wiecznie... Ale trochę dłużej... A o ile wiem, do zrobienia dużej ilości eliksiru, potrzeba bardzo niewiele kamienia.
Uśmiechnęła się szeroko.
- A co z eliksirem?
- Oh, to akurat wyjątkowo nieskomplikowane. Najtrudniejszy składnik to oczywiście kamień.- popatrzyła na jego łobuzerski uśmiech i już wiedziała, że poważna rozmowa się skończyła.

***

Stała ukryta za jednym z nagrobków i widziała martwe ciało leżące na ziemi. Chłopak pustym wzrokiem wpatrywał się w czarne niebo. Widziała też Śmierciożerców wyczekujących na zainteresowanie ze strony voldemorta, który dopiero co się odrodził i poświęcały cały swój czas, czarnowłosemu chłopakowi, w okrągłych okularach. A ona czekała. Wiedziała, że nie może odejść, ale była przerażona. Dokładnie jak chłopak stojący kilka metrów od niej. Te pełne nienawiści oczy, ta przerażająca twarz. Ale ona musiała grać. Musiała udawać, że jest odważna. Musiała... 
Chłopak zniknął nagle, razem z ciałem swojego towarzysza. Wysunęła się zza nagrobka i popatrzyła na zgromadzonych na cmentarzu mężczyzn. Czarny Pan popatrzył na nią. Stała ze spuszczonym wzrokiem.
- Ah, Aurora... Wiele o tobie słyszałem. Podejdź tu... Słyszałem, że Severus bardzo dobrze cię wyszkolił.
- Tak myślę...- powiedziała cicho. Uniosła lekko spojrzenie i popatrzyła mu w twarz, z całej siły próbując ukryć strach. 
- Fantastycznie. Przyda nam się ktoś tak nie pozorny. Nadal mieszkasz w Hogwarcie?
- Zgadza się.
- Będziesz moimi uszami i oczami. Upewnij się, że wszyscy się dowiedzą...- szepnął, sycząc niczym wąż.- Że wróciłem.

Szła przez puste błonia, licząc że wszyscy są nadal na stadionie. W oddali zobaczyła chłopaka zmierzającego w stronę szkoły. Wiedziała kto to. Severus opowiedział jej o Śmierciożercach i o ich dzieciach, które zapewne spotka w niedalekiej przeszłości. A blondwłosy chłopak szczególnie wyróżniał się w tej opowieści. Zresztą miała okazje spotkać tego mężczyznę już wcześniej, chociaż przyglądał się jej jakby wcześniej ją już widział. Podbiegła do chłopaka. Tak bardzo potrzebowała być wtedy jak normalna nastolatka. Nie taką, która przed chwilą stanęła twarzą w twarz z potworem. Złapała go za łokieć i gwałtownie odwróciła w swoim kierunku. W jej niebieskich oczach odbijał się blask księżyca. Nigdy nie widział tak pięknej dziewczyny. Była jak zjawa, nocna mara, która zaraz rozpłynie się w powietrzu. Ale ona tego nie robiła. Jej uścisk na jego łokciu był silny, a w oczach malował się strach. Bez słowa zbliżyła się do niego i złożyła na jego ustach delikatny, trochę nieśmiały pocałunek. Trwali tak dłuższą chwilę i ku jej zdziwieniu, nie odsunął się ani jej nie odtrącił. W pełni oddał ten jakże niespodziewany gest. Odsunęła się od niego na chwilę wyciągając z kieszeni różdżkę. Wycelowała w niebo. 
- Morsmordre...- wyszeptała spoglądając na jego zaskoczoną twarz. Wtedy skierowała różdżkę na niego.- Obliviate.- powiedziała, a gdy blondyn otworzył oczy, był na błoniach zupełnie sam. Za to ona wpadła do swojego pokoju oddychając głośno i osuwając się na podłogę. Jej szloch wywołany nie tylko spotkaniem z Voldemortem, ale także wspomnieniami z dzieciństwa i bólem jaki temu towarzyszył, był tak głośny, że gdyby nie zaklęcie wyciszające, to usłyszałby go każdy w zamku.

***

Otworzyła szeroko oczy i zerwała się do pozycji siedzącej łapczywie zachłystując się powietrzem. Odetchnęła głęboko, czując jak oplatają ją silne ramiona, a chłodne wargi stykają się z jej rozgrzaną skórą na ramieniu.
- Co jest?- spytał cichym, zaspanym głosem.
- To tylko sen... 
- Wspomnienie?
- Mhmm...
- Opowiedz mi...- szepnął pociągając ją za sobą i układając jej głowę na swoim torsie. Przymknął oczy, wiedząc że pewnie szybko znowu odpłynie do krainy snów, jednak fakt, że Aurora wyrzuci z siebie senną wizję, powinien jej pomóc.
- Pierwsze spotkanie z Voldemortem... Twarz tego martwego chłopaka... Nasze pierwsze, nie do końca pierwsze, spotkanie.
- Co masz na myśli?
- Pierwszy raz spotkaliśmy się na Nokturnie, nie? Ale zabrano nam to wspomnienie. W sumie to spotykaliśmy się kilka razy w szkole. 
- To czemu ja nic nie pamiętam?
- Bo za każdym razem wymazywałam ci pamięć. Nic nie mogłeś o mnie wiedzieć...

***

Był środek nocy. Jej jednak zakaz wychodzenia po zmroku nie dotyczył. Mają dużo wolnego czasu, nauczyła się przemieszczać po szkole niezauważona. Odkryła boczne, ukryte korytarze, o których uczniowie nie mieli pojęcia, a nauczyciele z nich nie korzystali. Dzięki temu, w noce takie jak ta, ciepłe i bezchmurne, mogła wychodzić i wpatrywać w niebo. Teraz też tak było. Leżała na trawie i obserwowała gwiazdy, szukając znajomych gwiazdozbiorów. Było już dawno po północy, ale sen nie chciał przyjść, więc zdecydowała się na spacer.
- Nie ładnie łamać szkolne zasady...- powiedział blondwłosy chłopak siadając obok niej. Po chwili sam położył się na trawie i utkwił wzrok w świecących punkcikach.
- Nie dotyczą mnie szkolne zasady. Nie uczę się tu.
- To co tu robisz?
- Mieszkam...- szepnęła cicho. 
- Gwiazdozbiór Kasiopei...- mruknął blondyn i wskazał palcem na niebo.- Tam to najjaśniejsza gwiazda: Szedar. A tam... To Gwiazdozbiór Skorpiona. Jeden z najstarszych znanych... Najjaśniej świeci tam Antares... I pewnie cię zanudzam.
- To zaskakujące, że to wiesz...
- Wiem sporo o gwiazdozbiorach i astrologii. Rodzina tego ode mnie wymaga. Wszyscy mają imiona od nazw konstelacji lub gwiazd.
- A ty?
Spojrzał dłuższą chwilę przed siebie. 
- Smok.
- Czyli jesteś Smokiem?
- Tak mi się wydaje...
- Opowiedz mi coś o gwiazdach, Smoku.

***

Leżała na boku i wpatrywała się w jego twarz. Spał. Spokojnie. Oddech miał równomierny, a ręce rozrzucone niedbale dookoła. Blond włosy opadały na czoło i doszła do wniosku, że powinien je skrócić, bo chyba zaczynają mu przeszkadzać. Odgarnęła pasmo, które wpadło do jego oczu i pogłaskała go po twarzy. Był dla niej idealny. Jasna cera, która w blasku gwiazd i księżyca wydawała się niemal rzucać białą poświatę, symetryczna twarz i blade, ale ładnie zarysowane wargi. I ten kilkudniowy zarost, który tylko dodał mu seksapilu. Usta, które zawsze zachęcały ją do pocałunku, były teraz lekko rozchylone. A on, wyglądał trochę jak bezbronny chłopiec, wchłonięty do krainy snów. Przekręciła na palcu pierścień rodowy, który Draco dał jej kilka lat temu. Nosiła go zawsze, czując się dzięki temu członkiem rodziny. 


***

Weszła do jego sypialni, zastanawiając się czego od niej chce. Oparła się o framugę i przyglądała się jak blondyn krząta się po pomieszczeniu szukając czegoś.
- Masz problem z pakowaniem, Malfoy? Nawet w tym potrzebujesz pomocy?- zadrwiła z uśmiechem.
- Bardzo śmieszne.
- Może poproszę jedną z pokojówek o pomoc? W końcu do szkoły musisz zabrać wystarczająco dużo...
- Mam!- krzyknął uradowany i wciągnął ją do środka, zatrzaskując przy tym drzwi. Złapał jej prawą dłoń i wsunął na serdeczny palec pierścień z zielonym kamieniem, który oplatał wąż. Dokładnie taki sam jaki on nosił. Uniosła na niego wzrok.
- Chcesz się oświadczyć czy co, Malfoy?
- W życiu. Nie ściągaj go, dobrze? Chroni go magia, która będzie chronić także ciebie. Poza tym teraz, jeśli ktoś cię będzie chciał skrzywdzić, to jakby krzywdził całą moją rodzinę. 
Spojrzała na niego z uśmiechem,
- To lepsze niż oświadczyny...- zaśmiała się cicho i pocałowała go czule.- Obiecasz mi, że będziesz uważał w szkole?
Westchnął głośno.
- Obiecuję...


***

Otworzył lekko jedno oko i popatrzył na nią. Nie spała, wpatrywała się w sufit z nieodgadnionym wyrazem twarzy. 
- Śpij.- warknął nie znoszącym sprzeciwu głosem. 
- Nie mogę...- westchnęła głośno, nawet na chwilę nie odrywając spojrzenia od sufitu. Nagle pojawiło się na nim rozgwieżdżone niebo. 
- Licz gwiazdy...- jęknął cicho odkładając różdżkę na szafkę, nawet nie otwierając oczu.
- Ale z ciebie...
- Dupek. Wiem.- przerzucił rękę przez jej talię, a twarz wtulił w zagłębienie jej szyi. Czuł jej spokojny oddech i delikatny zapach malin.- Wśród tych wspomnień... Było jedno dobre. Dziwię się, że je nam odebrali. Dziwi mnie to. Opowiedzieć ci?
- Tak...- powiedziała głosem małej dziewczynki, głaskając go po głowie.
- To był Bożonarodzeniowy Bal Arystokracji... W przerwie mojego szóstego roku...

***

Stał obok swoich rodziców i jedyne o czym w tym momencie marzył, to powrót do domu. Uśmiechał się do ludzi, którzy do nich podchodzili się przywitać, chociaż w większości widział jedynie ukrytych Śmierciożerców, którzy chcieli się przypodobać tym, którzy są tak blisko Voldemorta. Skrzywił się po raz kolejny, gdy podszedł do nich Nott ze swoją rodziną. 
- Oh, Lucjuszu, twoja żona z każdym rokiem pięknieje... Narcyzo...- schylił się dojrzały, czarnowłosy mężczyzna, by pocałować jego matkę w dłoń. Wywrócił oczami. Widział w kącie rodzinę Greengrass i Parkison. Nienawidził tych imprez. Hogwart wysyłał ich do domów zawsze w piątek, bo w sobotę arystokraci musieli uczestniczyć w tej szopce. Kawałek dalej zauważył panią Zabini i Blaise'a, którzy jak zwykle wyglądali idealnie. Wtedy drzwi na salę się otworzyły i przeszła przez nie szczupła blondynka, ubrana w długą, czarną suknię, która w okolicach talli rozszerzała się na tiulową spódnicę. Góra była mocno wycięta na plecach i odsłaniała tatuaż, którego dotychczas u niej nie widział. Włosy miała rozpuszczone i lekko pofalowane, oczy podkreślone czarnym makijażem, a usta pociągnięte pomadką w kolorze brudnego różu. Wyglądała idealnie z lekko zaróżowionymi policzkami i przenikliwymi niebieskimi oczami.
- Oh, cudownie że jednak przyszła!- powiedziała uradowana pani Malfoy. Blondyn ruszył w jej kierunku. Uśmiechnęła się do niego. Ustawił się na wprost niej.
- Wyglądasz... olśniewająco.- wyszeptał, kiedy złapała go pod rękę.- Nie wiedziałem, że będziesz...
- Twoja matka mnie przekonała.- zaśmiała się cicho i poczuła jak okręca ją wokół własnej osi i przyciąga w swoje ramiona. Oplotła go rękami.
- Mam nadzieję, że dostąpię zaszczytu pozbycia się tej sukienki z twojego ciała...- powiedział muskając wargami jej ucho. 
- Oh, panie Malfoy, takie propozycje nie są godne młodego arystokraty...- odparła przesuwając wargami po linii jego szczęki.
- Kiepsko się poddawałem tym wszystkim regułom. Nie widziałem cię w posiadłości... Myślałem, że wróciłaś do Snape'a.
- Zdarza się, że tam mieszkam... Za często w twoim domu przebywa Carrow.
- O co chodzi z tym tatuażem?
- Łapacz snów, opleciony przez węża... Jesteś moim łapaczem snów, Malfoy... Tylko przy tobie śpię normalnie. Bez koszmarów.
Przejechał dłonią po jej nagich plecach. Zamruczała cicho tuż przy jego twarzy.
- Nienawidzę tego wszystkiego. Wolałbym spędzić ten czas z tobą...
- Przyjdę na święta... Twoja matka mnie zaprosiła...- powiedziała cicho wpatrując się w jego rozchylone usta, które były niemym zaproszeniem do pocałunku.- Lubisz wywoływać skandale?- uśmiechnął się łobuzersko, nie do końca wiedząc o co jej chodzi. Zbliżyła się jeszcze bardziej i złączyła ich wargi w pocałunku. Najpierw delikatnym i czułym, a po chwili drapieżnym i namiętnym. Smakowali się po długiej rozłące, nie przejmując się taczającymi ich ludźmi.





Następny rozdział: 28.04.2016, godzina: 18:00
Rozdział 53 - 'I am Yours'

1 komentarz:

  1. Bardzo lubię ich jako parę. Nie są nudni i cukierkowi pomimo iż wszystko się układa. Fajnie, że nadal pojawiają się przebłyski z przeszłości. Dobrze, że mimo ponad 50 rozdziałów nadal jest coś czego o nich nie wiemy ;)
    Pozdrawiam :) :*

    OdpowiedzUsuń